Artykuły

Osobowy do absurdu

"Mieszanka firmowa, czyli pociąg do absurdu" w reż. Kingi Kaszewskiej-Brawer i Wojciecha Brawera w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze. Pisze Danuta Piekarska w Gazecie Lubuskiej.

Gasną światła, publiczność pogrążona w ciemnościach nagle widzi lokomotywę, która oślepiając reflektorami pędzi ze sceny wprost na rzędy foteli w sali kameralnej Lubuskiego Teatru. Tak rusza "Mieszanka firmowa, czyli pociąg do absurdu".

Publiczność "wsiada" do "Pociągu", oswajając kolejową oprawę spektaklu przez komunikaty nadawane z megafonów. Czujemy się, jak na prawdziwym dworcu, póki do uszu nie dotrze absurdalna treść przekazów. Metaliczny glos nie będzie tym razem ostrzegał pasażerów przed włamywaczami, ale zaapeluje do złodziei, by sami oddawali się w ręce stróżów porządku...

Całość, oprawiona w kolejowe ramy, składa się z obliczonych na godzinę z kwadransem scen (lub wagonów) mniej i bardziej zabawnych. Raczej mniej, niż bardziej. Dlaczego, skoro teksty, po które sięgnęli autorzy spektaklu, wyszły spod przedniej marki piór? (rozpoznamy teksty Woody'ego Allena, Jeremiego Przybory, Jadwigi Skot-nickiej, Władysława Szlengela i Jerzego Wittlina.) Czemu przedstawienie, w które włożono sporo pracy, bawi mniej, niż pierwszy z rzędu program zielonogórskiego zagłębia kabaretowego?

Mam wrażenie, że unoszący się nad spektaklem duch absurdalnego humoru ginie przytłoczony ciężarem inscenizacji. Kierownicy "Pociągu", jakby nie dowierzając sile teatru, opartej na umowności, wspomagają przedsięwzięcie kostiumem, scenografią i czym jeszcze się da zapełnić pustą scenę.

Małżeńska para, spędzająca wieczór na rozwiązywaniu krzyżówek, jest jak żywcem wyjęta z sąsiedztwa pani Dulskiej: w kapciach i szlafrokach, przy stoliku zastanym dzierganą serwetką przerażona nasłuchuje telefonu, który dzwoni "u docenta". Jakoż i na stoliku - po drugiej stronie sceny - naprawdę stoi i dzwoni telefon. Przez który pan domu wysłucha miłosnych wyznań panienki, przekonanej, że kieruje je do "docenta".

Zmiana dekoracji, kolejna scena... l tak "Pociąg", który ruszył dynamicznie, z ekspresowego zamienia się w osobowy. Kolejne wagoniki są jak kolejne stacje na trasie, która coraz bardziej się dłuży. Im skwapliwiej "kolejarze" starają się uatrakcyjnić podróż a to piosenką, a to ruchem, a to wymyślnym kostiumem, tym bardziej oddala się tytułowy "Pociąg do absurdu". Który zdaje się jeździ po całkiem innych torach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji