Artykuły

"Czarująca szewcowa" w podróży

O Państwowym Teatrze Dolnośląskim z Jeleniej Góry pisze się niewiele. Nawet wrocławskie dzienniki wychodzące w mutacjach jeleniogórskich bardzo rzadko umieszczają recenzje z przedstawień tego teatru. Z Wrocławia do Jeleniej Góry częściej jedzie się na narty niż na premierę teatralną. A po premierze? Szukaj wiatru w polu. Nie tak łatwo dogonić Teatr Dolnośląski na trasie objazdów obejmującej ponad pół setki miejscowości. Warto jednak zapuścić się na odległy szlak dolnośląski, aby dogonić jeden z zespołów Teatru Jeleniogórskiego i przejechać z nim kilkaset kilometrów. Warto zobaczyć jak w małych miasteczkach, osadach górniczych, miastach powiatowych i w "zabitych deskami" wsiach widzowie jednakowo serdecznie witają swój teatr, jak młodzież Liceum Pedagogicznego w Lubomierzu odprowadza swoich aktorów do autobusu, obdarowując ich kwiatami i oklaskami, jak przykuci do łóżek chorzy w sanatorium kamieniogórskim śledzą z zapartym tchem akcję rozgrywającą się na maleńkiej scence zbudowanej w świetlicy sanatoryjnej rękami pacjentów, jak w Legnicy na długo przed rozpoczęciem przedstawienia tworzą się przed kasą długie ogonki wiernych miłośników jeleniogórskiego teatru, jak pracownicy PGR-u w Boszkowie nie chcą nawet myśleć o wypuszczeniu zespołu po spektaklu bez kolacji.

Niestety serdeczność widzów rzadko znajduje swój odpowiednik w troskliwości rad narodowych, które nie dbają o stworzenie odpowiednich warunków pracy teatralnej. Brud, powybijane szyby, brak światła, stołu, a nawet stołka w garderobach dla artystów, dokuczliwe zimno na scenie, zupełne zaniedbanie dobrze nawet urządzonych sal - to nagminny obraz, z jakim spotykają się aktorzy jeleniogórscy w swych objazdach. Litania braków, błędów, niedbalstwa jest długa i urozmaicona, słucha się jej jak bajki lub anegdoty.

Z tym większym więc szacunkiem trzeba mówić i pisać (koniecznie pisać i to jak najwięcej!) o teatrze, który w takich warunkach dał w ciągu 10 lat istnienia ponad 5000 spektakli dla 2 milionów widzów. Równolegle ze stałym wzrostem sieci miejscowości objętych objazdami (w roku 1945 - 7 miejscowości, w 1955 - 52) i ilości widzów (w pierwszym roku 60 tysięcy, w ubiegłym 350 tysięcy), podnosi się stale poziom artystyczny teatru jeleniogórskiego. Na początku bieżącego sezonu PTD przechodził groźny kryzys: Antoni Biliczak, który od 8 lat był dyrektorem teatru jeleniogórskiego i kierownik artystyczny tego teatru Tadeusz Żuchniewski opuścili Jelenią Górę, przenosząc się na Wybrzeże. Część zespołu podążyła za nimi, część rozproszyła się po innych teatrach. W Jeleniej Górze została niewielka garstka aktorów. Toteż nowomianowany dyrektor teatru Władysław Ziemiański i kierownik artystyczny Maria Straszewska musieli rozpocząć pracę od skompletowania zespołu. Nie było to łatwe. Trzeba było sięgnąć po aktorów młodych i niedoświadczonych, w wielu wypadkach werbowanych i zespołów ochotniczych. Dlatego też w teatrze jeleniogórskim dużo uwagi poświęca się systematycznemu doszkalaniu zespołu, przebiegającemu równolegle i normalnymi zajęciami.

Na pierwszą premierę w nowym zespole wybrano "Czarującą szewcową" Federico Garcia Lorki, wzmacniając zespół jeleniogórski gościnnie występującą w roli tytułowej aktorką Teatru Nowego z Łodzi, Bohdaną Majdą.

Widzieliśmy niedawno we Wrocławiu piękną stalinogrodzką inscenizację "Czarującej szewcowej" Tadeusza Kantora. Spektakl znakomicie skomponowany, podporządkowany w najdrobniejszym szczególe plastycznej wizji inscenizatora. Kantor dzięki niezwykłej oszczędności i kondensacji oprawy scenicznej, kondensacji ruchu scenicznego i wyrazu gry aktorów, wydobył na pierwszy plan formalne cechy teatru Garcii Lorki. W inscenizacji jeleniogórskiej Maria Straszewska wydobyła przede wszystkim poetykę i ludowy charakter utworu. Spektakl jest różnokolorowy, nawet rozrzutny w barwach, pełen wesołości, śpiewu, muzyki, zabawy - ba, nawet baśniowej transformacji sceny. Z koncepcją inscenizatora współgra oprawa sceniczna Jerzego Szeskiego, "udziwniona" w rysunku i kolorycie, operująca śmiałymi skrótami i dowcipnymi pomysłami technicznymi.

Na tle różnokolorowego, zajętego codzienną krzątaniną i niewybredną rozrywką środowiska Czarująca Szewcowa czuje się tym bardziej samotna wewnętrznie. Młoda dziewczyna przepojona najczystszą poezją nie może znaleźć drogi porozumienia nie tylko z otaczającymi ją obcymi ludźmi, ale też z kochającym i kochanym, lecz myślącym w sposób konwencjonalny, mężem. Czarująca Szewcowa ucieka od nieznośnej codzienności w świat marzeń, i wtedy w teatrze jeleniogórskim sczerniała powała izby szewca zamienia się w złote schody prowadzące w krainę poezji. Przewodnikiem jest autor sztuki, który schodzi po zawieszonym jak tęcza moście (wszystko to są szczegóły oprawy scenicznej...) i mówi do Szewcowej słowami najpiękniejszych ballad, piosenek i kasyd Garcii Lorki w rytm muzyki de Falla, Albeniza i Nina.

Czarującej Szewcowej zupełnie nie dziwi metamorfoza otaczającego ją świata - przecież to świat jej marzeń, bez wahania chwyta spuszczony jej na złotej nitce przez Autora wachlarz, aby ochłodzić rozgrzaną w fantastycznych marzeniach twarz. Pięknie te chwile marzeń rozgrywała Bohdana Majda, zmieniając się z pełnej temperamentu, swarliwej kobiety w łagodną dziewczynę, o twarzy prześwietlonej wewnętrznym uśmiechem. Przywrócona ze świata fantazji do codzienności, Majda jakby przez chwilę nie rozumiała co się z nią dzieje, aby - ocknąwszy się - a tym większą pasją odpierać ataki dewotek i zalotników.

Z dużą serdecznością i dziewczęcą żarliwością dublowała też tę rolę Krystyna Łubieńska. Niestety, zespół grający w sztuce Garcii Lorki był bardzo nierówny i wiele z tekstu autora i zamierzeń inscenizatora nie zostało wydobyte. Karol Chorzecki jako szewc, prosty i naturalny w I akcie, w II akcie nie posiadał dosyć ciepła, serdeczności, filozoficznej zadumy, bez czego opowiadanie wędrownego kuglarza jest martwe i nie stanowi niezbędnej pointy, wiążącej świat realny ze światem fantazji.

Spośród wykonawców należy wspomnieć o poetyckim w geście, sylwetce i sposobie podawania tekstu Klemensie Myczkowskim w roli Autora, Sylwii Skotnickiej, która prostymi środkami wydobyła uroczą naiwność Chłopczyka, zabawnym Don Drozdilio Witolda Konara i Alkadzie Włodzimierza Saara.

Sztuka Garcii Lorki i jej jeleniogórska inscenizacja stanowią niewątpliwie zaskoczenie dla widzów Państwowego Teatru Dolnośląskiego, przyzwyczajonych dotychczas do "fotograficznego realizmu". Jadąc na spektakl "Czarującej szewcowej" obawiałem się, czy będzie on zrozumiały dla publiczności. Ukazało się, że obawy były płonne, gdyż nieprzygotowani do odbioru umownego teatru poetyckiego widzowie, a nawet widzowie, którzy po raz pierwszy zetknęli się z teatrem, nie tylko bawili się i wzruszali tym, co się działo na scenie, ale - jak się w rozmowach przekonałem - odkrywali sens moralny utworu.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji