Artykuły

Areszt zamknął się na teatr. Tylko co z resocjalizacją

Dyrekcja aresztu śledczego w Lublinie zlikwidowała Teatr Pod Celą, dobrze sprawdzającą się formę resocjalizacji osadzonych. - Dzięki teatrowi mieli większą szansę powrotu do normalności, nie rozumiem tej decyzji i jestem nią rozczarowany - mówi "Gazecie" reżyser teatralny Łukasz Witt-Michałowski.

Wszystko zaczęło się w 2007 roku, kiedy Łukasz Witt-Michałowski [na zdjęciu] zaproponował płk. Zbigniewowi Drożyńskiemu, ówczesnemu dyrektorowi aresztu śledczego w Lublinie, że przygotuje spektakl z osadzonymi w roli aktorów. Premiera "Lizystraty" według Arystofanesa odbyła się w czasie festiwalu "Konfrontacje Teatralne" i okazała się olbrzymim sukcesem - widzowie na przedstawienie przyszli do aresztu.

Odkryciem Teatru pod Celą jest Dariusz Jeż, który po zakończeniu wyroku nie zerwał kontaktu ze sztuką. Obecnie jest aktorem Sceny Prapremier InVitro założonej przez Łukasza Witta-Michałowskiego i gra w jej kolejnych spektaklach. W "Złym" kreuje głównego bohatera, sztuka częściowo jest inspirowana historią jego życia.

W ciągu trzech lat Teatr pod Celą przygotowywał kolejne premiery. W czerwcu "Rozmowy z katem", w których Łukasz Witt-Michałowski był już tylko konsultantem artystycznym, bo osadzeni sami pracowali nad sztuką. Autorem scenariusza był Zbigniew K., który zagrał Jurgena Stroopa, a w pozostałych rolach obsadził kolegów z aresztu.

Teatr w lubelskim areszcie dostrzegło i pozytywnie oceniło Ministerstwo Sprawiedliwości, bo w 2009 roku Łukasz Witt-Michałowski dostał złotą odznakę za "zasługi w pracy penitencjarnej". Reżyser mówił wówczas o uczestnikach Teatru Pod Celą: - Z tego co wiem, dziesięciu osobom skrócono wyroki, i nie słyszałem, aby powrócili do dawnego procederu.

Przez Teatr Pod Celą przewinęło się około 50 osób. Pozytywnie eksperyment teatralny z perspektywy czasu ocenia płk. Zbigniew Drożyński, obecnie dyrektor zakładu karnego w Opolu Lubelskim. - Zorganizowanie teatru w areszcie to niełatwa sprawa, ale z jego uczestnikami nie było żadnych problemów. Gdyby nadarzyła się okazja, podobne przedsięwzięcie zrobiłbym w Opolu - powiedział wczoraj "Gazecie" płk. Zbigniew Drożyński.

Decyzję o rozwiązaniu Teatru Pod Celą została podjęta we wrześniu. Ppłk. Zbigniew Migal, dyrektor aresztu przy ul. Południowej we wczorajszej rozmowie z "Gazetą" potwierdził, że grupa "zawiesiła działalność", ale po wyjaśnienia odesłał do rzecznika. - Teatr Pod Celą przestał działać, bo skierowaliśmy aktywność na inne obszary działalności penitencjarnej, na przykład w grudniu odbędzie się seminarium o współpracy aresztu z lokalnym środowiskiem - usłyszeliśmy od kpt. Krzysztofa Stefanowskiego, p.o. rzecznika aresztu śledczego w Lublinie.

Zapytaliśmy, czy decyzja o rozwiązaniu Teatru Pod Celą miała jakikolwiek związek z przeniesieniem Zbigniewa K. do innego zakładu karnego na Lubelszczyźnie. - Powód przetransportowania więźnia jest tajemnicą służbową. Przypuszczam, że chodziło o względy organizacyjne, być może związane z bezpieczeństwem aresztu śledczego - uciął Krzysztof Stefanowski. I przyznał, że nie ma wiedzy, czy przeniesieni zostali także inni aktorzy Teatru Pod Celą.

- Zbyszek tak naprawdę był sprężyną kulturalnych wydarzeń w areszcie, nie tylko jeśli chodzi o teatr. Współorganizował spotkania m.in. ze sportowcami, na Południowej udało się nawet zrobić koncert Nigela Kennedy'ego i grupy Kroke - powiedział reżyser Łukasz Witt-Michałowski. I dodał: - Dzięki teatrowi ci ludzie mieli większą szansę na powrót do normalności, bo zajmowali się czymś konstruktywnym. Nie rozumiem decyzji o zamknięciu Teatru Pod Celą i jestem nią rozczarowany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji