Czas akcji: jedna noc w czasie drugiej wojny światowej.
Miejsce akcji: chata na wsi.
Obsada: 5 ról męskich (w tym jedna niema), 1 rola kobieca.
Druk: "Dialog" nr 7/1973.
Ojciec ze swymi trzema synami - Szczepanem, Walkiem i Michasiem wracają do chaty z pola, gdzie kolejną noc czatowali na złodzieja okradającego pola we wsi. Tym razem złapali mężczyznę, kiedy wykopywał kartofle. Przyprowadzili go do chałupy, naradzają się, co z nim począć, jak go ukarać. Wszyscy we wsi usiłowali złapać złodzieja, ale nikomu nie było dane. Ojciec powiada, że złapali go, bo "tak im Bóg przeznaczył".
Ojciec budzi Matkę, żeby w środku nocy szykowała jakiś posiłek, bo zmarzli na polu. Ale Matka zapada w coraz głębszy sen, a i w całej chałupie niczego do jedzenia nie ma, więc Ojciec wysyła najmłodszego syna - Michasia do sadu, po jabłka. Najstarszego z synów - Szczepana morzy sen, ale Ojciec nie daje mu zasnąć, bo trzeba Złodzieja pilnować. Michaś przynosi jabłka, ale sam nie chce ich jeść. Ojciec i dwaj starsi bracia jedzą w milczeniu. Michaś proponuje, aby poczęstować jabłkami Złodzieja. Ojciec daje mężczyźnie owoc, mimo sprzeciwu średniego syna - Walka. Walek uważa, że nie wolno się litować nad Złodziejem, bo ten tylko na to czeka. Od litości już tylko krok do zapomnienia o winie. Szczepan, najsilniejszy, ale i najgłupszy z synów, chce wiedzieć, kim jest Złodziej. Obmyśla, że jeśli kolejarzem, to w ramach rekompensaty przyniósłby im węgla. W trakcie dyskusji, kim może być Złodziej - urzędnikiem, muzykantem, właścicielem przedwojennego straganu, Szczepan mimo woli przysnął. Brutalnie zbudzony złości się, że nigdy niczego od rodziny nie dostał, zawsze tylko był do pracy zaganiany. Nie puszczali go na zabawy, bo rano musiał wstawać i iść w pole. Jak się chciał żenić, to nie pozwolili z wybraną przezeń dziewczyną. A teraz jak mu się coś przyjemnego zaczęło śnić, słodka chałwa, to mu śnić nie dają. Ojciec uważa, że przez sen Bóg daje człowiekowi znaki. Tak jak teraz z tym złapanym Złodziejem. To wolą Boga było, żeby go złapali, bo może chciał ich wypróbować. "Może chce nas wypróbować, czy się jeszcze ludźmi ostaliśmy. Czy choć w takich, jak my, sprawiedliwość jest jeszcze na świecie, kiedy jej już nigdzie nie ma" - mówi Ojciec. Synowie protestują przeciw mieszaniu Boga we wszystko. Szczepan mówi, żeby Złodziej teraz u nich na gospodarstwie odpracował - młócił, oporządzał krowy, robił to, co robi codziennie Szczepan. Walek chce go zamknąć w piwnicy, ale Ojciec zabrania. Może się roznieść po okolicy i Niemcy ich rozstrzelają, że kogoś przetrzymują. Zbudzona krzykami synów Matka każe dać Złodziejowi do rąk różaniec, żeby się modlił i jak Bóg mu odpuści, to oni też powinni - mówi kobieta. Ale Złodziej nie chce wziąć różańca i nie chce się modlić. Ojciec wiesza różaniec nad głową mężczyzny. "Namyśli się, to weźmie" - mówi. Szczepan coraz bardziej zrezygnowany, zaczyna mówić o wypuszczeniu Złodzieja. Ale Ojciec nie zgadza się. Skoro go złapali, to takie ich przeznaczenie. Wojna ze złodziejstwa nie rozgrzesza. "Może nawet w wojnę - mówi Ojciec - grzechy nasze stają się cięższe, bo łatwiej jest grzeszyć, kiedy tyle nienawiści." I opowiada synom o sprawiedliwości, której sami nigdy nie zaznali, bo w biedzie żyli, nie stać ich było na kształcenie średniego syna, Walka, ale której muszą przestrzegać i muszą wiedzieć, czym sprawiedliwość jest. Starsi synowie protestują. Jak mają być sprawiedliwi, kiedy im z tego nic nie przyjdzie. Inni we wsi nie poszczą, nie chodzą do kościoła i są bogatsi, a im pole grad zniszczył, świnia zdechła - wypomina Ojcu Szczepan. A Walek dodaje, że jak mają sprawiedliwie osądzić Złodzieja, skoro on ani się do winy nie przyznał i winny się nie czuje - "Ojcu się wydaje, że jak kradł, to już musi się czuć winny. A człowiek, ojciec, może zdradzić, spalić, nawet zabić i nie czuć się winny."
Ojciec wyjmuje Biblię, każe synom siąść wokół stołu, woła też Złodzieja i zaczyna czytać na głos fragmenty o Arce Noego. Szczepana znowu morzy sen. Nie chce słuchać czytania Ojca. Przerywa. Idzie się napić, bardzo wolno, czym wywołuje zniecierpliwienie Ojca, który zaczyna czytać coraz głośniej, kiedy Szczepan wykrzykuje, że on jeden w chałupie wodę przynosi i drwa rąbie, a nawet mu się Ojciec nie daje napić. Ale i Walek nie chce słuchać o potopie. Dostaje za to od Ojca w twarz i wychodzi trzaskając drzwiami. Ojcu robi się przykro, że uderzył Walka. Michaś pociesza go, że brat na pewno do rana do chałupy wróci. Matka znów się budzi i pyta o Walka, bo zły sen miała. Ale Walek za chwilę wraca do chałupy i mówi do Ojca, że najlepiej jakby zabili Złodzieja. Ojciec nie może uwierzyć, że jego syn mógł tak pomyśleć. Prosi, by Walek zaprzeczył, nawet kłamiąc. "Choć dla pocieszenia powiedz, że nie zabiłbyś." Szczepan wtrąca się, mówiąc, że Walek bał się jak świnię we wsi zarzynali, więc przechwala się tylko, że zabiłby człowieka. Ale Walek dalej mówi o zabijaniu. Krzyczy, że ojciec i bracia niczego nie rozumieją. Że wojna nie omija ich chałupy i to, że oni nie zabijają nie oznacza, że nie można zabijać. I przyznaje się Walek ojcu i braciom, że już zabijał. Łotrów i zdrajców zastrzelił. Rządcę Pawelca, co wydał partyzantów Niemcom, Ediego, co żydowskie dzieci o ściany rozbijał i innych, co Polskę zdradzili. Spuszczają głowy i Ojciec, i Szczepan, i Michaś słuchając zwierzeń Walka, który wyznaje, że nie chciał zabijać, ale żadnej ze swoich ofiar nie mógł odpuścić jej win i wyrok wykonać musiał. Wtedy Ojciec, jakby na pocieszenie, mówi Walkowi, że może każdy musi zabić, żeby poznać jak gorzko być człowiekiem. "Bo nie trzeba zaraz strzelać, żeby zabić - mówi. - Zabijamy się słowami, myślami, sumieniami, sprawiedliwościami." Walek płacze, więc Ojciec chce go pocieszyć. Powiada, że płacz może mu ulżyć, ale Walek złości się i zaprzecza. Mówi, że nie płacze, tylko się śmieje. Ojciec bezradny wobec synów mówi im jeszcze, że chciałby, żeby zrozumieli, chciałby ich jeszcze przed śmiercią przekonać, że to nie świat jest zły, tylko czas taki nastał dla świata. Walek słysząc, że Ojciec mówi o swojej śmierci, wysyła Michasia po wódkę. Chce się jeszcze napić z Ojcem, chociaż ten od lat już stroni od alkoholu. Walek jednak niejako wymusza, żeby się stary napił. Zmusza też do wypicia bimbru Złodzieja. Wmusza w niego kilka szklanek, aż Złodziej się upija i zasypia. Walek chce, żeby i Michaś się napił, ale Ojciec protestuje. Klęka przed Walkiem i prosi syna, by najmłodszego nie zmuszał do picia, on wypije za niego. Ojciec, ponieważ dawno nie pił, także szybko poddaje się wpływowi bimbru. Pijany zaczyna odmawiać głośno litanię. W tym samym czasie coraz bardziej pijany Walek zaczyna opowiadać, włącza się także ze swoim monologiem Szczepan. I tak trzej pijani mówią jednocześnie. Nagle słychać warkot samochodu podjeżdżającego na podwórko. Tylko Michaś - jedyny trzeźwy - słyszy dźwięk. Wybiega sprawdzić, co się dzieje. Kiedy po chwili wraca z krzykiem, że to Niemcy, Szczepan zmożony zmęczeniem i wódką śpi i nie może go dobudzić, Walek bełkoce i nie reaguje, Ojciec jest zupełnie bezwładny. Michaś próbuje zbudzić Złodzieja, żeby uciekał, a kiedy nie daje rady go obudzić, dźwiga jego bezwładne ciało i z trudem wynosi z izby. Hałas obudził Matkę, która na dźwięk rozlegających się za oknem serii strzałów wygląda i z przerażeniem krzyczy, że zabili Michasia.
Ukryj streszczenie