Łódź. Spór dyrektora i aktorek trwa
- Świętowanie sukcesu przez Wolańskiego uważamy za przedwczesne. Mamy siedem dni na odwołanie, które jest opracowywane i zostanie złożone przez reprezentujących nas prawników - mówią byłe aktorki Arlekina po decyzji prokuratury o umorzeniu sprawy konfliktu w teatrze.
Waldemar Wolański, dyrektor teatru Arlekin, zwołał konferencję w sprawie decyzji prokuratury w sprawie nieobyczajnych zachowań w teatrze. Sprawę umorzono.
Przypomnijmy. Aktorzy wnieśli pozew do sądu o ustalenie stosunku pracy. W teatrze pracowali na podstawie umów o dzieło. Chcą, by przywrócono ich na dotychczasowe stanowiska. Domagają się umów o pracę. Według Wolańskiego kontrakty podpisano zgodnie z prawem, a pozwem o mobbing aktorzy próbują jedynie nagłośnić sprawę.
- Byli aktorzy tego teatru złożyli do sądu pozew o molestowanie. Otrzymaliśmy wczoraj informację, że dochodzenie nie będzie dalej prowadzone - mówił Wolański.
- Osobiście składam panu wyrazy współczucia. Dziękuję za prowadzenie teatru w tak trudnym czasie - dodała pani prezydent Wiesława Zewald obecna na konferencji. - Takie lekcje są ważne. Pokazują, kto jest naszym przyjacielem. Mam nadzieję, że kolejne lata pracy w Arlekinie przebiegną dla pana pomyślnie.
Na konferencję przyszły byłe aktorki Arlekina Anna Guzik i Anna Zadęcka-Zięba. Ich zdaniem decyzja Prokuratury Rejonowej Łódź-Polesie o umorzeniu dochodzenia w sprawie molestowania seksualnego i mobbingu wobec aktorów Teatru Lalek "Arlekin" jest nieprawomocna. Chcą, by sąd zajął się sprawą o ustalenie stosunku pracy, która nie została jeszcze rozstrzygnięta. - Dlatego świętowanie sukcesu przez Wolańskiego uważamy za przedwczesne. Mamy siedem dni na odwołanie, które jest opracowywane i zostanie złożone przez reprezentujących nas prawników - komentowały Guzik i Zadęcka-Zięba, które czekały przed teatrem na dziennikarzy.
- Chodzimy na spektakle. Znamy swoje głosy. Słyszymy, że wykorzystywane w przedstawieniach piosenki są nasze - mówiła Guzik. - Zostały zarejestrowane, gdy pracowałyśmy w teatrze. Na korytarzach wiszą nasze zdjęcia. Oznacza to dla nas, że wciąż jesteśmy pracownikami teatru.
Dyrektor twierdzi, że piosenki nagrano od nowa. Zastanawia się nad złożeniem pozwu o naruszenie praw osobistych i teatru.