Warszawa. Dyskusja o sporze w organizacji aktorów
Główni bohaterowie konfliktu w ZASP - Kazimierz Kaczor i Olgierd Łukaszewicz - po raz pierwszy od trzech lat spotkali się w poniedziałek wieczorem w Instytucie Teatralnym.
Zaczęło się od ideałów. Prowadzący dyskusję Roman Pawłowski, recenzent "Gazety Wyborczej", odczytał fragment odezwy z 10 listopada 1918 roku o celach powołania Związku Artystów Scen Polskich. Potem przedstawił zebranym list Zbigniewa Zapasiewicza kończący się słowami: "Z bólem zrzekam się legitymacji ZASP-u".
- Jest mi przykro. Ale to nieprawda, że coraz więcej aktorów odchodzi z ZASP-u. Razem z Zapasiewiczem jest ich teraz pięciu - komentował Olgierd Łukaszewicz, obecny prezes organizacji.
Jednak to, że podział jest faktem, na sali w Instytucie Teatralnym było widoczne gołym okiem. Debata miała odpowiedzieć na pytanie, jak zażegnać konflikt, a szybko zdominowały ją emocje, spory o pieniądze i wzajemne oskarżenia.
Konflikt dzieli środowisko od co najmniej trzech lat, gdy Łukaszewicz ujawnił nieprawidłowości finansowe, do jakich doszło w latach, gdy prezesem ZASP-u był Kaczor. Chodziło o fatalną inwestycję w obligacje Stoczni Szczecińskiej, na której ZASP stracił kilka milionów. Kilka tygodni temu doszła sprawa kosztownych remontów siedziby ZASP-u i Domu Artysty Weterana w Skolimowie [na zdjęciu]. Fundusze pochodziły z nieodebranych przez artystów tantiem. W lutym obecny zarząd ZASP-u wykluczył Kaczora ze związku. Część artystów uważa, że nagonka na Kaczora i oczernianie go przed wydaniem wyroku sądowego to hańba.
- Według statutu prawomocnie wybrany zarząd mógł podjąć tego typu decyzję - argumentował Ignacy Gogolewski.
- Ale moralnie nie miał takiego prawa! - odpowiadały głosy z sali.
Łukaszewicz przekonywał, że zainwestowane przez Kaczora pieniądze nie należały do ZASP-u, lecz do samych artystów.
- Co miałem robić, jak mi się stropy waliły? - odpowiadał dramatycznie Kazimierz Kaczor. - Ministerstwo Kultury przestało łożyć na Dom Artysty Weterana w Skolimowie, nie byłoby go jak utrzymać. Ostatnio z gardła wyciągnęliśmy od nich na Skolimów pół miliona w 2001 roku.
- Nawet niepodjęte tantiema pozostają własnością artystów, którym się należały - argumentowała Weronika Pazura, która reprezentowała na spotkaniu inny związek aktorski - SAFiT. Powstał on w opozycji do ZASP-u, który przedtem miał monopol na przekazywanie tantiem.
Dyskusja w Instytucie Teatralnym była przygrywką do czekających związek decyzji. Za dwa tygodnie na zjeździe ZASP-u okaże się, co dalej z tą organizacją.
- To spotkanie nad trumną, w której nie ma nieboszczyka. Jedyną instytucją istotną dla nas aktorów powinna być publiczność - apelowała Joanna Szczepkowska