Artykuły

Makabreska kuglarska... o nas

"Fumum vendere" w reż. Agaty Biziuk Nieformalnej Grupy Avis . Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Od dewotki Scholastyki, przez strasznego urzędnika, rzężącego rzeźnika, dziwaka komedianta, po dewianta policjanta... Osobliwych figur tu dostatek, a wszystkie zjawiają się w jednym celu: zdemaskować ludzką naturę

I choć prawie wszystkie śmieszą, to właściwie śmiać się nie ma z czego - bo śmiejemy się poniekąd z samych siebie. Cóż z tego, że główni bohaterowie spektaklu "Fumum vendere", zwani dalej "pokaleczeńcami", są wynaturzeni, przerysowani, groteskowi i można by machnąć ręką, że mnie - nas to nie dotyczy..., to jednak machnąć nie można, bo jednak dotyczy. Takimi pokaleczeńcami bywamy sami, albo też się o nich codziennie obijamy, nie walczymy, dajemy przyzwolenie, aż w końcu sami się nimi stajemy.

Najnowszy spektakl Nieformalnej Grupy AVIS wedle tekstu i w reżyserii Agaty Biziuk mówi o tym wyjątkowo dotkliwie - obnaża to, co w człowieku żałosne, śmieszne, ale też... ludzkie. To bardzo dojrzały spektakl, choć sprawiający wrażenie rozhisteryzowanego; celnie uderzający w ludzkie przywary, choć niekiedy dający pozór ledwie błahostki. Niech nie zmyli nas jednak katarynkowy rytm przedstawienia, miganie obrazów jak w kalejdoskopie, kuglarski show - w rzeczywistości dostajemy przemyślaną, choć makabryczną wizję ludzkiej mentalności. Trudno uwierzyć, że przygotowywanie tak dojrzałego spektaklu zaczęło się właściwie od niczego, a kolejne sceny, teksty rodziły się po drodze, narastały podczas prób. Trudno uwierzyć też, że obfitą galerię pokaleczeńców pokazuje w sumie ledwie dwoje aktorów (Agnieszka Makowska i Olek Różanek). Zaskakiwanie widzów i budowanie tak wyrazistych postaci w takim tempie pokazuje miarę ich talentu.

Oto stelaż z zasłonkami, rodzaj parawanu, prosta szafka, mikrofon, parę drobnych rekwizytów. I już. A w ciągu godziny cały ten zestaw w rękach aktorów przerodzić się potrafi w kilkanaście najróżniejszych różnych przestrzeni. Mieszkanie prowincjonalnej obłudnej pańci, co diabła ma za skórą, mieszkanie poprawnego - wedle przyjętego schematu - małżeństwa, urząd z wszechwładnym władcą Urzędnikiem, pacyfikującym kolejne zastępy pokornych Józefów K., mieszkanie kochanki starszego aspiranta... Wszystko się zmienia tu jak w kalejdoskopie, miga, iskrzy, a to za sprawą ni to kuglarzy, ni to akwizytorów krętaczy, sprzedających cuda-niewidy, eliksiry miłości, rozmaite historie, w których przejrzeć się możemy my sami. Komedianci są prawdziwi i fałszywi jednocześnie, śpiewają i melorecytują, mówią tekstem, jakby wprost z ewangelii i rzucają mięsem, aż ucho więdnie. Wyjątkowy to tygiel gatunków, form, różnych światów, języków (z przewagą rynsztokowego), min, emocji, nastrojów. W jednej chwili jest wesoło, za chwilę robi się strasznie i śmiech zamiera nam w gardle (poruszająca scena delikatnie, ale i niezwykle sugestywnie dotykająca tematu pedofilii). Teatr muzyczny (aktorzy, skądinąd bardzo ciekawie, śpiewają między kolejnymi scenami) miesza się tu z teatrem ożywionej formy (wybór lalek, przedmiotów animowanych przez aktorów - jest naprawdę spory).

Nie mogę wyjść z podziwu, jak wszechstronną aktorką stała się Agnieszka Makowska. Że jest utalentowana, widać było już w "Kąsaniu", "Skrawkach" Kompanii Doomsday oraz w "Horror Vacui" Grupy Avis. "Fumum..." jednak to już zupełnie nowy etap. Makowska lekko przechodzi z jednej historii w drugą, właściwie bez zmiany strojów, przyobleka się w nową twarz: z dewotki w rezolutne dziecko, z dziecka - w petenta, i tak dalej.... Mistrzowska scena to ta, w której jako pani Scholastyka w rytm dzwonka melorecytuje swój bogobojny plan dnia, a jednocześnie widać, jak roznoszą ją wręcz erotyczne ciągoty.

Olek Różanek - aktor związany ze Szczecinem też nie ustępuje jej pola. Wcielając się w kolejne postaci (polecamy starszego aspiranta, który lubi się bawić w piszczącego pieska i panią) wywołać potrafi w widzach wiele emocji: bywa demoniczny, zblazowany, manieryczny, odstręczający.

Na koniec jeszcze słowo w kwestii tytułu spektaklu: jak rzadko który odzwierciedla jego treść. "Fumum vendere" to z łacińskiego - sprzedawać dym, mamić ludzi obietnicami bez pokrycia. O ile w spektaklu błazenada kuglarzy jest wyjątkowo sensowna, bo demaskuje ludzką naturę, o tyle w codziennym życiu showmani nie zawsze obdarzeni są taką intuicją. Iluż mamy takich kuglarzy, błaznujących handlarzy we współczesnym świecie - politycznym, artystycznym, religijnym? Spragnionym treści sprzedają byle papkę, która rozwiewa się jak dym.

Spektakl został zrealizowany we współpracy z Teatrem Lalek Pleciuga w Szczecinie, Teatrem Nowym w Łodzi oraz Białostockim Teatrem Lalek (współpraca dramaturgiczna Konrad Szczebiot). I tylko żal, że Grupa Nieformalna Avis, związana z Białymstokiem, tak rzadko w nim gra.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji