Artykuły

"Jest tle sił w narodzie, jest tyle mnogo ludzi..."

Zjawiamy się punktualnie o osiemnastej. ale aktorzy jeszcze gwarzą w małej altance przed wejściem do Teatru Polskiego. Próba trwa z przerwami od 12 i jeszcze potrwa blisko 5 godzin. Wreszcie zajmujemy miejsca na martwej w takie dni widowni. Będziemy oglądać drugą część "Wyzwolenia", które sposobi do premiery Kazimierz Dejmek.

Siedzi właśnie w pierwszym rzędzie obok scenografa. Andrzeja Majewskiego. Półmrok. Jak u Wyspiańskiego: "Wielka scena otworem, przestrzeń wokół ogromna, jeszcze gazu i ramp nie zaświecono". Z wolna wynurza się monumentalna sylwetka Nike, inne pomniki dawno stracone z kalekich kolumn. Łańcuchy zamykają widok na teatralne sklepienie. Ciemności kryją scenę, ale punktowiec wydobywa postać Jana Englerta, wciśniętego w filarecki mundurek:

"Sam już na wielkiej pustej scenie.

Na proch się moja myśl skruszyła."

To Konrad. Ale nie jest sam. W czarnych opończach, czarnych maskach, czarnych rękawiczkach jak ćmy, wynurzają się z pudła sceny bliźniaczo podobne postaci. To Maski, ucieleśnione myśli.

Cała ta scena z minuty na minutę przeradza się w dramat narodowych racji. Tekst z 1902 roku kipi współczesnością. Nie aluzyjnie, nie płytko. Wprost, dogłębnie, poprzez temat największy: Polskę. Tak zdarzyć się może tylko z tekstem wielkiego dramatu i w chwilach wielce dramatycznych. Słowami Wyspiańskiego toczy się dysputa o losie narodu, sensie działań, drogach wyboru. Przestroga walczy z kpiną, wskazówka z ironią.

Konrad mówi z rosnącą emfazą: "Umieją paplać, stracili właściwą wagę słów"...

Dejmek spokojnie do Englerta: - spokojnie, spokojnie... Tak. Trudno jest mówić Wyspiańskiego. W literackiej kadzi "Wyzwolenia" zmieszał patos i lirykę, filozoficzna prozę i dydaktyczny rym. Trudno, trudniej jeszcze, gdy teatr zmierza wyraźnie w regiony poważnej publicystyki.

Jest i program działań Konrada:

"Chce, żeby w letni dzień,

w upalny dzień

przede mną zżęto żyta łan..."

Englert jest trochę zmęczony, nawet sypie się parę razy. Korekta reżysera: - Za wygodnie biedzisz, tak, nie, bliżej. Chwilę trwają wariacje na temat jednego ruchu aktora przy krześle.

KLAPA. Nie ma dzieci, które za chwile powinny wychodzić na scenę. Jest więc czas na odprawę z Maskami. Sporo uwag reżysera. O tym, że każde trzy kropki i każdy myślnik zapisany w tekście musi być słychać ze sceny, że buty trzeba moczyć, bo skrzypią nieznośnie, że gesty i pozy są przypadkowe. - Wszystkie błędy zawsze wrzeszczą ze sceny - powiada Dejmek.

Tak. Na próbie reżyser gra główną rolę. Krążą legendy o tym, jaki jest despotyczny, bezwzględny, gwałtowny podczas prób. Jaki jest dziś? Przede wszystkim maksymalnie skupiony: patrzy na scenę miarowo kołysząc się w fotelu. To znów podrywa się i krąży po sali: jak widać? jak słychać? - chce sprawdzić sam. I potem poprawia jakiś drobiazg, szczegół. Tak, jest pedantycznie dokładny. Denerwują go techniczne wpadki Wtedy ironizuje, potrafi być cięty, ostry, złośliwy. Ale zaraz pokrywa to jakimś żartem. Tekst zna chyba na pamięć, bo czasem poprawia aktorów, a przecież nie ma w ręku egzemplarza reżyserskiego. I pali. Ile podczas tej próby? 20, może 30 sztuk...

Klapa. Asystenci, inspicjentka biegają, a dzieci ciągle nie ma. Jest czas na pirotechnikę. Dejmek odrzuca poprzednie "wybuchowe" pomysły. Znicze muszą się palić przez całą druga część spektaklu - decyduje.

Trudno. Trzeba naruszyć tok próby. Zatem Geniusz, Hestia i Konrad. Najpierw kostium: - proszę włożyć ten szynel Konrada z I części, dobrze, tak zostaje - to do Hestii. A potem już Geniusz - Andrzej Szczepkowski i Hestia - Halina Mikołajska wchodzą jednocześnie, by toczyć walkę o rząd nad duszą Konrada:

"Pochodnię weź!" - każe Hestia "Tam mieć będziecie Polskę

świętą" - mami Geniusz

"Poezjo precz! Jesteś tyranem"

- powie Konrad

Szczepkowski głośno zastanawia się, czy tej scenie nie pomogłaby muzyka. (Muzykę Witolda Lutosławskiego dla potrzeb tego spektaklu opracowała Anna Płoszaj). I zjawia się fragment melancholijnego kujawiaka, chocholego tańca... Reżyser akceptuje. Powtórka. Są wreszcie dzieci - z gwiazdą, z szopką, z kolędą. Zanim zapadnie kurtyna Konrad może już wypowiedzieć słynną kwestię:

"Jest tyle sił w narodzie

jest tyle mnogo ludzi..."

MAMY szczęście. Po krótkiej przerwie - tyle żeby łyknąć herbatę w bufecie (Dejmek na sali, znowu z inżynierem światła) - próba I części. To Dejmkowskie "Wyzwolenie" nie dzieli się na 3 akty, nie jest zwyczajna instrumentacja partytury dramatu. Reżyser dokonał cięć tekstu, przemieścił dialogi, a nawet niektóre kwestie przełożył z jednych ust w inne. Sklarował sens. Usunął np. literackie znaki zapytania (czy Geniusz to Mickiewicz czy może Krasiński?), stłumił dramat sztuki, by mocniej mógł zabrzmieć dramat narodowy.

"Idę z daleka, nie wiem, z raju czyli z piekła (...) nazywam się Konradem". Tak zacznie się cześć pierwsza. Potem rozmowy z Robotnikami, preludium, przygrywka. Ale zjawi się Reżyser (Jan Matyjaszkiewicz) za nim Stary Aktor (Zdzisław Mrożewski). Ten powie słowami dramatu, a przecież na pewno także w zgodzie z i intencja współczesnego teatru: "... A my mamy wielka scenę (...) Przecież miejsce dość obszerne, by w nim myśl polska zamknąć już..."

I rzeczywiście. Kiedy Konrad zawoła "Strójcie mi, strójcie narodową scenę" i będziemy oglądać teatr w teatrze, rozpocznie się parada racji, jarmark prawd, narodowa szopka. Tu, tromtadracja z pychą, tu morał z frazesem, tu nawiedzona poza i megalomania, egzaltacja i podejrzliwość i - wszystkie zatańczą taniec. Chocholi: "raz dokoła".

Błazeństwo czy tragedia? Tak to rysuje Dejmek. Jako "Wesele AD 1982". Z Kaznodzieja (M. Pawlicki), Starcem (M. Maciejewski), Prymasem (I. Machowski), Ojcem (I. Śmiałowski). Wróżka (H. Stankówna), szlachta (M. Dmochowski i R. Dembiński)... Oni wszyscy schodzą się jak Zjawy w "Weselu". I to zgromadzenie "to Polska właśnie".

Pierwsze refleksje, ulotne wrażenia. Przecież to tylko próba Grubo po 22-giej reżyser mówi: - dziękuję państwu, do jutra. A jutro znowu kołowrót scen, sytuacji, kwestii, szlifowanych bezustannie aż do 15 lipca. Do premiery "Wyzwolenia", którym Kazimierz Dejmek na dużej scenie Polskiego zamyka swój pierwszy po długiej przerwie, warszawski, pracowity sezon.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji