Artykuły

"Na dnie"

Sam Gorki nazwał ten swój utwór sceniczny "czterema obrazami dramatycznymi", a w kilka lat po jego napisaniu stwierdził: "Dramat ten jest przestarzały". Miał na myśli nie tylko formalne jego cechy, ale przede wszystkim wydźwięk ideowy. Bo formalnie z punktu widzenia klasycznych reguł dramatycznych, utwór Gorkiego "Na dnie" nie wytrzymuje krytyki. Jest utworem statycznym, złożonym z czterech bardzo barwnych, choć jednostajnych, żywych obrazów o pewnych z lekka zaznaczonych akcentach dramatycznych.

"Na dnie" wystawione zostało w grudniu 1902, było więc jak gdyby przepowiednią roku 1905. Utwór był przerażająco wiernym obrazem statycznych sił, rozkołysanych w roku 1905 w wielki ruch rewolucyjny, który przełomowym dramatem dziejowym miał się stać na arenie życia dopiero w październiku 1917 roku. W takim stanie rzeczy forma drama tyczna "Na dnie" Gorkiego jest w pełni usprawiedliwiona, jako jedynie możliwa w danych warunkach i będąca wyrazem ówczesnych potrzeb.

Wydaje mi się, że utwór Gorkiego przed rokiem 1905 był nie tylko zapowiedzią rewolucji, ale poważnym ostrzeżeniem przed możliwością wypaczenia tej rewolucji przez elementy anarchizujące.

Główną cechą ludzi, przedstawionych w "Na dnie" jest brak jakiejkolwiek więzi między nimi, cechuje ich absolutna obcość wzajemna i nawet wrogość. Każdy z nich żyje dla siebie w doskonałej izolacji od innych, nikt nikomu nie wierzy, wytwarzając potworną atmosferę wzajemnej nieufności i obojętności na los własny i cudzy. Ta beznadziejna wegetacja istot doskonale zdysocjowanych wyraża się jedynie w jałowym wspominaniu tego, co było niegdyś albo przeżywaniu sytuacji urojonych i skłamanych. Społeczne wynaturzenie tych ludzi idzie w parze z ich klinicznym zwyrodnieniem: są nienormalni, o wyraźnych objawach schorzeń psychicznych i fizycznych.

Jednak na samym dnie tego ponurego środowiska społecznych wykolejeńców żarzy się gorąca tęsknota za lepszym życiem i godniejszym człowieka celem tego życia. Tu właśnie, w tej ohydnej jaskini padają najpiękniejsze słowa Gorkiego: "Człowiek! - To - wspaniałe! - To brzmi - tak dumnie!"

Te słowa i takie typy jak Sanin, Kleszcz, Piepieł, Natasza, Aliosza i jeszcze inni świadczą, że to środowisko, przynajmniej częściowo, od społecznej zguby mogłaby uratować jakaś organizująca myśl rewolucyjna, budząca w nim świadomość swej klasowej siły i przyświecająca Górki emu przy pisaniu "Na dnie". Utwór ten tematycznie należy już do czcigodnych zabytków przeszłości, ale ze względu na tę właśnie ogólną myśl, będącą prawdą i hasłem naszych dni tak zupełnie i bez reszty do dzieł historycznych zaliczyć go nie podobna. Aktualność jego leży nie w obrazach, które przedstawia ale we wnioskach, które widz z tych obrazów zmuszony jest wysnuć.

Reżyseria Leona Schillera nie była zdecydowana, jak potraktować ten trudny utwór Gorkiego: historycznie, czy aktualnie. O aktualnym potraktowaniu świadczyłby wstęp z "Pieśni o sokole" (na odwrót, niż to zapowiada program), ale w takim razie niepotrzebny już był epilog, złożony z "Pieśni o zwiastunie burzy", ponieważ tę burzę mamy już poza sobą. Byłaby ona aktualna w Paryżu, Londynie lub Nowym Jorku. Natomiast podziwiać należy trafność obsady i subtelne wycieniowanie każdej z postaci dramatu tudzież od rębnego nastroju każdej nowej sytuacji scenicznej. Na szczególne pod kreślenie zasługuje akt III pokazujący tę koszmarną spelunkę ludzkich odpadków - od zewnątrz - tak, że w sumie nawet wzrokowo mamy pełny obraz środowiska i jego warunków zewnętrznych. Obok reżysera niewątpliwa w tym zasługa scenografa Otto Axera.

Z wykonawców w ich doskonale realistycznej grze wysunąłbym na plan pierwszy Józefa Maliszewskiego w roli Łukasza, Leona Pietraszkiewicza w soli Satina, Jana Świderskiego w roli Barona, Stefana Śródkę w roli Aktora, Władysława Straszewskiego w roli Kostylewa i Zofię Tymowską w roli jego niewiernej demonicznej żony Wasylisy. Udani także byli: Zdzisław Szymański w roli złodzieja Wąski, Apolinary Possart w roli policjanta Miedwiediewa, Lucjan Dytrych w roli kupca Bubnowa, a zwłaszcza Kazimierz Dejmek w roli ślusarza Kleszcza i Halina Drohocka w roli jego umierającej żony. Trudna rola Nastki w wykonaniu Ryszardy Hanin wyszła przekonywująco, zwłaszcza w trzecim i czwartym akcie, aczkolwiek nieco nużąco w swej jęczącej jednostajności. Tego jęku stanowczo nadużywała Barbara Rachwalska w roli Nataszy, a zupełnie źle potraktowała swą rolę Kwaszni Halina Taborska, która uczyniła z niej nie tyle cwaną, ile beztroską mieszczankę. Tak samo niedobry, bo sztuczny i przesadnie robiony w swym podpilstwie był Marek Wojciechowski W roli Aloszy. Tatara grał Janusz Kłosiński, a Krzywą Szyję Hugo Krzyski.

Przekład Anny Kamieńskiej i Jana Śpiewaka wydaje mi się bardzo dobry, zwłaszcza w akcentacji swoistego słownictwa każdej z postaci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji