Artykuły

Rekolekcje teatralne Petera Brooka

Kiedy rozglądałem się po Sali Lubrańskiego podczas wręczenia doktoratu honoris causa UAM Peterowi Brookowi, a potem w Teatrze Polskim podczas spotkania z tym wielkim człowiekiem teatru drugiej połowy XX wieku, zastanawiałem się, gdzie są aktorzy kilku przecież poznańskich teatrów zawodowych? Zastanawiałem się, gdzie są reżyserzy tu mieszkający, scenografowie, śpiewacy... - pisze Stefan Drajewski.

Aż szkoda, bo dla nich, podobnie jak dla zwyczajnego widza, na którym Brookowi chyba najbardziej zależy, te spotkania mogły się przerodzić w swego rodzaju "rekolekcje teatralne".

Dzięki profesor, Dobrochnie Ratajczakowej, promotorowi doktoratu honoris causa Poznań będzie się Brookowi na pewno kojarzył z pojęciem "pomiędzy". Wszystko, co robi Brook, a przynajmniej wiele, można określić jako działania "pomiędzy". Teatr, który od z góra pięćdziesięciu lat uprawia, sytuuje się pomiędzy tradycją a nowoczesnością, to - jak pojmuje reżysera, czym dla niego jest publiczność, jaka rolę w życiu społecznym odgrywa teatr - jest "pomiędzy". Wybrałem kilka "pomiędzy", o których mówił 6 marca w Teatrze Polskim w Poznaniu Peter Brook:

Iść dalej. Nigdy nie wierzyłem, aby mógł istnieć interesujący teatr oderwany od życia Dlatego powtarzam: pociąga mnie praca nad takimi tematami i z takimi ludźmi, z którymi możemy pójść dalej. Mam inny stosunek do teatru niż Grotowski. Mam taką prostą potrzebę, jak obecność publiczności na widowni. Bez tej dodatkowej energii, siły, która wynika z faktu, że ludzie przygotowani (aktorzy - dop. S. D.) spotykają się z nieprzygotowanymi (publicznością - dop. S. D.). I tym dla mnie jest teatr. W XIX wieku aktor był tajemniczą osoba wyższą, a potem byli zwyczajni ludzie. Nie ma żadnej różnicy miedzy tymi, którzy pracują na scenie a publicznością. To jest spotkanie stron różniących się. Ci ludzie, którzy nie są przygotowani, przynoszą coś, co można nazwać oczekiwaniem. To jest siła Ludzie, którzy są przygotowani, są unoszeni przez nią. Ona jest jak światło. I to, co było dobrze przygotowane przez aktorów zostaje uniesione, a to, co było źle przygotowane w sposób okrutny zostaje ujawnione. Zawsze jestem surowy wobec każdego aktora który mówi: dzisiaj mieliśmy złą publiczność. Mówię mu: to skandaliczne, nie masz prawa tak mówić. Nie ma czegoś takiego, jak zła widownia Jest łatwa i trudna widownia Jeśli ta widownia jest otwartą jeśli w trakcie przedstawienia nie uda się ustanowić kontaktu, to mamy do czynienia z nieudaną przygodą miłosną, ale nie będzie to winna dziewczyny.

Mój przyjaciel Craig, mój przyjaciel Grotowski. Wizja teatru Gordona Craiga była tak mocno zwrócona ku pięknu i czystości, że w kategoriach scenicznych odrzucił on masę śmieci. Był pierwszym wizjonerem, który powiedział: to wszystko jest niepotrzebne. Był też człowiekiem pasji i poczucia humoru. Był tym, który jako pierwszy przeniknął te wszystkie sztuczne, operetkowe konwencje XVIII i XIX wieku i powiedział: cóż jest piękniejszego od przezroczystości, czystości. On nie tylko pisał błyskotliwe teksty, ale również rysował, kreślił scenografie. Tam prawie nic nie było. Próbował trochę grać i reżyserować, ale się wycofał. Najpierw wyjechał do Włoch a potem na południe Francji, gdzie go spotkałem. Nie chciał już potem reżyserować. Wolał pozostać w marzeniu o czystości, niż zabrudzić sobie ręce poprzez wchodzenie w chaos. Pozostał dla mnie drogim przyjacielem, którego wizja była tak intensywną że ciągle mi pomaga.

Jerzy Grotowski był na pewno człowiekiem pomiędzy. Miał podobną intensywną wizję, chciał teatru, który przekraczałby wszelkie stereotypy, wszystkie nawyki.. Rozpoczął swoje życie artystyczne od metody Stanisławskiego, która była zakorzeniona w bardzo szczegółowym, prawie medycznym badaniu ludzkiego życia. Stąd poczucie, że glebą teatru jest ciało, otworzyło dla niego kierunek badań. On przekroczył Stanisławskiego. Pytał, czym jest odczucie? Jakie jest znaczenie myśli? Czy myśl jest częścią ciała? Jak poruszają się myśli? Jak się łączą z działaniem ludzkiego ciała z ruchem? Grotowski i ludzie, których prowadził, wybrali nie wygnanie, by zostać na stałe ze swym marzeniem, ale działanie, poszukiwanie. Grotowski nigdy nie porzucił teatru. Rozeszliśmy się w różne kierunki. On czuł, że przenika najbardziej ukryte tajemnice człowieka, że dotyka związków człowieka z całą kosmiczną strukturą życia Stopniowo zauważał, że pokazywanie w teatrze stało się barierą. Kontynuował teatr, ale robił to bardziej głęboko, bez obowiązku pokazywania.. Nie porzucił teatru, ale porzucił widownię. I w ten sposób jest jedyny w sowim rodzaju.

Poszukiwanie kierunku. Rola reżysera na początku, polega na tym, że to on jest widownią, częściowo prowokuje, słucha patrzy z oczekiwaniem. Podczas pierwszych prób nie wolno mu mówić, co aktorzy mają robić. Powinien jedynie zachęcać ich do poszukiwania improwizowania.. W połowie procesu przygotowań powinna się pojawić publiczność. I wtedy idziemy do szkół, bo tam znajdziemy publiczność, która nie zna tekstu, nie zna kontekstów naszych przedstawień, nie ma z góry powziętych wyobrażeń..., a żywi pewne oczekiwanie. Obserwacja reakcji takiej publiczności dużo nam daje. Potem przychodzi kolej na konfrontacje naszej pracy z publicznością świadomą. Ciągle jednak staramy się odwlec moment, który nazywa się premiera. Dajemy dużo pokazów przedpremierowych, a sama premierę rozwadniamy, zapraszając różne środowiska. Bez względy na premierę, praca nad przedstawieniem trwa dalej. Ale przychodzi moment, kiedy reżyser czuje to, iż nie można w przedstawieniu nic zmienić.

Reżyser pojawił się najpierw w tradycji wschodnioeuropejskiej. Początek dał mu Stanisławski Ten stwór rozprzestrzenił się głównie w Niemczech. Reżysera zaczęto traktować jak dyrygenta w orkiestrze. Z mego punktu widzenia uważałem kiedyś reżysera za autora: aktorzy, scenografią muzyką są jak słowa z których autor tworzy swoje dzieło. Ten bardzo autokratyczny system dał niezwykle znakomite rezultaty, ale w ciągu mojej pracy doszedłem do wniosku, że ten okres w historii należy do przeszłości. Reżyser w moim rozumieniu polega na połączeniu składowych elementów w formę, która nie należy do nikogo. Nie jest to rola dyrygenta nie jest to także rola autora to całkiem coś innego. On jest twórca procesu, a w procesie każda osoba ma coś do powiedzenia. Reżyserowanie polega na poszukiwaniu kierunku.

To, co ukryte. Jeżeli bardzo dosłownie przyjmiemy to, co powiedział Szekspir, "teatr jest zwierciadłem", w którym ludzie mogą widzieć siebie, nie chodzi tu o to, że podejście Stanisławskiego lub realizmu socjalistycznego jest lepsze. Prawdziwe zwierciadło ukazuje to, co jest widoczne i to, co ukryte. I umożliwia nam czytanie tego, co niewidoczne poprzez szczegóły. I dlatego w teatrze wszystko, co niewidoczne, może zostać wyrażone. Ale to wyrażanie się zachodzi poprzez coś konkretnego. Teatr jest zakorzeniony w rzeczywistości, tym, co nazywamy rzeczywistością, w bałaganie.

Dziś w teatrze trzeba uznać, że wszystko jest możliwe. Nikt nie może powiedzieć, gdzie są granice teatru, ponieważ teatr obejmuje wszystko w ludzkim doświadczaniu. A jednocześnie jedynym powodem, dla którego gromadzimy się wszyscy w teatrze, jest to, by nie jeść tego samego jedzenia, którym karmi się nas przez cały dzień, ale by odkryć, jakiego pokarmu potrzebujemy najbardziej. Jeżeli szukamy tego pokarmu, to nadaje ono sens i znaczenie widowni, która przychodzi i z którą dzielimy się pokarmem. I dlatego nasza praca ma na celu przekraczanie barier społecznych, religijnych, politycznych, które nas tak bardzo oddzielają.

Notował Stefan Drajewski

Prof. dr. hab. Elżbieta Kasprzak:

- Peter Brook jest mistrzem w najbardziej klasycznym i szlachetnym pojęciu. Jest mistrzem nie tylko dla artystów. Jest Mistrzem, ponieważ potrafi pokazywać i ratować sens teatru i sens tego, aby publiczność szukala tego teatru ciągle. Takiego spotkania, które odbywa się między aktorami i widzami. Nie jest najważniejszy efektowny produkt... Czasami te spektakle budzą we mnie poczucie głodu... Możne je nie do końca rozumiem, ale one mnie poruszają, każą mi szukać. Widz musi sobie zadać pytanie, o co w tym teatrze chodzi, i tu Brook jako animator sensów teatralnych jest absolutnie niezastąpiony. Jest fenomenem, ponieważ robi to od tylu lat, na tyle sposobów, a przy tym jest tak otwarty na ludzkie potrzeby, nie jakieś uczone, klasztorne, ale zwyczajne, które tkwią w każdym człowieku spotkanym w metrze i takim, który na Sorbonie czyta uczone książki.

Na zdjęciu: Peter Brook, doktor honoris causa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji