Artykuły

Być bliżej

"Intymność" w reż. Iwony Kempy w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Jest jutro. Nim zaczną od początku - w foyer ktoś duma, gdzie usiąść na widowni. W pierwszym rzędzie? Przyszedł trochę wcześniej.

Szatnia, czekanie na gong, nagłe macanie kieszeni i w głowie stary, jak pies wierny epistemologiczny werset teatromana: "Gdzie, k..., numerek wpier...". Gong, widownia i reszta. Nic nowego. Nic - poza jednym. Było się już na tym, widziało się i się wie, że w prologu wyreżyserowanej przez Iwonę Kempę "Intymności" Hanifa Kureishiego światło przejdzie z żółci w prosektoryjny blask'a Jay (Sławomir Maciejewski), pan w średnim wieku, wypowie zdania, co będą jak kry: "To najsmutniejszy wieczór w moim życiu. Odchodzę i już tu nie wrócę". Tak, wie się to już, to i tysiąc innych rzeczy, lecz nie wie się, gdzie usiąść, żeby być bliżej. Pierwszy rząd? Za daleko. Więc? Wejść w żółte powietrze, stanąć obok Jaya, by tuż przy uchu usłyszeć jak Jay zlepia smutek z wieczorem i całym życiem?

Na przykład, choć trudne to, bo Jay wciąż drepcze. Krzesła, lodówka, materac, ściana, lodówka, ściana, krzesła, ściana - a każda koloru... Martwego mchu? Rdzy? Beżowych popiołów? Niech będzie: koloru czasu przeszłego-dokonanego. W tym pudełku prawie pustym Jay będzie się spowiadał przez godzinę, chodząc wciąż. Przed tymi, którzy kiedyś wyspowiadali się tutaj z tego samego - kruchym Wiktorem (Grzegorz Mielczarek) i samczym Yanem (Błażej Wójcik). Przed Asifem (Marcin Kuźmiński), który wciąż łudzi się, że nigdy nie będzie musiał się spowiadać, bo nigdy nie porzuci domu. Przed swą żoną Suzan (Dominika Bednarczyk), już bezsilną. Przed Terapeutką (Marta Waldera), bezsilną jak zwykle. Powie: smutek, wieczór, życie. Doda: "Kiedy jutro rano kobieta, z którą żyłem przez ostatnie sześć lat, odjedzie na swoim rowerze do pracy, a nasze dzieci pójdą z nianią do parku grać w piłkę, spakuję swoje rzeczy... i opuszczę dom". Wszystko jest jasne. Mógłby niczego więcej nie mówić.

Mógłby - lecz mówi. Mówi on, mówią inni. Z kraks życiowych (Wiktor, Yan), z sytej pychy bycia wzorowym łbem rodziny (Asif), ze zdumienia nicowanego starymi pretensjami o wszystko (Suzan), z nic nie znaczącej fachowości psychologicznej (Terapeutka), z przerażenia ciepłego jak kot (Jay), mieląc słowa, mieszając przeszłość z teraźniejszością, pamięć z wymysłami - lepią coś na podobieństwo psychodramy. Ufają, że gra ta ukoi, usprawiedliwi, pozwoli zapomnieć, przyniesie sen spokojny? Można pytać - i nic ponad to.

W "Intymności" Kempy nie ma ani krzty pewności. Głowy nie dam nawet za to, że istotą jej seansu jest trauma rozstania, anatomia bólu rozwodowego bądź łez, co się układają w szloch: "A nie szkoda ci dzieci?!" Tu - w nieuchwytności - Kempa jest doskonała. Nie karci, nie poucza, nie rozdziela win, nie analizuje, nie wykazuje wyższości kobiety nad samcem, nie serwuje recept i nie nudzi starą frazą o Bogu, który złączył, więc człowiek niech nie rozdziela. Nie, nic z tych pensjonarskich uniesień. Bez nich "Intymność" staje się opowieścią o rozstaniu jako losie, a nie jednorazowej ciemności, która pierzchnie, gdy się, chłopie, opamiętasz i światło włączysz.

Nie pierzchnie. Ciemność nie pierzcha, ona puchnie. Od tamtej pierwszej rysy na szepcie "kocham cię", od tamtego pierwszego pęknięcia w dotyku. Od zawsze. Nie dało się ominąć rysy i pęknięcia. A później dochodziły kolejne, dzień po dniu, uparcie, aż obróciło się życie w stos niemożliwy. Nic nie dało się zrobić na początku, więc co można zrobić tu, teraz? Dalej nic. I w pudełku koloru czasu przeszłego-dokonanego figurki Kempy znów nic nie mogą. Pielęgnują bezradność. Każda na własną rękę, choć przecież są razem.

Tak, na własną rękę. Więc - samotność? To jest sedno przedstawienia, to też zdaje się być znakiem Kempy. Mało kto tak delikatnie jak ona potrafi, reżyserując aktorów - reżyserować samotność. Nie inaczej jest w granych na tej samej scenie "Rozmowach poufnych" sprzed kilku lat, tak jest w delikatnej, bezlitosnej "Intymności". Patrzysz i wiesz, że pierwszy rząd to za daleko. Chcesz wrócić i być, ale tam. W pudełku, tuż obok 6 samotności, z których każda to całe życie tracenia rzeczy i ludzi. Ile jest dziś w Polsce teatru, do którego się wraca, żeby być bliżej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji