Artykuły

Niebywały szczególarz

- W moim zawodzie najbardziej cenię sobie spotkania z ludźmi, którzy mnie motywują, nakręcają, dają energię, wiarę i nadzieję, że to, co robię, jest tego warte - mówi BORYS SZYC, aktor Teatru Współczesnego w Warszawie.

Tej wiosny gra dwie ważne role. Młodego policjanta w telewizyjnym serialu "Oficer" Macieja Dejczera i świeżo upieczonego taty małej Soni w życiu prywatnym. O nowych ekscytujących wyzwaniach z Borysem Szycem [na zdjęciu] rozmawia Marzena Rogalska.

Odkąd zostałeś aktorem, nie było w twojej karierze roku, kiedy nie zagrałbyś ważnej roli. Teraz przyszedł czas na...

..teatr. Niedawno była premiera "Nieznajomej z Sekwany" Odona von Horvatha w reżyserii Agnieszki Glińskiej, z którą chyba najczęściej pracuję. Na spektakl zapraszam do Teatru Współczesnego. Nadrabiam zaległości, bo w zeszłym roku

spędziłem 150 dni na planach zdjęciowych. Najpierw był "Vinci", potem przez pięć miesięcy kręciliśmy serial kryminalny, w którym gram młodego oficera policji Tomasza Kruszyńskiego Kruszona.

Zawsze starannie dobierałeś role, czy wahałeś się w przypadku serialowego Kruszona?

W tym samym czasie dostałem też inną propozycję, ale zdecydowałem się na "Oficera". I cieszę się - to była świetna praca. Nie chcieliśmy nazywać tego, co robimy, serialem kryminalnym, bo to widzom źle się kojarzy. Od początku zakładaliśmy, że stworzymy coś innego. Choć oczywiście wątki kryminalne są w filmie wiodące. Mój bohater najpierw jest oficerem Komendy Głównej, później zostaje zwerbowany do Centralnego Biura Śledczego. Ma skomplikowane życie

prywatne - to coś w rodzaju trójkąta emocjonalnego, w który zamieszani są Andrzej Chyra i Magda Różczka.

Na ile wątek miłosny jest ważny w "Oficerze"?

Jest bardzo ważny! W ciągu 13 godzin serialu Kruszon wplątuje się też w drugi wątek miłosny, z Karoliną Gruszką, i jak to zwykle bywa, wszystko się komplikuje.

Myślisz, że te miłosne perypetie są na tyle ciekawe, by zaintrygować kobiety?

Jak najbardziej! Wprawdzie z racji brutalnych akcji jest to męskie kino, ale dzięki życiowym historiom i uczuciom, które się tam pojawiają, "Oficer" powinien wciągnąć też kobiety.

Na ile rozwinęła cię rola Kruszona, czy mogłeś się tutaj aktorsko wyszaleć?

Kiedy gra się w serialach, zawsze jest strach, że ludzie będą cię utożsamiać z jedną rolą, nazwą jakimś Waldkiem albo Ryśkiem. Tutaj narodziła się szansa zbudowania połamanej, wielowarstwowej postaci. Gram właściwie kilku bohaterów

- zaczynam jako kolega drobnych złodziei działających na zlecenie i nikt nie wie, nawet widz, że jestem policjantem. Potem mam kolejne zadanie, dużo trudniejsze i bardziej niebezpieczne. Uczę się manier, szlifuję język, by udawać kogoś, kto skończył Oxford i żyje na innym poziomie finansowym. Muszę udawać faceta z elit przestępczych, żeby do nich się wkraść. Ale przede wszystkim jestem policjantem - miałem więc możliwość pobawienia się, spróbowania różnych rzeczy.

Jesteś niebywałym szczególarzem tak w przypadku małych, jak i dużych ról. Uwielbiasz wymyślać sobie różne triki, smaczki. rekwizyty, by zbudować pełną postać. Ile kosztowało cię przygotowanie do tej roli?

Przede wszystkim musiałem wtłoczyć się w rutynę policyjną, aby każdy mój ruch był dokładnie taki, jak w rzeczywistym życiu. Uczyłem się wszystkiego jak najbardziej realistycznie - spędziłem trzy tygodnie z oddziałem antyterrorystów, uczestnicząc w ich treningach, strzelając z broni, biegając po torze przeszkód.

Niejeden chłopiec marzy o takiej zabawie!

Komandosem chciał zostać każdy. Policjantem i złodziejem też. Powoli spełniam te dziecięce marzenia, a że małego chłopaka jeszcze w sobie mam, bardzo się tym wszystkim ekscytuję.

Czy twoim zdaniem "Oficer" ma szansę czymś się wyróżnić w morzu seriali?

Staraliśmy się, żeby ten serial był kinowy w dobrym tego słowa znaczeniu. Zdjęcia na pewno są filmowe dzięki Arkowi Tomiakowi, świetna jest też muzyka Michała Lorenca. A poza tym obsada: Jan Frycz, Krzysztof Globisz, Andrzej Chyra,

Magda Cielecka, Karolina Gruszka oraz młoda, bardzo zdolna ekipa - Paweł Małaszyński, Magda Różczka i jeszcze mnóstwo innych osób. Nawet w niewielkich epizodach grali bardzo dobrzy aktorzy, przez cały serial przewinęła się ich setka.

Czy ten serial wziął cię w ryzy? Słyszałam, że wcześniej zdarzyło ci się spóźnić na plan, bo na przykład pomyliłeś pociągi...

Kiedyś parę razy tak się zdarzyło. Tu, mogę powiedzieć z czystym sumieniem, nie zawaliłem niczego. Myślę, że wręcz pomogłem w paru sytuacjach. Uznaję to za moje prywatne zwycięstwo nad leniwym ciałem i umysłem.

Czyli trochę dorosłeś?

Tak, a jeszcze wtedy rosła w brzuchu Ani moja córka, więc tak razem sobie dorastaliśmy z Sonią.

Myślałeś wcześniej o sobie w roli ojca? Jakoś się do niej przygotowywałeś?

Oczywiście, w czasach licealnych myśli się o tym w kategoriach abstrakcyjnych. Po studiach rozważa się to coraz częściej. Zastanawiałem się, jakbym się w takiej roli odnalazł i jakim mógłbym być ojcem. Nieskromnie doszedłem do wniosku, że chyba dobrym! (śmiech) Powtarzam sobie, że moja córka będzie miała bardzo wesołe i szczęśliwe dzieciństwo, pod każdym względem.

A jak czujesz się w drugiej roli w życiu prywatnym - młodego mężczyzny robiącego karierę?

Nie myślę tak o sobie. Cieszę się, że robię tak dużo i że w Polsce ktoś mnie docenia. Ale prawdziwe kariery są światowe. Mam coraz więcej sygnałów i potwierdzeń tego, że jednak granice się otworzyły. Przez "Oficera" odmówiłem zagrania głównej roli w filmie szwedzkim. Ale ważne, że taka propozycja w ogóle się pojawiła. Miałem też grać w filmie czeskim, ale do tego nie doszło, bo reżyser z producentem się pokłócili. Teraz dostałem propozycję pracy u Stanisława Muchy w jego debiucie fabularnym. Scenariusz napisał Krzysztof Piesiewicz. To pierwsza część tryptyku "Wiara Nadzieja Miłość", my będziemy robić "Nadzieję". Przedsięwzięcie finansuje niemiecki producent mający na swoim koncie "Underground" Kusturicy. Film będzie montowała pani, która pracowała przy "Arizona Dream".

Wiążesz z tym filmem duże nadzieje...

Myślę, że z racji scenariusza będzie w duchu filmów Krzysztofa Kieślowskiego. Mam nadzieję, że ta rola oddali mnie od kanonu złodziejaszków. Chociaż z kradzieżą też będę miał do czynienia, ale tym razem to nie ja kradnę! (śmiech)

Mówiłeś mi kiedyś, że twoim sposobem na sukces jest po prostu praca plus fakt, że udało ci się dokonać kilku trafnych wyborów. To intuicja pozwala ci tak dobrze wybierać?

Sam próbuję często to jakoś nazwać... Tak się akurat dzieje, że jeśli z czegoś nie skorzystam, później okazuje się, że jednak dobrze zrobiłem. Może to intuicja? Może ktoś na górze nade mną czuwa? Poza tym ja bardzo łatwo nawiązuję kontakty z ludźmi, co jest normalne na Zachodzie, ale w Polsce to nowość. Ludzie u nas są pozamykani, nie lubią się, najchętniej wszyscy by się pobili...

...bo sobie zazdroszczą.

Są zawistni. Mimo to w moim zawodzie najbardziej cenię sobie spotkania z ludźmi, którzy mnie motywują, nakręcają, dają energię, wiarę i nadzieję, że to, co robię, jest tego warte. Kiedy spotykam takiego człowieka jak Staszek Mucha i czuję porozumienie dusz, to jestem nakręcony do granic możliwości i przekonany, że powinienem robić to, co właśnie robię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji