Artykuły

"Czym chata bogata" - Wrażenia z teatru

Rewia, czy raczej Kabaret Literacki, jest instytucją nieodzowną w zdrowym społeczeństwie, gdyż jest wentylem na wszelkie w nim przerosty i zboczenia. Dlatego każdą imprezę tego typu należy traktować poważnie, pomimo pozorów jej błahości. Oto mieszany zespół zawodowo-amatorski polskiego teatru w Londynie wystąpił w "Ognisku" z rewią pt. "Dobry wieczór". Zręczny dwuznacznik! Ale bliższym prawdy byłby tytuł: "Czym chata bogata", bo - jak mawia Wiech - "Z czym do gości?"

Dano retrospektywny przegląd przebojów, przeważnie autorstwa Ref-Rena. Ale również znalazły się tam utwory Hemara, konferansjerka A. Bożyńskiego, rodzynek (skecz) Toma i nowalijki Marii Drue. Najlepsza była jej pióra samokrytyka życia teatralnego w Prologu. Poza tym wiadomo, że Ref-Ren niechętnie się para satyrą społeczno-polityczną, poprzestając na ogół na obyczajowej. A przecież ta pierwsza jest nerwem każdej ambitnej nadscenki.

Toteż dziwią się ludzie, że kabaret literacki na emigracji nie wykorzystuje swych możliwości dla swobodnej krytyki możnych tego świata i światka. Choć robią to nawet w Kraju, ale rzecz jasna - krytym ściegiem. A u nas marnuje się tyle sposobności do swobodnego wypowiedzenia się - od Breżniewa, przez Kissingera i Forda, aż do Amina włącznie. A między swoimi nie brak takżę przerostów ambicyjnych w kołach kombatanckich, radiowych, czy literackich, godnych kpiny. Nikt się jednak do tego nie kwapi lub na nią nie odważa. Wszyscy są jakby nietykalni.

Oczywiście mobilizacja odpowiednich autorów nie jest łatwa, ale trzeba ją podjąć. Wszak są cięte pióra, jak Łobodowskiego, Nowakowskiego, Cywińskiej i in.

Wróćmy do omawianego widowiska. Gwiazdą tej "wiązanki przebojów" jest słusznie Irena Delmar, wciąż jaśniejąca urodą i wraz z swymi toaletami jest dużą atrakcją wieczoru. Ale z głosem, dykcją i rozrzutnymi ruchami rąk wyraźnie widać, że znów wyszła spod surowego oka hemarowskiego. Jeśli nie szarżuje - jak chce jeden z recenzentów - to na pewno na scenie przesadza. Drugą atrakcję stanowi do niedawna jeszcze "cudowne dziecko teatru" o żywym temperamencie scenicznym - Małgorzata Pragłowska, dziś dorosła już kandydatka na aktorkę, której niedostatków wymowy i emisji głosu nie zdążyła wyczyścić nieodżałowana Barbara Reńska. Toteż nic dziwnego, że do nieco bardziej udanego popisu zaliczyć wypada jej taneczne "Hop dziś dziś", układu Janiny Jakubówny.

Z mężczyzn, Marek Gamski jest aktorem dramatycznym, "młodym amantem" z jedyną konkurencją, chyba tylko w Witoldzie Schejbalu, ale i jeden i drugi ma mało naturalnej "vis comica", aby rozbawić widownię. To samo dotyczy tak wytrawnego aktora, wcale zasłużonego dla sceny emigracyjnej, dziś już należącego do starszego pokolenia, to jest do Adolfa Bożyńskiego. Przynajmniej próbuje on iść w ślady niezrównanego i niezapomnianego Fryderyka Jarosy'ego, z czasów, gdy polski kabaret literacki był u szczytu swej chwały. W każdym razie nie trzeba było wywieszać napisu z Dalekiego Zachodu: "Proszę nie strzelać do bo robi co może!".

Wszystkim sekundował Bernard Czaplicki jako wytrwały akompaniator oraz w ogóle "Maedchen fuer alles". Kompozycje kostiumowe dla Ireny Delmar Jadwigi Matyjaszkiewicz - oszałamiające. Akcenty dekoracyjne Jana Smosarskiego pomysłowe i bardziej awangardowe niż kiedykolwiek przedtem.

Organizacja przedstawień i może również odgłosów prasowych (może?) jest dziełem prawdziwego mecenasa sceny emigracyjnej - Beno Kollera, żeby nie było nieporozumień, trzeba dodać, że "Dobry Wieczór" nie jest "Złym", tylko raczej słabym przedstawieniem, czy programem. Dlatego wymaga chrześcijańskiej pomocy w postaci podniesienia znaczenia satyry literackiej, podkreślenia ważności takiego kabaretu i zachęty do dalszych prób. Stąd wezwanie: "Spotkamy się na dobrym wieczorze".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji