Chłopaki płaczą
"Intymność" w reż. Iwony Kempy w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Tadeusz Nyczek w Przekroju.
W tej "Intymności" tylko kobiety są facetami.
Intymność? Jaka tam intymność; szóstka aktorów (wymieńmy ich: Dominika Bednarczyk, Marta Waldera, Sławomir Maciejewski, Marcin Kuźmiński, Grzegorz Mielczarek, Błażej Wójcik) jest cały czas na scenie, skądinąd prawie pustej (parę krzeseł, lodówka), w jasnym świele i cały czas w ruchu: mówią, krzyczą, śmieją się, grają z publicznością, sporo improwizując, udają instrumeny, wygłupiają się, ale to jest akruat na temat, bo spektakl opowiada o wiecznych chłopcach (znacie ten typ: pełny luz, T-shirt, adidasy, klapki), takich, co to raczej migają się w życiu, dorośli, ale infantylni, mają rodziny, ale przeważnie są rozwiedzeni, udają szczęśliwych i szpanują, a jak ich przycisnąć, wychodzą z nich sentymentalne mięczaki, przy których każda kobieta wydaje się - w odróżnieniu od nich - dorosłym i odpowiedzialnym facetem, oczywiście unieszczęśliwianą przez tych rozkosznych bęcwałów, niepoważnych dupków umiejących żyć od wyskoku do wyskoku, od kochanki do kochanki, przżywających dramat zostawianych dzieci, ale szybko pocieszających się w towarzystwie narzeczonych albo innych chłopcodupków, i choć wszystkie te gry i zabawy męsko-damskie wydają się do znudzenia znane, nawet banalne, telenowelowe, czuje się, że kobieta reżyserka miała przy tej robocie własną intymną satysfakcję, i to jest może jedyna prawdziwa intymność w tej "Intymności".