Artykuły

Zawieszenie rozpasanych emocji

Spektakle festiwalu Nowa Klasyka Europy w Łodzi ocenia Dariusz Pawłowski w Dzienniku Łódzkim.

Mamy w Łodzi ważną imprezę teatralną. Można to już rzec o Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Klasyki Światowej, zorganizowanym przez Teatr im. Jaracza, bo obejrzeliśmy większość z prezentowanych na nim spektakli. I co na festiwalu teatralnym może najważniejsze, o tym, co ujrzeliśmy, chce się rozmawiać.

Zaczęło się energetycznie i modnie. Jeden z najmodniejszych obecnie reżyserów teatralnych na świecie, Alvis Hermanis, w swojej adaptacji ''Panien z Wilka'' Jarosława Iwaszkiewicza (produkcja włoskiego Teatro Storchi pod egidą Emilia Romagna Teatro Fondazione) wciągnął widzów w wir teatralnej mody: i to zarówno pod względem scenicznych rozwiązań, jak i fantastycznych kostiumów, zmienianych co kilka minut przez rozbierające się i ubierające na scenie aktorki. Oglądamy więc teatr narracji, pełen wyśmienitych pomysłów (już samo wprowadzenie bohaterek do dramatu błyszczy radością z robienia teatru), utrzymujący wszystkich aktorów przez cały czastrwania spektaklu na scenie oraz wykorzystujący rekwizyty i inne jego elementy w zmieniający się sposób (strzelba staje się wiosłem, krzesła - konfesjonałem, kobiety - kaczkami itd.).

Teatr to trochę zimny, z zamiaru nie uruchamiający głębokich emocji pomiędzy postaciami, ale także (co już raczej zamiarem nie jest), poza zachwytem formą, pozostawiający nieco w obojętności widza. Ale za to jakiż odprężający, przyjemny, ładny, precyzyjny, zmysłowy i rozpasany, przepełniony zapachem kobiety!

Drugi dzień i ''Ostatnia taśma Krappa'' Samuela Becketta w reżyserii i wykonaniu Roberta Wilsona (Change Performing Arts, Mediolan) rzucili nas na przeciwległy biegun teatru (i to też ważny wyraz pierwszej edycji łódzkiego festiwalu: teatr nie tylko z różnych części Europy, ale i z różnych rejonów samej sztuki). Teatr to eksperymentalny, wysmakowany estetycznie i formalnie, testujący wrażliwość widza (także czysto fizyczną) i oddziałujący na nią nie tylko obrazem, słowem i dźwiękiem, ale wymagający od odbiorcy kreowania zaskakujących nawet czasem skojarzeń.

U Wilsona każda sekunda trwającego około 70 minut widowiska jest przemyślana, ma swoje uzasadnienie i rozmaite sensy. A wszystko naładowane jest dużą dawką emocji: w klimacie samotności, starości i celebracji każdego gestu w rozpaczy z powodu przemijania i odchodzenia wszelkich szans w niebyt. Eksperyment o skomplikowanej strukturze, ale jakże efektowny, wieloznaczny i zapadający w pamięć.

Jeszcze innymi sposobami przemawiała do nas ''Mewa'' [na zdjęciu] Antoniego Czechowa w reż. Jurgena Goscha (Deutsches Theater Berlin/Volksbuhne Am Rosa-Luxemburg-Platz). Kanonicznie przywiązany do tekstu Czechowa spektakl atakuje swego rodzaju monotonnością. I tu aktorzy, jak u Hermanisa, pozostają niemal cały czas w komplecie na scenie, nie rzucają się jednak w erotykę zdarzeń i doznań, a stają pod ścianą, zmieniając się z uczestników w obserwatorów. Tak, jakby ich postacie cały czas liczyły na to, iż ktoś pokaże im, że coś się dzieje, choć dobrze wiedzą, że nie stanie się nic aż do końca...

Teatr przenoszący Czechowa we współczesność, choć wcale nie współczesnymi środkami, ale jakże przejmującym zamykający się zawieszeniem akcji. Na szczęście to zawieszenie potrwa tylko kilka dni, do kolejnych festiwalowych wydarzeń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji