Artykuły

Zagrać Jamesa Bonda

MARCIN MŁYNARCZYK z Olsztyńskim Teatrem Lalek związany jest od września 2004 r. - A znalazłem się tu tak po prostu, dowiedziałem się, że dyrektor poszukuje aktora, zadzwoniłem i jestem. Mam chyba w życiu dużo szczęścia.

Do tej pory zagrał w "Kopciuszku", "Opowieści wigilijnej", w "Wariacie i zakonnicy" oraz "Malutkiej czarownicy" i "Kartotece".

Co skłoniło Pana do tego, by wybrać zawód aktora - lalkarza?

- Prawdę powiedziawszy to nie wiem. Odkąd pamiętam to zawsze lubiłem wszystko, co chociażby trochę związane jest z teatrem. Teatr zawsze był dla mnie miejscem magicznym, uwielbiałem przesiadywać na widowni nawet, gdy nikogo więcej tam nie było i do dziś pamiętam to, co wtedy czułem, to po prostu magia tego miejsca. Od dziecka także uwielbiałem kabaret, który jest do dzisiaj moją drugą miłością. Zawsze robiłem to, co sprawiało mi radość a reszta jakoś sama się stała.

Kończy Pan Wydział Lalkarski Warszawskiej Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza w Białymstoku. Czy trudno było dostać się do tej szkoły, jaka ona jest, czego nauczył się Pan podczas studiów?

- Może już nie pamiętam, ale wydaje mi się, że trudno nie było. A co do tego, jaka była szkoła, to wiem jedno, na pewno było warto, poza sprawami techniki zawodu, nauczyła mnie nabierania dystansu, odporności i współpracy z ludźmi, których można spotkać w swoim życiu zawodowym. Oczywiście spotkałem tam wiele wspaniałych profesorów, którym niewyobrażalnie wiele zawdzięczam i wiele mnie nauczyli. Każdą szkołę teatralną można też opisać pewnym dowcipem, niby to z przymrużeniem oka, ale jedak nie pozbawionym sensu. A mianowicie: "Czym różni się szkoła teatralna od domu wariatów? Tym, że w domu wariatów przynajmniej personel jest nornalny!"

Jak to się stało, że związał się Pan z OTL? Co przyniósł pierwszy sezon w tym teatrze?

- Pozwolę sobie odpowiedzieć w pierwszej kolejności na drugą część pytania. Po pierwsze: poznałem fantastycznych ludzi, którzy przyjęli mnie bardzo ciepło i co najważniejsze dla mnie, są wyrozumiali na moje niedociągnięcia, pomagają mi w każdej sytuacji i pozwalają się od siebie uczyć. Po drugie to, że dostałem możliwość zagrania w tylu bardzo dobrych spektaklach, co sprawiło mi ogromną radość i satysfakcję, a poza tym dało mi szansę zdobyć spore doświadczenie. Tak naprawdę dopiero tutaj zacząłem uczyć się zawodu aktora i pracy w teatrze. A w Olsztynie znalazłem się tak po prostu, dowiedziałem się, że dyrektor poszukuje aktora, zadzwoniłem i jestem. Mam chyba w życiu dużo szczęścia.

Czy planuje Pan dłużej pozostać w naszym mieście?

- Początkowo planowałem, że po roku, dwóch wrócę do Krakowa, skąd pochodzę, ale przez to, że spotkałem tak fajnych kolegów, z którymi tak świetnie mi się pracuje, przez atmosferę, jaka panuje w pracy i przez to, że w olsztyńskim teatrze jest tyle ładnych kobiet zaczynam się łamać.

Jaka jest Pana wymarzona rola? Czy zobaczymy Pana w jakimś nowym spektaklu w tym sezonie teatralnym i jaką postać Pan zagra?

- Chciałbym zagrać Jamesa Bonda. A tak na poważnie to lubię grać role charakterystyczne, nie lubię natomiast takich jak książę czy Romeo. Właśnie jestem w trakcie prób do sztuki "Niebieski ptak" Maurice'a Maeterlincka

w reżyserii Andrzeja Rozhina. Próbuję grać tam rolę Michasia, dobrego chłopca z biednego domu, który wyrusza razem z siostrą na poszukiwanie tytułowego Niebieskiego Ptaka mającego uzdrowić chorą dziewczynkę. Jest to dla mnie duże wyzwanie i mam tylko nadzieje, że temu podołam.

Życzę w takim razie powodzenia i wielu ciekawych ról... no i oczywiście, nawiązując do poprzedniej Pana wypowiedzi, wielu pięknych kobiet!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji