Artykuły

"Aby podnieść różę"

Andrzej Trzebiński, autor sztuki opatrzonej tym osobliwym tytułem, został rozstrzelany na Nowym Świecie w Warszawie, w dniach największego nasilenia okupacyjnego terroru - w roku 1943. Miał lat dwadzieścia. Podobnie, jak olbrzymia większość jego rówieśników, tkwił po uszy w konspiracji, nie danym mu jednak było ponieść śmierć w walce, nie został również stracony z wyroku sądu, skazującego go za wrogą działalność wobec hitlerowskiego najeźdźcy. Schwytany w łapance, podzielił los setek bezimiennych przypadkowych przechodniów, traconych na ulicach i placach dla odstraszenia "polskich bandytów". Zginął z ustami zaklejonymi gipsem, by nie mógł wydać ostatniego, przedśmiertnego okrzyku.

W obliczu losu, który go spotkał, tytuł jego sztuki nabiera szczególnie przejmującej, symbolicznej wymowy. Brzmi, jak ostatnia prośba tego młodziutkiego pisarza, obdarzonego tak wielkim talentem, tak zdumiewającą dojrzałością intelektualną i takim poetyckim polotem; artysty, który jakby w przeczuciu swego rychłego końca, przekazuje swoje zlecenie: by ci, którzy przyjdą po nim, podjęli z pobojowiska tę młodzieńczą "różę" jego poezji i - mówiąc słowami innego poety - "ocalili ją od zapomnienia".

A sztuka warta jest tego, nie tylko ze względu na pietyzm w stosunku do jego twórcy: odznacza się autentycznymi walorami myślowymi i dramatycznymi. Napisana w formie groteski, poetyckiej metafory, zdradza niezwykłą przenikliwość, ostrość widzenia, wyczucie mechanizmu "wielkiej polityki". Rzecz dzieje się w nieokreślonym czasie i przestrzeni, w jakimś międzynarodowym "hotelu", gdzie dwóch czempionów sportowych gra w ping-ponga. Oddają się temu z takim zapamiętaniem, z taką pasją, że kiedy w pewnym momencie piłeczka wylatuje im przez okno - grają dalej, wykonując swoimi rakietkami odpowiednie ruchy, "serwując", "podcinając", obliczając zdobyte fikcyjne "punkty" - niejako w abstrakcji, pozbawieni konkretnego obiektu swej gry... A jednocześnie sytuacja dookoła nabrzmiewa groźbą: szykuje się jakaś swoista "rewolucja", wywołana przez pewnego groźnego dyktatora, przywódcę ciemnych sił, który przypuszcza szturm do owego "hotelu" i wkracza w końcu jako zwycięzca na scenę. Ów samozwańczy dyktator dziwnie przypomina swoim zachowaniem się, swoim terrorem i swoim mętniactwem umysłowym różnych, znanych nam z historii, faszyzujących fuhrerów... Początkowo skazuje na rozstrzelanie - bez żadnych konkretnych powodów - zarówno obydwóch nieszczęsnych maniaków ping-ponga, jak i towarzyszących im kibiców: piękną dziewczynę, uosobienie namiętnej "kobiecości", oraz filozofującego "intelektualistę", teoretyka socjologii. Potem jednak, sam daje się wciągnąć w ową bezsensowną, absurdalną grę w ping-ponga nit istniejącą piłeczką... Ale oto nowa perypetia: samozwańczy wódz tak zapamiętał się w swojej fikcyjnej rozgrywce, że nie wydał na czas odpowiednich rozkazów i zostaje zlikwidowany przez kolejnego "wodza". A dziwaczna, irracjonalna gra toczy się dalej...

Nietrudno odczytać metaforyczny sens tej groteski, która poza pozorami żartu kryje głęboką i tragiczną myśl, dotyczącą politycznej i społecznej rzeczywistości, którą świat wówczas - przed laty trzydziestu - przeżywał i która w sposób tak namacalny i tak straszliwy miara się odbić na własnym losie młodego autora.

Ta niewielka, tak wiotka z pozoru, odznaczająca się zresztą błyskotliwym dowcipem metafora sceniczna zdradza "lwi pazur" urodzonego dramaturga. A co najbardziej uderzające - operuje formą na wskroś nowoczesną, w szczególny sposób przylegającą do naszej dzisiejszej dramaturgii: w swojej konstrukcji, w rodzaju swej metaforyki, w sposobie prowadzenia dialogu i w charakterystyce postaci, wykazuje cechy współczesnej awangardy dramatu światowego.

Sztukę tę wystawił na swojej małej scence - przeznaczonej na twory kameralne i eksperymentalne - teatr "Ateneum". Spektakl, reżyserowany przez Janusza Warmińskiego, grany jest świetnie; jest to wieczór pełen uroku. Uczestnicząc w nim, doznajemy mieszanych uczuć: satysfakcji artystycznej i intelektualnej, głębokiego żalu z powodu okrutnej, tragicznej zagłady tego, tak świetnie zapowiadającego się talentu, ale także i wdzięczności do losu, który sprawił, że udało się po latach dzieło jego "ocalić zapomnienia", "podnieść różę".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji