Artykuły

Entartete kunst - człowiek zwyrodniały

Współczesna dramaturgia stawia przed widzem-czytelnikiem barierę dla niektórych wręcz nie do pokonania. Potencjalny odbiorca przyzwyczajony jest, niejako poprzez samo bywanie w teatrze, do repertuaru klasycznego. Jego wyznacznikiem może być Mrożek, Beckett, Mickiewicz, Szekspir, czasami Strindberg, a rzadziej Durrenmat. Jeśli decyduje się na odejście od głównego nurtu ma zazwyczaj na myśli teatry alternatywne, preferując uznane grupy-placówki - kiedyś Grotowskiego, Kantora, teraz bardziej Derevo. A oto zmusza się go do oglądania tego, co ukochała sobie Europa ostatnich lat, nowej dramaturgii.

Nowa dramaturgia to nic innego jak powiew nowości w zatęchłych od kurzu salach teatralnych całej Europy. To teksty wprowadzane na scenę przez młodych reżyserów, co więcej - teksty te są pisane przez zupełnie młodych dramaturgów. Ale to co je łączy ze sobą, to sposób opowiadania o świecie oraz, co najważniejsze, tematy, jakich dotyczą. Dla wielu teatromanów było szokiem, kiedy na scenie zobaczyli pierwszy raz to, co proponowane było w pierwszej fazie panowania młodej dramaturgii - seks, narkotyki, przemoc, gwałty. Wejście tych dramatów na sceny Europy rozpoczęło się w Royal Court Theater w Londynie i zaczęło się od trzęsienia ziemi. Potem było tylko coraz gorzej.

Faza brutalizmu, która przeszła przez sceny najbardziej poważanych teatrów naszego kontynentu, zakończyła się jednak, kiedy twórcy odczuli, że szok nie jest już językiem, który przemawia do publiczności. W tym czasie zaczęto tworzyć dramaty oparte na próbie zrozumienia i wyjaśnienia naszej rzeczywistości, ale zupełnie innymi metodami. Z takiego postanowienia wynika twórczość Ingmara Villqista, polskiego dramaturga ukrywającego się pod pełnym tajemnicy skandynawskim pseudonimem. Villqist to postać tajemnicza. Urodzony w Chorzowie w 1960 roku, jest absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego. Historyk sztuki, wykładowca akademicki, dramatopisarz, reżyser. Jest twórcą autorskiego teatru "Kriket" z Królewskiej Huty. Mieszka i pracuje w Warszawie.

Do osiągnięć Villqista w dramatopisarstwie zaliczyć możemy niewątpliwie "Noc Helvera", czy cykl krótkich form "Beztlenowce". Jego sztuki wystawiane są aktualnie w kilkunastu ośrodkach teatralnych w Polsce. W najbliższym czasie na specjalne zamówienie poznańskiego Teatru Polskiego odbędzie się prapremiera światowa sztuki "Entartete kunst", napisana specjalnie dla tej sceny. "Entartete kunst" to nazwa "sztuki wynaturzonej". Została ona użyta pierwszy raz w dniu otwarcia Domu Niemieckiej Sztuki w Monachium przez Hitlera. Tak nazywali Niemcy III Rzeszy sztukę, która me podpinała się pod faszystowski ideał. Dla Villqista jest to tylko pretekst do pokazania człowieka jako narzędzia, ale i człowieka jako wroga dla innych. Fabuła jest prosta.

Akcja dzieje się w dniu Wielkiego Pochodu w mieście, którego nie da się znaleźć na mapie (nigdzie, czyli wszędzie). Wszystko odbywa się w pokoju zastawionym szafami z książkami, słojami z formaliną, w których pływają szczątki niewiadomego pochodzenia, jest tam wanna, jest stół, na którym stoi maszyna do pisania, jest krzesło. W tym pokoju przesłuchiwani są kolejni twórcy. Prowadzone jest śledztwo. Jakie? Trudno powiedzieć. Najprawdopodobniej chodzi w nim o wyciągnięcie z autorów dzieł muzycznych, literackich, malarzy - aktu skruchy, a. może tylko przyznania się do winy. Absurdalność tej machinerii wiecznych tortur i wiecznych pytań objawia się, kiedy okazuje się, że śledztwo prowadzone jest przez marynarzy okrętu podwodnego. Ofiary niemiłosiernie skatowane później są kąpane, myte, golone i wypuszczane na wolność. Chciałoby się powiedzieć - Kafka. Dlaczego? Wystarczy tylko przyjrzeć się postaciom Pierwszemu, Drugiemu, Rottermeisterowi, czy Dziewczynie, aby dostrzec, że bardziej skomplikowane relacje nawiązują się pomiędzy oprawcami, a nie pomiędzy nimi a ofiarą. Szczególnie, że ofiary wychodzą z pokoju wykąpane i czyste, a oprawcy zostają. Villqist stawia w swojej sztuce pytanie - na ile relacja człowieka z człowiekiem jest taka, jak była kiedyś; kiedy doszło do tego, że kontakt człowieka z człowiekiem stał się tak wynaturzony. Pozostawia te pytania jednak bez odpowiedzi. To ciekawe opowiadać o śledztwie niszczącym sztukę wynaturzoną, po to tylko, aby pokazać wynaturzoną sztukę obcowania człowieka z człowiekiem. I ona jest chyba właściwe "entartete". W ostatniej scenie Pierwszy, który wydaje się być cały czas uosobieniem miękkości i słabości, przez którą przebija wola bycia silnym i mocnym, spotyka małego chłopca. Okazuje się on uosobieniem czystości. Zbiera oszlifowane szkiełka, mówiąc że to są gwiazdy. Pierwszy widzi w nim siebie. Niedościgniona czystość, wiara, naiwność, która wydaje się wielkim darem. Wychodzą razem z pokoju, jak pogodzeni - wreszcie. Po chwili dziecko wraca i... Nawet tutaj zwyrodnienie zwyciężyło.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji