Artykuły

Polały się łzy

Przyznam, że po wyjściu z "Upiora" Stanisława Nosowicza (Teatr Polski, Bielsko-Biała) miałem wrażenie, że mimo wszystkich dobrych stron togo spektaklu, obejrzałem rzecz o niczym, a montaż wyrwanych z kontekstu mickiewiczowskich "Dziadów" i puszkinowskiego "Borysa Godunowa" jest nic nie znaczącą sklejką. No, dobrze. Dlaczego? Metodą eliminacji wybrałem trzy możliwości:

Po pierwsze reżyser, a zarazem autor montażu nie wie co robi budując scenariusz jedynie na zasadzie myślowego bełkotu;

Po drugie nonsens jest zamierzony, a celem reżysera była artystyczna prowokacja poprzez dadaistyczną zabawę tekstami Mickiewicza i Puszkina;

Po trzecie reżyser dokonał dekonstrukcji wybranych tekstów Mickiewicza i Puszkina wybierając z nich to, co mu pasowało i świadomie nie zważając (a przynajmniej nie do końca) na to, co autor chciał poprzez ów tekst powiedzieć, a ja nie dokonałem wystarczającego wysiłku intelektualnego.

Ponieważ sądzę, iż dobrze jest, jeśli teatr skłania widza do dokonania wysiłku intelektualnego, możliwość trzecia, najmniej efektowna, wydała mi się najwłaściwsza. W tym wypadku kluczem do "Upiora" byłyby ostatnie słowa wypowiadane na scenie przez samego Nosowicza o łzach czystych, rzęsistych, o młodości durnej i chmurnej i wieku męskim - wieku klęski. Czy pan Konrad w tzw. średnim wieku, z włosami przyprószonymi siwizną i wyraźnie rysującym się brzuszkiem, bluźniłby jeszcze tak płomiennie, a pan Grisza czy przedzierałby się z taką pasją na carski tron? A czy pan Gustaw przeżywałby jeszcze tak śmiertelnie fakt, iż Maryla wybrała innego?

"W garściach gnietli fallosy, na

ustach nosili wiersze.

(Najczulsi na punkcie swych

osób)

byli bardzo wrażliwi i zabawnie

niezgrabni w ruchach.

Głowy huczały jak gniazda os,

świerszczem śpiewała krew w uszach. " - pisał o nich Jerzy Zagórski ("Owady" - z tomu "Ostrze mostu", Wilno 1933) i może być ten cytat najkrótszym wyjaśnieniem "Upiora".

Młodzi mają ostateczne i bezkompromisowe ambicje, nieposkromione żądze z dużą domieszką narcyzmu. Spotykają na swej drodze dorosłe kobiety i dorosłych mężczyzn - poskramiaczy młokosów, którzy sami kiedyś także chcieli uszczęśliwić ludzkość, a teraz przeszkadzają innym w uszczęśliwianiu, ponieważ ludzkość jest już uszczęśliwiona przez nich. Za nimi podążają zapłakane matki, które chcą dla swych syneczków jak najlepiej. Młodzi nie dotrą do końca. Konrad i Grisza z "Upiora" nie wypowiedzą ostatecznego bluźnierstwa. Nie zdążą. Huczenie w głowie mija. Są zdziwieni i oszołomieni. Nigdy nie spełnione sny, umierają i w ciągu dalszego życia występują jedynie w roli upiora.

Oklaski dla Grzegorza Sikory za ciekawą interpretację Wielkiej Improwizacji. Jego Konrad to nie żaden romantyczny szaleniec. To artysta współczesny - cyniczny, trochę zblazowany, postmodern...

Czy może to być spektakl dla młodzieży, jak twierdzi Henryk Talar? A czy np. "Dziady" mogą być dla młodzieży? Większość zapewne czyta, bo musi i nudzi się przy tym potwornie. Czy to znaczy, że należy je wycofać z listy lektur? A może zrobić wersja dla młodzieży pt. "Przygody Gucia", jak "Przygody Guliwera" i tylko tę wersję wystawiać w teatrze? I żeby było ciekawie, się działo, trochę do śmichu i niedużo do myślenia! O!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji