Artykuły

Czarująca szewcowa

NA POCZĄTKI] lutego mieliśmy okazję obejrzeć kolejną, trzecią już w obecnym sezonie premierę gorzowskiego teatru, który po sztuce Leona Kruczkowskiego "Pierwszy dzień wolności" przedstawił tym razem swej publiczności sztukę Federico Lorci "Czarującą szewcową".

Nieżyjący już znakomity poeta hiszpański, jeden z najoryginalniejszych nowatorów sceny poetyckiej, podnoszący w swych utworach zawsze wolność i godność człowieka, posiada również w Polsce ugruntowaną popularność. Wśród wystawionych do tej pory u nas utworów, największym bodaj powodzeniem cieszy się właśnie "Szewcowa", mająca swą polską prapremierę w Krakowie w roku 1950. Również lubuskiemu widzowi nie jest pozycją obcą. Wystawił ją już w roku 1965 teatr zielonogórski w reżyserii Zb. Stoka i z J. Jankowską w roli tytułowej, ze względów inscenizacyjnych czyniąc z niej ozdobę repertuaru. Sztuka Lorci, nazywana przez niego farsą w dwu aktach, jeśli teatr się postara, ma zawsze szanse być pozycją wartą pamięci. Zawiera cały urok scenicznej poetyki hiszpańskiego pisarza, która łącząc w integralną całość motywy pieśni ludowej z południową zmysłowością i subtelną liryką, doskonale ilustruje to co sam autor powiedział o swym teatrze, że jest on nie tylko szkołą śmiechu i płaczu ale i wolną trybuną.

Z dużą więc ciekawością wybrałem się na nową gorzowską premierę, traktując tę propozycję repertuarową nie tylko jako interesującą artystycznie ale również jako próbę sił w sztuce o dużych walorach poetyckich. Przedstawienie niestety rozczarowało. Co byśmy nie powiedzieli o teatrze, roli inscenizatora, reżysera, scenografa, właściwym i przemyślanym doborze repertuaru, o końcowym sukcesie zawsze decyduje aktor. To on w konsekwencji wszystkich tych zabiegów pozostaje sam na sam z publicznością. Gorzowscy wykonawcy nie mogli w pełni zadowolić.

Zdzisław Dąbrowski jak się domyślam, chcąc być w zgodzie z intencjami autora, zamierzał nadać całości formę mocno rozbawionej farsy, osadzonej w konwencji teatru w teatrze. I tu sprawdziła się stara prawda, że farsa wbrew "rozrywkowym" pozorom, jest gatunkiem bardzo trudnym, wymaga dobrego i precyzyjnego warsztatu aktorskiego. Wymaga jeszcze wielu innych rzeczy, których w oglądanym przeze mnie przedstawieniu nie można było dostrzec. Nie można było również znaleźć odpowiedzi na pytanie czym ta sztuka w wersji gorzowskiej jest ostatecznie: farsą (jak chciał reżyser), komedią, groteską w stylu dell arte, sztuką obyczajową stylizowaną pod hiszpański folklor, czy też sceniczną opowieścią z łezką, o prześladowanym przez niesforną żonę starym szewcu.

W roli małżonków Szewcowej i Szewca wystąpili Krystyna Niemczyk i Czesław Meissner. I tu pewne zaskoczenie w stosunku do roli tytułowej. Jej wykonawczyni, aktorka przecież o bardzo dużym scenicznym doświadczeniu i niebagatelnym dorobku, w roli tej nie mogła się odnaleźć, w konsekwencji rozczarowując. Obdarzona dużym scenicznym temperamentem ale również umiejętnością lirycznych wyciszeń, tu wykorzystała do maksimum jedynie to pierwsze. Już bardziej przekonywującym w skali tego przedstawienia był Czesław Meissner, dosłownie zakrzyczany przez swą małżonkę. W pozostałych rolach wystąpili: Władysław Trojanowski, Barbara Grudzińska, Karolina Salanga, Lidia Jeziorska, Ewa Lichodziejewska, Janusz Malec, Jerzy Gmyrek oraz "programowy anonim" w roli rezolutnego Chłopca.

Scenografię do przedstawienia projektowała Zofia Pietrusińska, stronę choreograficzną przygotował Roman Matysiak.

Kolejną premierą, jak zapowiada teatr gorzowski, ma być sztuka Witkacego "W starym dworku". Miejmy nadzieję że trudny i intelektualny teatr witkacowski, będzie miał na gorzowskiej scenie więcej szczęścia niż poetycki hiszpański autor.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji