Artykuły

"Fircyk w zalotach"

Pewien prelegent angielski, mówiąc o autorze "Zaratustry", zaczął wykład od stwierdzenia, że: Fryderyk Nietzsche nie był gentlemanem. O autorze "Fircyka w zalotach" musiałby powiedzieć, że by gentlemanem. Gentleman znaczy: porządny człowiek. Cechuje go między innymi lojalność, uprzejmość, ale przede wszystkim samowystarczalność, czyli niezależność. Gentlemana nie można kupić. Zabłocki był w opiniach z swoich niezależny. I choć żył z pracy, z tego co zarobił, nie można go było kupić. W wieku XVIII, w stuleciu protekcji, intryg i przekupstwa, gentlemana Zabłockiego i było stać na ubóstwo.

Że zaś posiadał wielki talent pisarski, był gentlemanem niezwykle przyjemnym i wywierającym wpływ niezwykle duży. Kochał go sam Król Jegomość Stanisław August Poniatowski, otrzeźwiający bez katoństwa, rzeczpospolitą szlachecką, pijaną jeszcze po Sasach. A i ta rzesza szlachecka, której się ze łbów kurzyło, wrażliwsza, zaiste, na wdzięk królewski, niż na surowe morały ministrów, żwawiej się budziła do poloru i zdrowego sensu, kiedy powtarzała za Zabłockim jego powiedzonka komediowe i zabójcze rymy jego patriotycznych paszkwilów. Jeszcze się, owszem, upijała po prostu ze szklenic, ale już łykała smakowicie i z czary poetyckiej księcia biskupa warmińskiego i z teatralnego dzbana pana Franciszka Zabłockiego. Organizm powszechności polskiej osiemnastego stulecia to i początku wieku następnego zawdzięczą Zabłockiemu obfitą w transfuzję rozumu w postaci aforyzmów, sentencji, dialogowych ripost i monologowych spostrzeżeń na temat natury ludzkiej i obyczajów człowieczych.

Nie czekając na efektowną i już bliską datę 200-lecia literackiego (Zabłocki przyszedł na świat w 1754 r.), teatr p. Wojteckiego wprowadził na afisz najlżejszą i najczarowniejszą sztukę pierwszego mistrza polskiego dramatopisarstwa. Przedstawienie odbyło się w "Ognisku" uroczyście, ponieważ pan prezydent August Zaleski z małżonką i w towarzystwie pana premiera Odzierzyńskiego, uświetnił tę emigracyjną premierę "Fircyka" swoją obecnością.

Przed kurtyną stanął p. minister Günther. W wybornym przemówieniu scharakteryzował Zabłockiego na tle jego epoki. Temu i owemu ze słuchaczów może się przez chwilę wydawało, że siedzi nie w "Ognisku", ale w komnacie królewskiej, że właśnie jest czwartek, że właśnie jest obiad i że biskup Krasicki i biskup Naruszewicz przerzucają się żartami, a młodszy od tych dwóch znakomitości literackich (młodszy o lat bez mała dwadzieścia), kancelista - Zabłocki właśnie się szykuje do odczytania (oczywiście nie bez tremy) pierwszego aktu zakochanym "szarmanckim". Powaśnił się tymczasem Trembecki z Rzewuskim i zanosi się na pojedynek, bo szambelan skory do rozprawy. Stanisław August próbuje godzić strony i godzi. Ale, oto, z szelestem autor przewrócił kartę. Zaczyna się czytanie. Czyli że rozsunęła się kurtyna. Patrzymy Świstak rozmówią z Pustakiem. Powoli, a raczej szybko, zawiązuje się intryga. Nie problem! Nie masz w tej sztuce problemu. Jest u niej młodość, lekkomyślność, miłość, hazard, niestałość, sto powszednich grzechów z próżniactwem na czele i z zabawą, nie ma w niej tylko cudactwa, zwanego problemem, nie ma tej paskudy, w której się naiwnie kocha nasza krytyka literacka (rzekoma).

Od 170 lat żyje sobie "Fircyk" bez zmarszczki pod okiem, nie zestarzały przez "problem"! Niby szczęśliwy organizm, wolny od sklerozy lub raka! I, choć bez problemu, "Fircyk" dyszy mądrością swego twórcy w najfrywolniejszych facecjach, jakimi się mieni. I stanowi chwałę naszej literatury, i zachwyca nas swą kunsztownością, kunsztownością nie martwą, jak jubilerska ozdoba, lecz żywą, jak bicie serca!

Jest trudny do grania, wymaga aktorów-wirtuozów, promieniejących wdziękiem. Pierwsze skrzypce w zespole dzierży uwodzicielsko p. Wojtecki, sekunduje mu (trochę za głośno, ale z niepospolitym talentem), p. Szpiganowicz.

Żałuję, że brak miejsca nie pozwala mi na szczegółowe omówienie gry wszystkich artystów. Dwie cnotliwe heroiny, Podstolinę i Klarysę, grają pp. Pawłowska i Dygatówna. Nie podobna nie podkreślić ich urody (oczywiście rozmaitej), i niewolącego powabu.

Jako całość, przedstawienie "Fircyka" jest czarujące.

Dekoracja p. Smosarskiego dowcipna, kostiumy mile bawią oko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji