Artykuły

Polubić kuglarzy. Po Carnavale Sztuk-Mistrzów

I Carnaval Sztuk-Mistrzów w Lublinie podsumowuje Grzegorz Józefczuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Z jednej strony - zabawy i pochwała mistrzostwa umiejętności, z drugiej - teatralne spektakle nasycone odniesieniami do współczesności. Przez trzy dni w Lublinie poznawaliśmy dzisiejszy cyrk i kuglarstwo.

Publiczność, która tak licznie nawiedzała miejsca Carnavalu Sztuk-Mistrzów, jej reakcje, uśmiechy i brawa, są dowodem na to, że festiwal był udany i że bardzo potrzebujemy rozrywki oraz umiemy akceptować niedostępne nam umiejętności innych.

W 2008 roku odbył się w Lublinie pierwszy, kameralny Festiwal Sztukmistrzów organizowany przez grono zapaleńców i praktyków nowych dyscyplin cyrkowych i pokrewnych, jak i tzw. pedagogiki cyrku. Grono lubelskich liderów tych środowisk na czele z Rafałem Sadownikiem, założycielem Pracowni Sztuk Fizycznych, a wcześniej jeszcze animatorzy z Klanzy, stworzyło pozytywną aurę i perspektywę zainteresowania dyscyplinami cyrkowymi, w rezultacie czego zdobyto spore środki unijne na Carnaval, którego organizacją zajęła się Kancelaria Prezydenta - Marketing Miasta.

Program Kultura 2007-2013 opracowany przez Komisję Europejską jest bardzo przychylny takim przedsięwzięciom, bo widzi w nich nową formę dialogu kultur opartą na ciekawości, otwartości, odwadze, kontrowersji i kreatywności. Wśród kilkunastu projektów Programu Kultura jeden dotyczy "sztuki cyrkowej dla nowego pokolenia" (Norsk Kulturskolerad - czyli Nowy Cyrk i pedagogika cyrku w Skandynawii i Niderlandach), drugi - "sztuki ulicy" (Eunetstar, czyli sieć europejskiej festiwali sztuk ulicznych).

Żongler i rap cyrkowy

Lublin nieoczekiwanie wcisnął się do świata kuglarzy, przekształcając skromny Festiwal Sztukmistrzów w europejski Carnaval Sztuk-Mistrzów, co więcej - w 2012 roku w Lublinie odbędzie się European Juggling Convention (Europejska Konwencja Żonglerska), największe na świecie spotkanie różnych artystów ulicy. Rafał Sadownik uważa, że cyrk może być bardzo ważną przestrzenią komunikacji świata zachodniego i wschodniego. Dlatego udało mu się przekonać EJA do organizacji konwencji w Lublinie, gdyż nie mówił o bazie i materialnym zapleczu takiej imprezy, jakim Lublin przecież nie dysponuje, lecz o potencjalnej, kreatywnej roli cyrku w tej Polsce i w tej jej części Europy, gdzie kończy się Unia Europejska. Dla Sadownika idee bezinteresowności i wspólnotowości są wiodące w "dżaglingu", a to właśnie z kolei dla ludzi ze wschodu Europy jest godne naśladowania.

Carnaval pokazał wielką pod każdym względem różnorodność zjawisk cyrku współczesnego. Z jednej strony to buskerzy, indywidualni artyści ulicy, którzy żonglują i wykonują akrobacje, angażując w swój spektakl publiczność. Im są fizycznie i technicznie lepsi, tym bardziej swobodnie, ale i w kontrolowany sposób robią unikalny, interaktywny show.

Skate Naked, angielski duet w stringach, nie tyle sprawność fizyczną, której mu nie brakuje, wysuwa na plan pierwszy swych występów, lecz prowokacje, w których jak ktoś chce, może doszukiwać się kpin ze stereotypów i wszelakiej "poprawności". Inaczej wyglądają występy takich mistrzów jak Luke Burrage, przypomnijmy - autor światowych rekordów w żonglerce, w 2003 roku był najlepszy w żonglerce piłkami (12 piłek, 12 złapań), a w 2008 - w dwuosobowej żonglerce z piłką (razem z Benem Beeverem, 19 piłek, 19 podań). Podczas pokazu na Rynku również żartował z publiczności chwilami z temperamentem klauna, niemniej ostateczny akcent każdego fragmentu show dotyczył perfekcji żonglerki. Burrage miał wyjście z każdej opresji, chwile nieudanych numerów wykonywanych przecież w nieprzygotowanym do tego celu miejscu i z udziałem asystentów z publiczności fantastycznie zamieniał w lekcje w stylu "jak to się robi", więc ostatecznie udawało mu się złapać diabolo z tyłu z głową, żonglować pięcioma piłeczkami, maczugami czy też trzema nożami na krzywej, niestabilnej równoważni. Jak się okazało potem podczas Gali, Burrage również znakomicie śpiewa "rap cyrkowy", podkreślający charakter i rytm żonglerki.

Sztuka nowego cyrku

Atrakcyjną odmianą takich pokazów jest show ogniowy szczególnie w wykonaniu Burnt out punks ze Szwecji, "artystów pożaru". To klasycy fireshow, którzy jednak zachowywali się w Lublinie chyba z umiarem. Ich spektakl, historyjkę z podziałem na role, można potraktować jako zbiór frywolnych i zwariowanych żartów w stylu "wybuch w trumnie" albo "podłączenie człowieka do prądu", gdyby nie umiejętności opanowania ognia oraz akrobacji. Kiedy w sobotę w nocy jeden z artystów Burnt out punks wylatywał w powietrze jak przywiązany do procy, tłum - tysiące ludzi na schodach i stoku zamku - zamarł w ciszy.

Cirque Baroque z Francji, światowej renomy zespół uprawiający sztukę Nowego Cyrku, założony w latach 70. przez Christiana Tagueta, pokazał, jak bardzo cyrk może współtworzyć tkankę sztuki teatru i tańca - i odwrotnie, bo całość tych dyscyplin w przedstawieniach Cirque Baroque splata się w nową jakość sztuki. Kiedy oglądało się ich "Operę żebraczą", wydawało się, że skromne ułamki tych pomysłów teatralno-akrobatycznych widziało się w wielu spektaklach teatrów, swoistość swej wizualności opierających na fizyczności, ale też gdzieś w operze albo na festiwalu tańca współczesnego. Zespół Tagueta dał pouczający spektakl o maskach, które wdziewamy wobec innych i o idolach, jakie sami sobie stwarzamy. Użycie wózków z hipermarketu, które nagle stają się klatkami czy policyjnych drabinek ulicznych zmieniających się w narzędzia zniewolenia, nie polega na zwyczajnym wprowadzeniu przedmiotu na scenę. Wymaga klarownej koncepcji symbolicznej spektaklu i perfekcyjnej choreografii, nowatorskiego, intrygującego teatralnie ogrania przedmiotu, nie mówiąc już o poziomie samych kompetencji aktorskich. To już nie była tylko zabawa.

Co z tego pozostanie?

Co pozostanie po festiwalu Carnaval? To zależy od środowiska, które go zainicjowało, czy zbuduje "na gołej ziemi" tradycję "dżaglingu" i, poza ideowymi argumentami o transkulturowej roli cyrku na granicy Unii Europejskiej, stworzy realną sieć kontaktów, aby Lublin stał się ważnym miejscem na mapie buskerów. Ludyczny charakter tej działalności gwarantuje liczną publiczność, czego zresztą byliśmy właśnie świadkami.

To chyba jedyna droga, aby przekonać tych, którzy uważają, że Carnaval ma się do Lublina jak pięść do nosa i jest przykładem tego negatywnego zjawiska, że mając odpowiednie pieniądze, można zrealizować festiwal na dowolny temat, po którym nie pozostanie nic budującego pozytywne, w jakimś sensie trwałe przemiany w mieście. Oponenci podnoszą, że Carnaval jako impreza kuglarzy i cyrkowców nie ma najmniejszego, poza literackim, singerowskim, zakotwiczenia w historii i dziedzictwie kulturowym Lublina. Zresztą i ta tradycja literacka jest jedynie tytularna, bo "Sztukmistrza z Lublina" w Lublinie trzeba szukać ze świecą. Z drugiej strony, dawny teatr alternatywny z przełomu lat 70. i 80. XX wieku, na który wtedy waliły tłumy i którym miasto się chwali, jak i na przykład wysoka pozycja Lublina w popularyzacji sztuki performance też wzięły się jak grom z jasnego nieba początkowo dzięki uporowi i konsekwencji nielicznego grona ludzi. Pożywiom, uwidim - jak mawiają Rosjanie.

Na zdjęciu: "Fire freak comedy circus", Burnt Out Punks

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji