Narkotyczna siła literatury
- Teatr może coraz mniej, bo w przeciwieństwie do literatury, to umierająca dziedzina sztuki. 90 procent tego, co oglądam w teatrze, do niczego się nie nadaje - mówi rosyjski prozaik i dramatopisarz Władimir Sorokin.
Władimir Sorokin, 50-letni pisarz, dramaturg i scenarzysta filmowy, przyjechał do Polski, by promować powieść "Lód", która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa W.A.B. Wziął też udział w próbie czytanej swojego dramatu
"Dostojewski-trip" (na stronie Rozmaitości jest w angielskiej wersji: Dostoevsky-trip) w stołecznym Teatrze Rozmaitości.
Foyer: Co może teatr, czego nie może literatura ?
Władimir Sorokin: Teatr może coraz mniej, bo w przeciwieństwie do literatury, to umierająca dziedzina sztuki. 90 procent tego, co oglądam w teatrze, do niczego się nie nadaje. Teatr powinien nie tylko pokazywać emocje, ale też je wywoływać. Tymczasem i aktorzy, i reżyserzy często tego nie potrafią. Na scenach przeważa dziś rutyna i kicz, płycizna albo ślizganie się po powierzchni problemów. I to się w ostatnich 10 latach stało właściwie powszechne, a na normalny teatr nie ma już miejsca.
F: Co to jest dla pana ten normalny teatr?
WS: To taki teatr, w którym zapominam, że jestem w teatrze.
F: A co sprawia, że pan zapomina ?
WS: Naturalność. Może właśnie z tego powodu jednym z moich ulubionych współczesnych rosyjskich dramatopisarzy jest Jewgienij Griszkowiec, który zupełnie niepostrzeżenie potrafi wkraść się w duszę człowieka. No, ale tak naprawdę to, czy przedstawienie się udało, czy nie, zależy od inscenizatora. A tych jest coraz mniej .Jednym z największych reżyserów jest dla mnie Anatolij Wasiliew - obojętnie za co się weźmie, zamienia to w sceniczne złoto. O tym, że jestem w teatrze zapominam też dzięki śmiechowi. Dlatego uwielbiam dobre komedie. Śmiech potrafi wszystko zagłuszyć. Naprawdę.
F: W 2002 roku na zamówienie Teatru Bolszoj napisał pan libretto. Jak to się skończyło ?
WS: Jeszcze się nie skończyło. "Dzieci Rosentala" będą miały światową prapremierę 25 marca (na stronie www.bolshoi.ru można jeszcze kupić bilet - red.). To rzecz o pewnym naukowcu, który sklonował pięciu wielkich kompozytorów - Czajkowskiego, Verdiego, Mozarta, Musorgskiego i Wagnera. Niestety, naukowiec umiera, a po jego śmierci panowie lądują na bruku i zostają ulicznymi grajkami. Mam szczęście, bo muzykę skomponował sam Leonid Diesiatnikow, a spektakl reżyseruje Eimuntas Nekrosius, hołubiony w Rosji litewski inscenizator.
F: W "Dostojewski-trip" też padają wielkie nazwiska, m.in. Tołstoj i Nabokow. Skąd pomysł na sztukę o uzależnieniu od literatury?
WS: Jest taki pisarz, Jurij Mamlejew, ma dziś ponad 70 lat, świetny pisarz. Jego ojciec był psychiatrą, pracował w przedwojennej klinice psychiatrycznej. Jego pacjentką była pewna osiemnastolatka, która postradała zmysły, czytając "Idiotę" Dostojewskiego. Dziewczyna zapadła się w tę powieść. Cały świat nagle się ograniczył do świata powieściowego. Bohaterowie "Idioty" ożyli, a realne życie stało się fikcją. Chciałem stworzyć dramat o narkotycznej sile literatury.
F: Kiedy go zobaczymy w Polsce?
WS: Nie wiem. Na razie czekam na propozycje. Mam nadzieję, że niedługo. Od dawna jestem otwarty na Polskę. Teraz Polska zaczyna się powoli otwierać na mnie.