Artykuły

Antygona i twardogłowy teść

Kreon, władca Teb porusza się po swoim królestwie dumnie jak paw. Jest pewien swojej władzy Franciszek Pieczka grający Kreona dodaje tej postaci również fizycznej siły Zadufanie w sobie, kim by się nie było, jest śmieszne i publiczność w Teatrze Powszechnym na najnowszej premierze "Antygony" wybucha śmiechem, dopóki błędy jakie czyni Kreon w rządzeniu, nie zmienią postaci śmiesznej w postać tragiczną.

Mam wrażenie, że warszawski Teatr Powszechny kierowany przez Zygmunta Hubnera nadal pozostaje jednym z najciekawszych teatrów, takim który nawet wystawiając starożytne tragedie potrafi wyczuwać rytm współczesności i nie mijać się z nim, co najważniejsze, na scenie. Antygona wyreżyserowana na tej scenie przez Helmuta Kajzara pozostaje wierna ideom tragedii, którą ułożył Sofokles, ale równocześnie mogłaby być grana z powodzeniem na najbliższym festiwalu sztuk współczesnych. W dodatku nie ma w tym przedstawieniu żadnych aluzji. To problemy władzy przestawione w starożytnej tragedii każą nam zastanawiać się nad współczesnością. Kreon podejmuje głupią i w konsekwencji tragiczną decyzję skazując Antygonę na śmierć, ponieważ nieprzytomnie zazdrosny jest o swoją władzę, którą chce bez przerwy oglądać w całym splendorze. Nie zniesie na tej swojej władzy nawet plamki, jaką może zrobić mucha. Kreon staje się bankrutem życiowym, ponieważ przeciwdziałając zagrożeniom urojonym i jednocześnie folgując swojej chęci władania, powoduje rzeczywiste zagrożenia, których jednak, zaślepiony wiarą w swoją doskonałość nie dostrzeże dopóki nie zaczną się dziać tragiczne wydarzenia. Skąd my to znamy!

Przedstawienia Kajzara punktuje te momenty bezbłędnie. Władca Teb kończy swoje władanie wielkim krachem. Ostrzegany przez syna Hajmona (Krzysztof Pieczyński) także pozostaje zainteresowany głównie tym, aby rządzić dla siebie. Im bardziej kryzys ogarnia Kreona, tym bardziej Franciszek Pieczka rezygnuje z dystansu do postaci władcy granej przez siebie. Pieczka jednak do końca nie pozwala nam na cień sympatii do tej postaci. Kreon nawet wtedy, gdy już rozumie, że swoim uporem przy niedobrej sprawie może nieszczęścia sprowadzić także na siebie, nadal pozostaje człowiekiem żądnym władzy za wszelką cenę. Kreon Franciszka Pieczki mimo to nie jest człowiekiem głupim. Nie widzi konsekwencji swych złych decyzji, nie dlatego iżby nie był w stanie dostrzec niebezpieczeństwa. Wszystkiego co przeczyłoby różowemu obrazowi jego władania on po prostu nie chce dostrzegać. Obserwujemy więc w wykonaniu Pieczki nie ślepotę, ale zacietrzewienie jednego z głównych bohaterów.

W tym przedstawieniu wydaje się również, iż reżyser ile mógłby znaleźć nikogo lepszego ido roli Antygony niż Ewa Dałkowska. Aktorka ta bardzo prostymi środkami wyrazu, pozbawionymi wszelkiego przerysowania, o co grając Antygonę nie jest trudno, buduje bardzo naturalną postać kobiety przeżywającej wielki dramat. Jest to co prawda trochę inna Antygona niż pierwowzór z tragedii Sofoklesa. Tamta była młodą, jeszcze nie w pełni dojrzałą, porywczą dziewczyną, zdolną do czynów bohaterskich dzięki swej młodości. Antygona Dałkowskiej Jest kobietą dojrzałą, w pełni ukształtowaną, której czyny dyktuje niewzruszony system moralny. Antygona Dałkowskiej bynajmniej nie jest kobietą o duszy straceńca. Wybiera pewną śmierć, bo tak każe jej postąpić sumienie. Jednakże sumienie nie uwalnia jej od strachu i od rozpaczy wobec losu, który ją czeka. Antygona Dałkowskiej jest postacią tragiczną nie poprzez krzyk i rozdzieranie szat, ale przez cichą, jakże wymowną rozpacz.

Jej postawa, którą lubimy nazywać romantyczną, będzie nam zapewne dużo bliższa, niż postawa drugiej bohaterki Ismeny, która nie odważyła się poczynić bratu obrządków pogrzebowych, gdy zakazał tego nowy pan i władca Teb, dumny Kreon. Spór między siostrami Antygoną i Ismeną ich różnymi postawami, nie zaspokaja wprawdzie naszych dzisiejszych apetytów co do problematyki moralnej i społecznej tego sporu, niemniej i on potwierdza długowieczność i doskonałość antycznego dramatu Sofoklesa. Oczywiście, postać Ismeny pozostaje w cieniu Antygony i stwarza aktorce odtwarzającej tę rolę mniejsze możliwości sceniczne. Jednak mimo tego usprawiedliwienia dla Joanny Żółkowskiej grającej Ismenę, trudno nie dostrzec, iż aktorka ta mająca już w swojej niedługiej jeszcze karierze artystycznej ciekawe kreacje, w roli siostry Antygony nie czuje się najlepiej. Nie odnajduje się w tej roli do końca i chyba nie jest przekonywająca dla publiczności, w przeciwieństwie do całego przedstawienia.

Z pewnością po letniej przerwie na Antygonę wystawioną przez Kajzara, (z trafiającą w klimat spektaklu, szalenie prostą, a przy tym bezbłędnie funkcjonującą scenografią Jerzego Nowosielskiego) zaczną przybywać wycieczki szkolne. I bardzo dobrze. Nit sądzę, żeby się nudzono. Celność i prostota środków wyrazu użytych w tym przedstawieniu z pewnością są zdolne przemówić ciekawym głosem do młodzieży.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji