Artykuły

Bydgoszcz. Konflikt między choreografem i dyrektorem

Marek Zajączkowski wczoraj po raz ostatni odwiedził bydgoską Operę. Ze swoim zespołem żegnał się ukradkiem, przed gmachem. Dyrektor Opery Nova nie chce rozmawiać o powodach jego odejścia.

W poniedziałek po raz ostatni w tym roku Opera wystawiła "Pana Twardowskiego". To ten spektakl przyszedł obejrzeć Zajączkowski [na zdjęciu]. Był nie tylko jego choreografem, ale i autorem inscenizacji. "Pan Twardowski" miał swoją premierę w 2007 r. na Bydgoskim Festiwalu Operowym. Po raz pierwszy w historii Opera inaugurowała wtedy BFO baletem. - Chcemy pokazać, że nasz zespół baletowy idzie bardzo do przodu. To, co było kiedyś naszą piętą achillesową, już nią nie jest - chwalił się dyrektor ON Maciej Figas.

A było to możliwe właśnie dzięki Zajączkowskiemu, który zrewolucjonizował bydgoski zespół. 46-letni choreograf pojawił się w naszym mieście w 2005 r. Wcześniej tańczył w najlepszych teatrach muzycznych na świecie - m.in. w Operze Paryskiej, Teatrze Bolszoj w Moskwie czy mediolańskiej La Scali. W Polsce zaczął pracę jako choreograf najpierw w Operze Krakowskiej, potem w Operze na Zamku w Szczecinie.

To Zajączkowski sprawił, że grupa bydgoskich tancerzy przestała być wreszcie dodatkiem do przedstawień. Pod jego kierunkiem rozkwitli i przygotowywali kolejne, rewelacyjne widowiska. Najgłośniejszy był "Pan Twardowski". Miał nie tylko entuzjastyczne recenzje, ale zdobył także Nagrodę im. Kiepury dla najlepszego spektaklu sezonu pobijając m.in. głośnego, warszawskiego "Upiora w operze".

Jak się jednak okazało, to był jeden z ostatnich sukcesów Zajączkowskiego na bydgoskiej scenie. W marcu 2009 r. zapowiadano wprawdzie kolejną premierę - "Kopciuszka", bazującego na pamiętnikach Anny Frank, jednak w ostatniej chwili dyrektor Maciej Figas ją odwołał. Oficjalnie "z powodu choroby choreografa". - Plany pokrzyżowała mi kontuzja lewej stopy - mówił wtedy Zajączkowski. - Między palcami pojawiła się narośl, a na pięcie ostroga.

Choć zwolnienie lekarskie choreografa zaplanowane było tylko na dwa tygodnie, dyrektor przesunął premierę o kilka miesięcy. I wymienił choreografa. Spektakl dokończyła Iwona Runowska-Badurek. Nowym szefem zespołu została Ilona Jaświn-Madejska.

- Po odwołaniu premiery, gdy ostatniego dnia marca przyszedłem do pracy, portier mnie nie wpuścił. Powiedział, że "ma zakaz" - opowiada choreograf. - Potem dostałem wypowiedzenie. Zarzucono mi, że przyjąłem zły system pracy, który nie daje efektów i że źle dobierałem tancerzy. Wtedy się załamałem, wpadłem w depresję - opowiada.

Dlaczego Maciej Figas pozbył się choreografa, którego do niedawna tak wychwalał?

- Prasa nie jest dobrym polem do rozstrzygania, kto z jakich powodów został zwolniony z pracy - ucina Maciej Figas. O czasie, w którym baletem kierował Zajączkowski, mówi krótko: - To bardzo ciekawy okres, który ma swoje blaski i cienie. Historia oceni, jakim był kierownikiem i choreografem. I dodaje: - Dopóki sprawa jest w sądzie, a pan Marek wniósł sprawę o odszkodowanie, nie chcę o tym mówić.

W poniedziałek Zajączkowski zjawił się w Operze, by po raz ostatni obejrzeć swój sztandarowy spektakl i pożegnać się z zespołem. Ale mógł rozmawiać z tancerzami tylko przed gmachem. - Mam zakaz wchodzenia na zaplecze - tłumaczył.

Jak dodaje, na razie pozostaje bez stałego zajęcia. - W mojej sytuacji kontraktu należałoby szukać dwa lata wcześniej. Teraz nie mam na to szans.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji