Artykuły

Co zobaczył Czechow?

Zapiski Adama Łoniewskiego towarzyszące pracy nad rolą Trieplewa w "Mewie"

czwartek 17 maja 2007

Dom pachnący Jej włosami...

Dom rozbiegany nieporadnością i świętością córki...

Dom wyściełany codziennością...

Dom odległy od metafizycznych zawirowań, leżący z dala od dróg mlecznych i szlaków astralnych wędrówek, upitych swą wielkością artystów...

Dom z naszych dłoni, które wciąż powtarzają prastare słowa miłości, najprostsze z najprostszych gesty... Krojenie pietruszki na zupę, mycie Jej pleców, rozpaczliwa walka z odkurzaczem, nerwowe kręcenie programatorem pralki, mycie naczyń...

Dom ciszy i wrzasku, rozkoszy i łez...

Dom gdzie sterty ubrań, brudnych naczyń, wiar i niewiar, miłosnych zaklęć i dziecięcych zabawek; leżą obok siebie i ciężko oddychając, prowadzą nocne dysputy teologiczne...

Dom pełen Jej oczu...

Dom moich gór; Tabor i Golgoty...

Dom gdzie w pudłach czekają na odkrycie Historie wielkich malarzy i Encyklopedie świata, a kornik zżera komodę...

Mój dom...

Tak bardzo za nim tęsknię o 22.37, dopijając kolejną filiżankę czerwonej herbaty z guaraną, w pustej garderobie, z której nie mam siły wyjść...

środa 16 maja 2007

(...) Kiedy wszystkie ZA i PRZECIW, TAK i NIE rozmiękły, napęczniały wodą i niepostrzeżenie zmieniły się w jedno wielkie... MOŻE...morze...Znów się pojawił...Paląc łapczywie papierosa... inny niż zwykle... dziwnie spokojny...

- Konstanty... - zawołałem cicho

- Ciiii...wiem o co chcesz zapytać... nie wiem, czy potrafię ci pomóc... - wyszeptał rzucając tabletkę magnezu z witaminą B6 przepływającej flądrze.

- Czy gryzłeś z bólu powietrze i miałeś wrażenie, że każdy jego łyk pali i rozrywa ci wnętrzności? - wyraźnie ożywiony wypalił znienacka. - Czy miałeś palce tak pogryzione, że z bólu wystawiałeś je za okno i szalały na wietrze, jak wyschnięte gałęzie? Czy modliłeś się klęcząc w kącie pokoju, nie mogąc znaleźć innych słów poza bluźnierstwami, przekleństwami i skowytem... nie, nie płaczem... skowytem..., a potem czy wstawałeś rano, ubierałeś najczystszą koszulę i wylewałeś pół butelki najdroższych perfum, żeby zabić odór zatęchłej rozpaczy pędzący za tobą?

- Nie - odpowiedział za mnie, przyglądając mi się nieco rozczarowany.

- W takim razie naprawdę nie wiem jak ci pomóc. Nie wiem czy ktokolwiek może ci pomóc...

piątek 11 maja 2007

Czy dzieje się coś niezwykłego? Wszystko jest niezwykłe... i wszystko jest zwykłe... na dwoje baba wróżyła... Ale skąd ta baba, co za baba... i jak to wróżyła... przecież tu nie chodzi o wróżby, a raczej o sposób patrzenia, stopień zrogowacenia naskórka, umiejętność słuchania tekstu, a właściwie krzyku, który autor tekstem chciał zagłuszyć... rany którą chciał zakleić słowami. Co zobaczył Czechow, gdy z chirurgicznym chłodem posyłał Trieplewa na śmierć... Czy jadł wtedy biszkopty i popijał cienkim winem, czy przechadzał się wśród pól i medycznym okiem przyglądał się chorującym kłosom pszenicy? Czy przed czymś uciekał? Kogoś gonił? A może po prostu tak mu jakoś wyszło i sam nie wiedział dlaczego... Wszystko jest zwykłe i niezwykłe... (...)

Dwa tygodnie do premiery... Praca nad sztuką to jak bieg na długim dystansie. Trzeba dobrze rozłożyć siły, nie zakwasić mięśni, kontrolować tętno, poddać się pozornej jednostajności prób 10-14, 18-22... Zadbać o wewnętrzne bodźce i motywacje, dawkować je skrupulatnie i czujnie, biec cały czas tuż poniżej granicy wytrzymałości i najważniejsze: DOBRZE OBLICZYĆ MOMENT, W KTÓRYM ZACZNIE SIĘ FINISZOWAĆ. Ten moment kiedy świat zaczyna ginąć z oczu, kiedy wszystkie kanały, tamy, przewężenia, spiętrzenia, są ukończone. Kiedy zaczyna się otwierać zawór i powoli puszczać wodę. Tak trzeba wszystko wybudować, aby konstrukcja wytrzymała, nie popękały umocnienia, nie zawaliły się mosty, pod naporem emocji, szaleństwa, bólu i twórczej gorączki... gorączki finiszu...

Zadanie na najbliższe dni... wszystko co niezwykłe, uczynić zwyklejszym, w zwykłym szukać niezwykłości...

czwartek 10 maja 2007

...uciec od sprawdzonych chwytów, znajomych tembrów, psychologicznych poprawności, zrzucić pancerz konwencji, oddychać i być oddychanym... Dać się pociągnąć przez niedopisaność i niepewność... Zaufać niepewności... Zaufać nieufności... Kolcom, które rosną na plecach...

środa 9 maja 2007

...poranna mózgu niewydolność, kawa, garść płatków wrzucona do miski, wszystko zalane kefirem, termin ważności minął, okno i zamyślenie bezmyślne, i na dół, i po schodach, i nerwowo, i dzień dobry. Nieprzystosowanie poranne miażdży barki, zgina grzbiet ku ziemi.

Resztki wczorajszych rozmów palą w przełyk, odbijają się nieprzyjemnie. Resztki wczorajszych dłoni wciąż tną powietrze, ze świstem pędzą po długopis, do kieszeni, na stół, pod stół i znów do kieszeni, dotknąć nosa, pomiędlić ucho, podrapać się i znów do kieszeni, i znów długopis, i znów, i znów... I wszystko zalane kefirem, termin ważności minął. Może stąd ten ból brzucha, ten niepokój. Może stąd ta pauza przydługa, oddech przyciężki, może stąd setka postanowień porannych.

Nie palić, nie upijać się, nie jeść tłusto, nie myśleć źle, nie gubić portfeli, nie spóźniać się, nie bluźnić, nie wrzucać skarpetek do szafki z majtkami, nie kłaść podkoszulków na półce ze swetrami, ani na fotelu, ani na pralce, ani na biurku, ani w żadnym innym, nie będącym półką na podkoszulki, miejscu. Boże słodki jakie to wszystko skomplikowane...

"...łatwo pisać trudno żyć..."

...a Trieplew mruga do mnie, szepcze w ciemnościach, kiwa palcem z zapomnianego utworu Doors'ów, czy płaczu rozstrojonego fortepianu Waits'a w "Crossroads". Przebiega ulicą udając, że gdzieś się śpieszy. Ja za nim. Krzyczę. Macham rękami. Potrącam przechodniów.

Gardło zdzieram. Od najgorszych wyzywam, bo znów gdzieś zginął, przepadł i tylko krew na pogryzionych wargach przypomina, że był tu przez chwilę... Jadł mój kefir przeterminowany, pisał zachłannie, skulony, wciśnięty między szafkę a zlew... Jak upiór trochę... Jak anioł trochę... Ot dziwadło... Straszydło... Alchemik zbrylający oddechy i wciskający je w kartkę...

Adam Łoniewski w "Mewie" gra Trieplewa. Absolwent Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Współpracował z Teatrem im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy. Od 2004 roku pracował w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie. Obecnie jest aktorem Teatru Polskiego w Poznaniu. W Teatrze Polskim w Poznaniu można go oglądać jako Razumowa w "W oczach Zachodu" wg J. Conrada, Klienta Ekscelencję/ Klienta Mnicha/ Klienta Czeladnika w "Krawcu" Sławomira Mrożka, Ericha w "Amatorkach" Elfriede Jelinek, Szatana w "Portugalii" Zoltana Egressyego oraz Papkina w "Zemście" Aleksandra Fredry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji