Artykuły

Krzyk jednostki

Nareszcie w Krakowie przedstawienie, o którym z nie skalanym sumieniem, bez pochlebstw i pobłażliwości powiedzieć można: doskonałe. Określenie, banalne, hojnie, nadużywane. W tym wypadku może nawet zawstydzające. Chodzi bowiem o spektakl Jerzego Jarockiego. Nie w teatrze, a w krakowskiej szkole teatralnej. Jarocki wyreżyserował tu "Samobójcę" Mikołaja Erdmana jako dyplomową pracę studentów wydziału aktorskiego. W programie napisano: "reżyseria i opieka pedagogiczna". Daj im, Panie, nadal taką opiekę.

Przedstawienie jest niezwykłe. Nie dlatego, że to polska prapremiera sztuki-legendy, wypełniająca jedną z rozlicznych białych plam radzieckiej dramaturgii. Mit "Samobójcy", tak żywy w Związku Radzieckim, ma u nas posmak sensacji tylko dla tych, którzy interesują się bliżej teatrem i literaturą, a nie ma ich w końcu tak wielu. A więc krótko: sztuka napisana przed pięćdziesięciu ośmiu laty, entuzjastycznie przyjęta, wzięta natychmiast w próby przez dwa najznamienitsze teatry, MChAT i Teatr Meyerholda, została zdjęta przed premierą. Interweniowano u najwyższych władz, czyli samego Stalina. Bezskutecznie. Zakazu grania "Samobójcy" nie cofnięto. Przetrwał wszelkie przemiany i obowiązywał przeszło pół wieku. Dopiero w ubiegłym sezonie wystawił sztukę Erdmana moskiewski Teatr Satyry w reżyserii Walentyna Płuczka. Spektakl recenzowałam dość obszernie w "Życiu Literackim" (nr 29, 19 lipca 1987).

Osobliwość przedstawienia Jarockiego nie polega też na tym, że jest naprawdę bardzo dobre. Dla Jarockiego żaden to w końcu komplement. Jest ono niecodzienne z paru powodów.

Oglądając "Samobójcę" można podpatrzyć i wytropić, jak Jarocki tworzy. Właśnie tworzy, nie reżyseruje, bo to jednak nie to samo. Jak starannie i pieczołowicie buduje konstrukcję przedstawienia z wielu drobnych, pozornie nieistotnych szczegółów, szkicuje i ustawia sytuacje na wielu planach sceny. Widać wyraźnie wiązania, spojenia wszystkich elementów, sposób ich nakładania się i piętrzenia, zmianę i narastania rytmów.

W normalnym teatrze wyobraźnię reżysera wypełnia zwykle aktor własną inwencją, osobowością, wreszcie umiejętnościami. Rusztowania są ukryte. Zauważyć je można najłatwiej wtedy, gdy elewacja do nich nie pasuje lub przywiera niezbyt dokładnie. Tutaj, w przedstawieniu szkolnym, przy zrozumiałych niedostatkach warsztatowych młodych wykonawców, architektura spektaklu rysuje się czysto i wyraziście. Na nic nie przyda się tu tropienie dawniejszych "pomysłów", rutynowo powielanych lub spoza partytury wziętych. Żadnych brudów czy śmieci naokoło tej budowy, żadnych ozdobników, użytych tylko po to, żeby było ładnie.

Dekoracja Zofii de Inez-Lewczuk mieści na niewielkiej scenie pokój w wielkim, wspólnym mieszkaniu, zagęszczonym przez wielu lokatorów. Stół, krzesła, jakaś szafka, lustro na ścianie, ikona z "wieczną" czerwoną lampką i okazały, obrzydliwy fikus. Dwoje drzwi w głębi. Kiedy się otwierają, ukazują następne drzwi. Plątaninę korytarzy i zakamarków buduje także ruch, uporczywe obdreptywanie sceny naokoło, żeby z tego pokoju dostać się do kuchni na przykład. Komiczny ten efekt daje złudzenie rozległości mieszkania. Tutaj rzeczywiście człowiek może być sam tylko w ubikacji. Dekoracja prosta, bez rodzajowości, udawanej mnóstwem drobnych przedmiocików. Takie zresztą jest całe przedstawienie. Poza natrętną obyczajowością, poza ściśle dopowiedzianym miejscem i datą. Rzeczywistość "Samobójcy" i tak przecież zrozumiała jest dla społeczeństwa o dokładnie określonych, znanych nam dobrze doświadczeniach historycznych i politycznych.

Zaczyna się to przedstawienie bardzo zwyczajnie. Jak u Erdmana. Śmieszny dialog, pocieszna anegdota, potoczna forma. Małe sprawy, błahe konflikty. Ich miałkość jest normalna, tak oczywista, że trochę absurdalna. Dalej też jest jak u Erdmana, tyle że powoli, umiejętnie stosując efekty rozsadza Jarocki foremkę małego realizmu. Sytuacje stają się coraz bardziej komponowane, gesty ustawione i wyraziste, ruch zatrzymany. Ale cały czas jest w tym trafność charakterystyki, nie zaś tylko łatwa charakterystyczność. Przedstawienie rośnie, wypełnia się, jakby wypływało poza tekst Erdmana, czytany wprost, banalnie. Coraz wyraźniej zaczynają się rysować trzy piętra scenicznej rzeczywistości. Na dole Podsiekalnikow, wyżej wszyscy ci ludzie i na samym wierzchołku najwyższa władza. Władzy oczywiście nie widać. Ale jest. Równie daleka, obojętna i nieosiągalna jak Bóg ojca Jełpidija. I tak samo czujnie, a groźnie wszechobecna. Rzeczywistość tworzą ci, którzy się pod tą władzą zdołali jakoś, pomimo wszystko, umościć. Ludzie prawdziwi, ale i typy, indywidua i przedstawiciele społeczeństwa. Na pożegnalnej pijackiej stypie i potem nad trumną z żywym nieboszczykiem odbywa się wielki sabat wiary, ideologii, a także sposobów na życie i przeżycie. Wszyscy są podejrzani i tak samo prześmianni.

Najniżej jest Podsiekalnikow. To jego samobójstwo wyrywają sobie pop i kurtyzana, inteligent i handlarz mięsem, aby wydźwignąć go pośmiertnie na "pomnik wiecznego protestu". U Erdmana Podsiekalnikow jest bez wieku, bez określonego charakteru, całkowicie bez osobowości. Opisywano go jako "małego człowieczka", "mieszczanina z okresu NEP-u", który wprawdzie "błaznuje, ale i cierpi". Jarocki czyta go inaczej. Siemion Podsiekalnikow, grany przez Krzysztofa Gadacza, to ufny, naiwny, boży prostaczek, oszołomiony całym tym zamieszaniem, jakiego niechcący narobił. Na początku trochę śmieszny w ludzkiej chęci "zaznaczenia się" wobec żony i teściowej, nabiera w trakcie spektaklu coraz większego wymiaru. To zwykły, przeciętny człowiek - jak zwykliśmy mówić i pisać - stłumiony i bierny, ale wrażliwy i bardzo autentyczny, W zmiennych stanach Siemiona nie ma błazenady, udawanki, pysznego nadymania się. Jest raczej gorączkowe szukania Jakichkolwiek wartości, sensu śmierci, skoro już skazano go na życie, które jest tylko mizerną egzystencją. Nie ulega presji, lecz daje się jej uwodzić, z pełną wiarą, oszołomiony i szczęśliwy, że wreszcie znalazł jakikolwiek sens. Wcale nie jest żałosny w swoim lęku przed śmiercią, w pytaniach o cel istnienia, nawet tak marnego. Sytuacja go stwarza, a on nie umie jej sprostać. Niedola jego wyraża się prostym żądaniem: pozwólcie mi żyć, choćby "szeptem", dajcie "spokojne życie i przyzwoitą pensję". Tak rozumiany Podsiekalnikow urasta do symbolu jednostki, o której młody Majakowski, jedenaście lat przed powstaniem "Samobójcy", pisał z zapałem, że jest zerem i piszczącą bzdurą. I oto jednostka zapiszczała Nie buntuje się, nie. Tylko protestuje. Chce być podmiotem, a nie przedmiotem w wielkiej grze, która zwie się historią. Chce, by ją dostrzegano w nieokreślonej masie nazywanej społeczeństwem.

Tak mniej więcej przeczytał Jarocki "Samobójcę". W teatrze powstałoby przedstawienie aktorsko pełniejsze, to pewne. Nie wiem, czy zabrzmiałoby równie ostro. Tutaj wszyscy są bardzo młodzi. Ojciec Jełpidij, odpowiadający na pytanie Siemiona: "czy jest życie pozagrobowe?", jest rówieśnikiem umierającego. I tak pisk małej, nieważnej jednostki brzmi jak krzyk pokolenia, które zasługują na to, by żyć bez szeptu, pełnym głosem wykrzyczeć swoje "Ja!".

Osobliwość "Samobójcy" polega także na tym, że Jarocki zrobił przedstawienie wbrew obowiązującej modzie. W naszym teatrze panuje bowiem powszechnie styl napomykania znaczącym półgębkiem o tym, co wszyscy naokoło mówią i piszą otwarcie. Od Jerzego Urbana i "Trybuny Ludu" poczynając. Jarocki nie kryje się bezpiecznie za porozumiewawcze niedomówienia. Przedstawienie jest ostre i mądre. Przy czym precyzja formy i wyrazu nie oznacza chłodu. W tym pochyleniu się Jarockiego nad nieważnym przecież przeciętniakiem nie ma nic ani z wyrozumiałej litości, ani z doraźnej aluzyjności. I to też jest niezwykłe.

Jerzy Jarocki podarował nam swoje przedstawienie w jubileuszowym, trzydziestym roku swojej reżyserskiej pracy. Jest to dar, którego nie sposób nie docenić. Przecenić także.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji