Artykuły

Upiór w repertuarze

Gra aktorska w tym przedstawieniu zasługuje na większą uwagę niż koncepcja adaptacyjna i reżyserska.

Z okazji Mickiewiczowskich i Puszkinowskich jubileuszy w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej zdecydowano się na pomysł odważny - wystawienie "Upiora" - sztuki, będącej kompilacją utworów obu romantyków: "Dziadów" Mickiewicza oraz "Borysa Godunowa" i "Bohatera" Puszkina. Zadania podjął się Stanisław Nosowicz, człowiek dwóch kultur (połowę życia spędził w b. ZSRR, a połowę w Polsce), więc -jak sugerował kierownik literacki teatru Janosz Legoń - w wyczuwaniu ich pokrewieństw kompetentny.

Niestety, w zbyt bliskim doświadczaniu dwoistości kulturowej tkwi niebezpieczeństwo nieprzetłumaczalności - to, co zdaje się być oczywiste dla artysty (Nosowicz jest autorem adaptacji, reżyserem, scenografem przedstawienia i sam w nim występuje), może okazać mało umotywowane dla młodej, współczesnej publiczności polskiej. Bo do niej właśnie - zgodnie z deklaracjami autorów, wyrażonej wprost przez dyrektora teatru, Henryka Talara - spektakl został zaadresowany.

- Uruchamiamy scenę interpretacji teatralnej, cykl spotkań z realizatorami i artystami teatru, dla młodzieży, w porozumieniu z arystokratami ducha, którymi na szczęście okazali się być nauczyciele i dyrektorzy szkół - ogłosił dyrektor Teatru Polskiego. Po takim kwantyfikatorze nie czujemy się na siłach recenzować spektakl, natomiast chętnie podzielimy się nasuwającymi się po jego obejrzeniu refleksjami.

Stanisław Nosowicz deklarował, że "Upiór" będzie jego, rozliczeniem z romantyzmem tak, jak go rozumie, z dramatem człowieka opanowanego obsesją władzy. - Bójcie się ludzi, którzy mają receptę na uszczęśliwienie ludzkości - grzmiał w teatralnych dyskusjach. I rzeczywiście, spędził na scenę Gustawa-Konrada, który domaga się rządu dusz; Griszkę-Dymitra, który chce być carem Wszechrusi, oraz posiadaczy władzy - Senatora Nowosilcowa i Borysa Godunowa. Na przykładzie tych dwóch ostatnich postaci, gorzkich i nieszczęśliwych, od razu widać, do czego prowadzi realizacja młodzieńczych "snów o potędze".

Zamysł reżysera, pod warunkiem, że słyszało się, "co autor adaptacji chciał nam przez to powiedzieć", może być w miarę czytelny. Ale co, jeśli jest się nastolatkiem, który o Mickiewiczu, owszem, słyszał, a o Puszkinie już nie, bo język rosyjski ze szkoły wycofali, zapominając przy okazji włożyć choć jeden utwór rosyjskiego romantyka w spis lektur? Co wtedy, gdy nie bardzo wie się, dlaczego Borys Godunow nie był świetlaną postacią i co to w ogóle znaczy romantyczny bohater? Na dodatek ta młoda publiczność, do której spektakl jest adresowany, nie potrafi zanalizować całej głębi polsko-rosyjskiego zawikłania losów, w czym na pewno nie pomoże jej symboliczna przestrzelona czaszka, demonstrowana w finale spektaklu, z nachalnym skojarzeniem "Katyń pomścimy!".

Z drugiej strony młody człowiek, będący "nie zapisaną kartą", może zareagować na "Upiora" "gołymi emocjami", o których pierwszeństwo tak bardzo dopominał się w popremierowej dyskusji dyrektor Talar. Tylko, że nawet emocja gdzieś się rodzi i dokądś podąża, więc pytanie "o co tu chodzi", choć trywialnie brzmiące w przybytku Sztuki, zawsze będzie na miejscu. W każdym razie życzymy realizatorom publiczności, która wyjdzie usatysfakcjonowana z teatru.

Naszym zdaniem, mimo wszystko gra aktorska, zwłaszcza obu młodych bohaterów - Grzegorza Sikory i Bartosza Dziedzica - zasługuje na większą uwagę niż koncepcja adaptacyjna i reżyserska Nosowicza. Zachodzi jednak podejrzenie, że gdy ujawni się pełnia aktorskich możliwości interpretacyjnych, to sens przedstawienia stanie się dostępny nawet maluczkim (starym, polonistycznym belferkom).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji