Artykuły

"Wariat i zakonnica"

W sobotę zespół Teatru Lalek wystąpił z premierą "Wariata i zakonnicy" S.I. Witkiewicza w reżyserii Krzysztofa Rościszewskiego. "Wariat i zakonnica" to oczywiście przedstawienie dla dorosłej i młodzieżowej publiczności. Jest to bowiem historia o wyzwoleniu jednostki z pęt społecznego i religijnego konwenansu, a bunt jest przypisany młodości.

Prapremiera sztuki miała miejsce w 1924 roku w Toruniu i wówczas treści i obrazy, jakie ze sobą niosła, szokowały publiczność. Tak było zresztą z całą twórczością dramaturgiczną Witkacego. On obrażał i szydził z elit, wartości i form. Kiedyś rzygająca księżna ("Szewcy") czy zakochana i bezpruderyjna zakonnica były policzkiem obrazy. Dzisiaj, gdy "zbydlęcenie" odniosło zwycięstwo, gdy formy zarówno w życiu społecznym jak w sztuce przestały istnieć, Witkacy stracił ostrość i zjadliwość. Dlatego gdy zakochana zakonnica zrzuca habit i pokazuje zgrabne ciało, publiczność nagradza ją owacjami. Nikt nie wychodzi z przedstawienia, a recenzenci nie piszą o skandalu.

Wolność dzięki miłości (tu: lekka drwina z sentymentalnych kochanków), która daje odwagę i wyzwala twórcze moce (a czyż Walpurg nie jest grafomanem?), to tylko jeden z wątków z przedstawienia. Jest też "Wariat" dysputą o tym, jak badać i leczyć ludzką psychikę. Witkacy ośmiesza dętość psychiatrii i psychiatrów, kwestionując w ogóle normę "normalności". I to jest ciekawe, że już w czasie młodości psychoanalizy pisarz odnosił się do niej krytycznie. Po wojnie w komunistycznej Polsce psychoanalizy nie uprawiano i nie rozwijano. Dopiero teraz wraca ona - uproszczona i skomercjalizowana - w różnych poradnikach "jak być szczęśliwym". Psychoanaliza to nauka poważna i twórcza, choć ostatnio zakwestionowano dorobek jednego z jej największych współczesnych autorytetów - Bruno Bettelheima.

Przedstawienie Krzysztofa Rościszewskiego jest wysmakowane plastycznie i dopracowane w każdym geście. Aktorzy stworzyli na scenie wyraziste postaci, z których najbardziej rasową był Efraim Gruen Lecha Gwita. Adept Tomasz Bieński, który zagrał wariata Walpurga, wykonał tytaniczną pracę - tańczył, ciskał się i krzyczał. Ale jak na poetę zbyt krzepki, bez niezbędnej odrobiny deprawacji i zepsucia. Komiczny jest dr Burdygiel Jarosława Cupriaka. W przedstawieniu jest też niezwykła sztuczka, wprowadzająca widzów w zdumienie. I ją, i całość "Wariata" warto zobaczyć.

Kto jest kto

Stanisław Ignacy Witkiewicz: Wariat i zakonnica, czyli nie ma złego, co by na jeszcze gorsze nie wyszło.

Reżyseria: Krzysztof Rościszewski

Scenografia: Ewa Strebejko

Ruch sceniczny: Juliusz Stańda

Obsada:

Mieczysław Walpurg - Tomasz Bieńkowski (adept); Siostra Anna - Hanna Baka; Cień Narzeczonej - Monika Gryc; Siostra Barbara - Krystyna Milczarek; dr Jan Burdygiel - Jarosław Cupriak; dr Efraim Gruen - Lech Gwit; prof. Ernest Walldorff - Marek Trębiński; Alfred, posługacz - Robert Mrozowicz; Pafnucy, posługacz - Roman Wołosik

Premiera: Olsztyński Teatr Lalek, scena dla dorosłych, 27 kwietnia 2002

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji