Z teatru: "GAŁGANEK"
Komedia w 3 aktach D. Niccodemiego. Odegrał "Teatr Aktora". Reżyseria W. Wojteckiego. Premiera w "Ognisku Polskim" w Londynie.
Koniec ostatniego aktu. Kurtyna. Gorące oklaski długo nie milkną. Kurtyna rozsuwa się kilkakrotnie, oklaski trwają. Bohaterka sztuki, debiutantka W. Lechówna - jest onieśmielona. Kłania się z przejęciem...
Sukces niezawodny. Ale czyj? Autora, reżysera, bohaterki, całego zespołu? Niewątpliwie wszystkich razem i każdego z osobna.
Tekst "Gałkanka" - komedii, granej przed wojną niemal przez wszystkie teatry polskie - jest gęsto przetykany dowcipem. Większość dialogów - to gra słów... Poza tym komedia jest oparta o postać, która podbija publiczność swą pierwotną prostolinijnością, swym zdrowym rozsądkiem, swym zadziwiająco logicznym rozumowaniem. W wieku horrendalnej obłudy, przerażającego zakłamania taka postać nie może nie wzbudzić sympatii i zainteresowania. Zwłaszcza że otoczenie, do którego dostał się Gałganek, doskonale uwydatnia wszystkie sympatyczne cechy tej przemiłej dziewczynki. Lecz - dosyć. Sztuka jest powszechnie znana. A kto jej nie zna, niech idzie do Teatru Aktora. Nie pożałuje...
W. Lechówna zagrała Gałganka z wielkim wdziękiem. Była urocza, pełna naturalności, prostoty. Na podkreślenie zaś zasługuje opanowanie przez nią języka polskiego, który nie jest językiem ojczystym p. Lechówny. Jest ona bowiem Czeszką - obecnie, po mężu, obywatelką polską. Drobne zaś usterki wymowy w ustach Gałganka, dziecka ulicy, analfabetki są nie tylko wybaczalne, lecz niemal konieczne. Toteż debiut Lechówny zakwalifikować należy jako najbardziej udatny.
Dalszą obsadę kobiecą "Gałganka" stanowią T. Paczoska (Emilia), która w roli dystyngowanej, urodziwej i czarującej damy zrobiła jak najlepsze wrażenie, oraz E. Magierówna (Franka), inteligentnie odtwarzająca typ kobiety - sekutnicy.
S. Laskowski - w "Świadku" Orwid-Bulicza doskonały typ tetryka - w "Gałganku" stworzył postać obrotnego a zarazem pozbawionego skrupułów jegomościa. W. Prus-Olszowski (Burutti) i A. Trzaskowski (Flavio) - w "Spotkaniu" Budzyńskiego: "Soroszczak", wywołujący salwy śmiechu - w rolach epizodycznych byli na takim samym poziomie, jak cały zespół.
A zespół idzie równiutko jak po gładkiej drodze. Prowadzi bowiem jako reżyser W. Wojtecki, który także gra (Tytus). Gra zaś jak przystało na partnera Marii Malickiej, a ostatnio (przed wojną) - aktora Teatru Polskiego w Warszawie. Nadmienić trzeba, że Wojtecki jest wychowankiem Wydziału Reżyserskiego PIST.
Teatr Aktora, którego reżyserem i kierownikiem jest właśnie Wojtecki, wystawia w W. Brytanii już czwartą z kolei sztukę. Poprzednio grano: "Świt, dzień i noc" Niccodemiego oraz "I co z takim zrobić?" i "Kochanek - to ja", dwie komedie R. Niewiarowicza.
[data publikacji artykułu nieznana]