Artykuły

"Na dnie" u Leona Schillera

Temat "dna" stanowi osobny rozdział w twórczości Maksyma Gorkiego i jego niewątpliwą zdobycz w literaturze rosyjskiej, a sposób przedstawienia tego drażliwego tematu nie ogranicza się tylko do naturalistycznego ukazania środowiska "dołów społecznych", związanych ściśle z systemem eksploatacji i ucisku. U podstaw twórczości Gorkiego wypisane jest słowo: człowiek, którego pisarz wierzy, o którym wie wszystko. Toteż dramat "Na dnie" jest humanistycznym protestem przeciw upadkowi człowieka, protestem, przenikniętym optymistyczną wiarą w jego możliwości. Mądrze uzupełniony przez Leona Schillera "Pieśnią o sokole" (prolog) i "Pieśnią o zwiastunie burzy" (epilog), został - jeśli można tak powiedzieć -- - wyostrzony poetycką zapowiedzią nadciągającej rewolucji.

Warto przypatrzeć się bliżej temu środowisku, będącemu w istocie zlepkiem najrozmaitszych środowisk, zepchniętym na dno życia ludziom, którzy zatrzymali się w domu noclegowym Michała Kostylewa (Władysław Staszewski) na dalszą, beznadziejną wegetację. Kostylew i jego żona Wasylisa żerują na nędzy swych lokatorów. Nawet to środowisko nizin nie jest wolne od rozkładających kapitalistyczne społeczeństwo sprzeczności - przeciwnie tu właśnie, w najprzyziemniejszej walce o byt występują one jeszcze wyraźniej, jeszcze drapieżniej. Współczucie i litość nie są tu znane, pojecie o szczęściu jest nierozerwalnie związane z pojęciem krzywdy. Toteż Wasylisa (Zofia Tymowska) w pogoni za szczęściem zdolna jest nawet do popełnienia zbrodni.

Miarę upadku najściślej wypełnia Baron (Jan Świderski), wyróżniający się nawet wśród "skończonych ludzi" brakiem charakteru. Występują w nim wyraźne cechy zdegenerowania arystokracji. Baronowi można przeciwstawić Kleszcza (Kazimierz T)ejmek), który podczas półrocznego pobytu w domu Kostylewa z niesłychaną zawziętością walczy o wydobycie się na powierzchnię. "Ja - człowiek pracy... - mówi o sobie - ...ja od najmłodszych lat pracuję... Wydostanę się... Skórę zedrę, a wydostanę się..." Kleszcz gardzi towarzyszami swego losu. "Jacy oni tam ludzie..." - mówi. Jest twardy, nie łamię go nawet agonia Anny (Halina Drohocka). Ale nieodwracalność losu ciąży nad ustrojem ucisku bardziej niż nad antyczną tragedią. W końcu i Kleszcz rozumie, że w swoim indywidualistycznym wydobywaniu się z otoczenia przegrał, że nawet "na dnie": "Rozglądnij się, a okaże się, że wszyscy są ludźmi..."

Również Wąska Piepieł (Zdzisław Szymański) pragnie za wszelką cenę wydostać się z tego środowiska, rozpocząć w oparciu o miłość Nataszy (Barbara Rachwalska) nowe życie, w którym "sam siebie mógłby szanować". Wszyscy tu na swój sposób czegoś pragną. Prosty tuka Nas tka (Ryszarda Hanin) żyje marzeniem o wyimaginowanej miłości jakiegoś Raula czy Gastona. Aktor (Stefan Środka) - nieuleczalny alkoholik, reagujący na wszystko "jakby się przyśnił", marzy o cudownym mieście, gdzie go bezpłatnie uleczą, Bubnow (Lucjan Dylrych) - sceptyk, szukający po prostu schronienia... Policjant Miedwiediew (Apolinary Possart), Kwasznia (Halina Taborska), Aliosza (Warek Wojciechowski), Krzywa Szyja (Hugo Krzyski) Tatar (Janusz Kłosiński) żyją raczej na pograniczu "dna", ale każdy z nich zagrożony jest jego otchłanią. Wszyscy mogliby stać się pełnowartościowymi członkami społeczeństwa, gdyby nie ciążyła nad nimi fatalistyczna siła społecznej niesprawiedliwości. W każdym prawie z tych ludzi drzemią wielkie i piękne uczucia, dobre skłonności, których jednak w narzuconych im warunkach nie sposób obudzić ani rozwinąć. Ze sprzeczności układu społecznego wynika nieunikniony upadek człowieka niezależnie od jego wielkości i szlachetności.

W "Na dnie" punkt ciężkości przerzucony jest z fabuły na podbudowę filozoficzną utworu. Dlatego osobno należy omówić postaci: Łukasza (Józef Maliszewski) i Satina (Leon Pietraszkiewicz), którzy reprezentują dwie postawy filozoficzne, a raczej dwie ideologie i w tej "sztuce bez bohatera" odgrywają faktycznie jego rolę.

Łukasz wprowadza do sztuki element dramatyczny, jego zjawienie się i postępowanie stwarza w stojącej wodzie nędzy ludzkiej sporo zamętu. Zwiastun tragedii klasycznej, święty czy szarlatan? Tak czy inaczej, jest to postać autentyczna, wywodząca się z rodziny jarmarcznych mistyfikatorów i świętych, krążących po carskiej Rosji i żerujących na naiwności ludu. Jego echem jest "święty" Propetiej w "Jegorze Bułyczowie i innych" - pół spryciarz, pół wariat, religijny znachor, żerujący na głupocie i naiwności ciemnoty. Łukasz jest dobry i litościwy, stara się pocieszyć człowieka, ale czyni to nic dla niego nie czyniąc", niczego nie ryzykując. Znajduje lekarstwo na wszystkie choroby duszy i ciała, lekarstwo uniwersalne, to samo w każdym wypadku: kłamstwo. Ale jest to lekarstwo pozorne - zaledwie znieczulające. Uleczyć nie .potrafi nikogo. Na pytanie Piepiela czy jest Bóg, odpowiada niby Pythia: ,Jeśli wierzysz, jest; nie wierzysz, nie ma... W co wierzysz to jest". Kogóż może zadowolić taka odpowiedz, równie fałszywa dla katolika nawet cel swej drogi, znajdują w Łukaszu, w jego relatywistycznej filozofii pocieszyciela. Tylko tacy ludzie. W Nastce ugruntowuje on jej wiarę w wymyśloną przez siebie miłość, aktora umacnia w przekonaniu, że miasto-lecznica istnieje...

Postać Łukasza i jego "filozofia" jest tym szkodliwsza, że żeruje na najintymniejszych uczuciach i marzeniach człowieka, na jego wierze w lepsze jutro, na najskrytszej nadziei - i co ważniejsze, na oszczędzanych resztkach sił do walki z losem. Takie "litościwe kłamstwo", które odrealnia nędze i zamiast rzeczywistości podsuwa fikcję, rozbraja człowieka i gubi go. Szkoda, że Józef Maliszewski inaczej pojął tę postać.

Łukaszowi przeciwstawia się tylko Satin. On jeden nie został złamany i do końca reprezentuje idee buntu. Nikt inny zresztą wśród tych ludzi nie może powiedzieć tego wszystkiego co Satin. Nie znają języka, którym można wyrazić prawdę. l wreszcie on jeden nie stracił wiary w człowieka. Postać ta była niewątpliwie najbliższa Gorkiemu - przez nią przemawiał sam autor:

"Człowiek - oto prawda! - mówi Satin. Człowiek - wolny... Człowiek! To wspaniale! To brzmi - tak dumnie! Człowiek! Człowieka trzeba szanować! Nie litować się nad nim... nic poniżać go litością... Szanować trzeba!"

Walcząc o godność człowieka, Górki nie chciał jednak odcieleśniać człowieka dużym "C"- - konkretyzował go w małych ludziach. Leon Schiller zinstrumentował ten dramat, poświęcony człowiekowi tak znakomicie, że nie zauważało się nawet pewnych niedociągnięć aktorskich. "Pieśń o sokole" i "Pieśń o zwiastunie burzy" wygłosiła Hanna Skarżanka. Realistyczne dekoracje zaprojektował Otto Axer.

Cztery godziny w teatrze - to przeżycie w każdym wypadku męczące, ale pragnę, na zakończenie, zapewnić, że zmęczenie udzielające się podczas słuchania, łódzkiego przedstawienia "Na dnie" należy do najszlachetniejszego gatunku: odczuwa się je po przekroczeniu progu wielkiej sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji