Jednooki czyli ofiara
Czas akcji: pierwsza połowa IV wieku n.e.
Miejsce akcji: pomieszczenie obok areny cyrkowej, w której gladiatorzy i skazańcy czekają przed walką; gdzieś w starożytnym Cesarstwie Rzymskim.
Obsada: 4 role męskie, 1 rola kobieca.
Druk:
Dramat w dwóch częściach.
Część pierwsza
Tibulus i Martibus usiłują zaciągnąć Cumulusa do drzwiczek wiodących na arenę cyrkową. Jeśli jeden z trzech skazańców wyjdzie na pożarcie lwów, pozostali ocalą skórę. Jeśli nie wyjdzie żaden - zginą na arenie wszyscy. Losowanie wskazało na Cumulusa, jako na tego, który ma się poświęcić za kolegów. Ten jednak broni się zażarcie, zarzuca im oszustwo i przypomina, że warunkiem uwolnienia pozostałych jest to, by wybraniec był ochotnikiem. Ten argument powstrzymuje Tibulusa i Martibusa. Czują jednak do Cumulusa żal, że nie chce poświęcić się dla przyjaciół, z którymi tyle przeżył i którym tyle zawdzięcza. Zaczynają wspominać lepsze czasy: "z pijaństwa szło się w pijaństwo () gwałciło się dziewice, mężatki i stateczne babunie. Żyło się z dłonią w cudzej kieszeni." Tak, zasłużyli na najgorsze kary, ale przecież - mówią - nie byli gorsi od innych, dlaczego więc to właśnie ich ma spotkać taka kara?
Sprowokowany przez kolegów Cumulus postanawia wyjść i zapytać o to: Dlaczego? Koledzy wyśmiewają go, ten jednak mimo to wychodzi. Martibulus i Tibulus uznają, że zwariował i postanawiają jak najszybciej uciekać. Gorączkowo próbują wyrwać kraty z okna. Bez skutku. Ku ich zaskoczeniu Cumulus wraca, ubrany w rzymską togę i uśmiechnięty. Oznajmia, że imperator nawrócił się na nową religię i z jego rozkazu igrzyska odbędą się dziś po raz ostatni, a potem cyrk zostanie zamknięty. Gdyby nie to, że tłumy już zgromadziły się na widowni - to i dzisiejsze widowisko zostało by odwołane. Władza obawia się jednak zamieszek. Jeśli żaden ze skazańców dobrowolnie nie wyjdzie na arenę, wszyscy zostaną dyskretnie ukrzyżowani. Nie zostaną jednak zagnani w paszcze lwów wbrew swojej woli. Z drugiej strony temu, który zdecyduje się wyjść, władze obiecują natychmiast spełnić wszystkie marzenia.
Po krótkim namyśle Tibulus decyduje się przystać na takie warunki. Pytany o co poprosi, nie wie, ale mówi, że jest głodny. I oto niemal natychmiast do pomieszczenia wjeżdża suto zastawiony wyszukanymi potrawami stół. Tibulus zadowolony siada do posiłku. Zaprasza też przyjaciół, ale Cumulus odmawia: "Tylko ochotnik ma prawo jeść." Tibulus stwierdza, że nieco mu chłodno. I znów bezzwłocznie przez drzwi podany zostaje wspaniały wyszyty złotem i drogimi kamieniami płaszcz. Koledzy okrywają Tibulusa płaszczem, a on konsumując zaczyna filozofować: "Jestem przyodziany, jestem syty. Nareszcie zrozumiałem, że istnieją dwa rodzaje życia. Życie biedaków, którzy przez cały czas myślą tylko, żeby im było lepiej. I życie bogatych, którzy już nie muszą marzyć, mają bowiem wszystko. To jest prawdziwe życie." Martibus zaczyna rozważać, komu wedle prawa, po śmierci Tibulusa przypadną te wszystkie zbytki. Przecież taki płaszcz musi być wart fortunę, a oni są Tibulusa najbliższymi przyjaciółmi, właściwie prawie krewnymi Cumulus uświadamia mu jednak, że ceną ich wolności jest, że wyjdą stąd nadzy i bosi, nie biorąc ze sobą niczego.
Tymczasem Tibulus nasyciwszy głód, zaczyna dumać, czego mu jeszcze brak. Los miotał nim całe życie z miejsca na miejsce, chciałby wreszcie odpocząć i zamieszkać w pałacu. I oto dekoracja zaczyna się zmieniać w zawrotnym tempie. Martibus i Cumulus biegają tam i z powrotem rozstawiając wsuwane przez drzwi zbytkowne sprzęty. Wnętrze przemienia się w luksusowe, komfortowe wnętrze pałacowe. Tibulus rozpiera się wygodnie w fotelu, rozkoszuje się chwilą, zaczyna mówić o potrzebie tworzenia i postanawia chwycić za pióro, aby stworzyć poemat poświęcony pamięci bohaterów poległych na wojnie. Rozkazuje przyjaciołom, by również przebrali się w bogate szaty, spoczęli obok niego i zajęli się twórczością. I tak oto trzech niedawnych obdartusów - teraz odzianych w wytworne szaty zaczyna oddawać się sztuce: Tibulus pisze poemat, Martibus kończy malować jakiś obraz - może którąś z Madonn Rafaela lub Leonarda da Vinci, a Cumulus gra na cytrze. Światło stwarza wrażenie renesansowego obrazu: trzech artystów przy pracy.
Tibulus świadomy, że czasu dano mu niewiele, wie, że musi go wykorzystać jak najintensywniej. "Pamiętaj o śmierci" - mówi każdemu z przyjaciół z osobna. Ci podejmują to zdanie jak mantrę, powtarzając je bez ustanku w trakcie kolejnego monologu Tibulusa, który stwierdza, że lepiej "zamknąć oczy, zatkać sobie nos i uszy i iść przez życie nic nie widząc, nic nie słysząc, nic nie czując. Tylko wówczas osiągniesz szczęście () biedak nie powinien nigdy wyrzekać się sytuacji biedaka." Ale wtedy przychodzi mu do głowy myśl o przepięknej dziewczynie, którą kiedyś widział i którą teraz chciałby spotkać ponownie. "Przysięgam, że jeśli się spełni, w następnej sekundzie skoczę w paszczę lwów." - krzyczy w ekstazie. Wtedy drzwi otwierają się i wchodzi dziewczyna w gronostajowym płaszczu. I to marzenie Tibulusa się spełniło. Za chwilę pójdą razem za kotarę. Cumulus i Martibus, słuchając ekstatycznej rytmicznej recytacji Tibulusa, z trudem są w stanie wytrzymać erotyczne napięcie. Szybko przeradza się ono w agresję i doprowadza do szaleńczej bójki. Kiedy jest już po wszystkim, dziewczyna wychodzi, a Tibulus ukazuje się ze szczęśliwą i uspokojoną twarzą człowieka, któremu spełniło się najpiękniejsze marzenie jego życia.
Cumulus i Martibus zaczynają się zbierać do wyjścia, kiedy nieoczekiwanie Tibulus oznajmia, że zmienił zdanie i po tym, czego doznał, nie ma już zamiaru iść na śmierć dobrowolnie. Cumulus i Martibus z wściekłością rzucają się na niego. W tym momencie otwierają się drzwi.
Część druga
Do pomieszczenia wchodzi człowiek, który swym wyglądem przypomina Jezusa z Nazaretu - z jednym wyjątkiem: jedno oko zakryte ma czarną przepaską. Jednooki z uśmiechem oznajmia więźniom, że są wolni. On postanowił iść w paszcze lwów zamiast nich. Mężczyźni, choć niezwykle zdziwieni, biorą jego deklarację za dobrą monetę. Dziękują mu i zbierają się do wyjścia, snując marzenia o tym, co będą robić na wolności. Kiedy już mają wychodzić, Martibus zatrzymuje się. Przychodzi mu na myśl, że w tym pozornie bezinteresownym poświęceniu musi tkwić jakiś podstęp. Skoro Jednooki jest gotowy poświęcić życie, musi mieć w tym jakiś interes. I to pewnie ogromny.
Ta myśl nie daje im spokoju, postanawiają więc zostać jeszcze chwilę, aby rozwiązać tę zagadkę i upewnić się, że nie staną się ofiarami jakiegoś bardzo skomplikowanego podstępu. Próbują wybadać Jednookiego, ale bez rezultatu. Zirytowany i coraz bardziej podejrzliwy Martibus zaczyna wmawiać kolegom, że rozpoznaje w przybyszu szpicla, przez którego zostali aresztowani. Jednooki nie reaguje, przez cały czas stoi nieruchomo, podparty kosturem i wygląda jakby medytował albo się modlił. Taka bierność wzbudza w mężczyznach agresję. Zdzierają z niego szatę, zaczynają go kopać i bić. Próbują zmusić go, żeby powiedział, po co naprawdę tu przyszedł. Martibus przesłuchuje go bardzo brutalnie, odpowiedzią jest jednak tylko milczenie. W końcu Jednooki zapytany wprost, czy ma w tym, co chce zrobić jakiś interes - potwierdza. Nie chce jednak powiedzieć nic więcej. Wtedy przywiązują zmaltretowanemu do pleców dwie ciężkie skrzynie i poganiając go, każą mu biegać dookoła pomieszczenia. Jeden Cumulus wreszcie się opamiętuje. Próbuje powstrzymać kolegów i zatrzymać tę dziwną procesję. Znęcanie się nad Jednookim przerodziło się już jednak dla Martibusa w zemstę za wszelkie zło jakiego sam w życiu doznał. "Zapłaci nam za innych () dlatego, że mnie też bito () za wszystko () dlatego, że mamy kij" - krzyczy Martibus okładając Jednookiego. Martibus i Tibulus zachowują się jak opętani, nie ustając w furii. Cumulus najpierw stara się im przeszkodzić, wreszcie pomaga Jednookiemu dźwigać skrzynie, dopóki ten nie upadnie pod ich ciężarem. Wtedy Cumulus uwalnia go z więzów i pomaga mu się podnieść.
Mimo wszystko Martibus i Tibulus nie dowiedzieli się od Jednookiego nic więcej. To on wygrał. Rezygnują więc i postanawiają ruszać w drogę. Zabierają swoje rzeczy i podchodzą do drzwi. Te jednak, pozostają tym razem zamknięte. Nagle Cumulus oznajmia, że Jednooki postanowił im jednak powiedzieć, jaką będzie miał korzyść ze swego postępowania. Przystają, spodziewając się wielkiej rewelacji. Odpowiedź jednak jest dla nich niezrozumiała: nagrodą będzie Raj. "Trzeba wszystkiego się wyrzec, aby wszystko uzyskać" - tłumaczy niedowierzającym mężczyznom - im więcej się cierpi, tym bardziej będzie się szczęśliwym po śmierci. Tłumaczy, że Raj jest nagrodą tylko dla niektórych. Dla pozostałych przeznaczone są wieczyste męki w piekle. Wizja szczęścia dopiero po śmierci nie przypada przyjaciołom do gustu, tym bardziej, że nie ma na nie żadnej gwarancji. Jednooki uświadamia im jednak, że wierzy w to sam Imperator, cały jego dwór i wielu, wielu innych. Roztacza wizję szczęścia jakie czeka go w Raju w nagrodę za to, że dobrowolnie zginie na arenie. Ta wizja porywa coraz bardziej Tibulusa i Martibusa. Warunkiem tego szczęścia jest jednak to - tłumaczy Jednooki - aby pójść na śmierć z nadzieją i radością w sercu. Nagle przyjaciele zaczynają się licytować, który z nich ma więcej nadziei i radości, wpadając w coraz większą ekstazę. Jeden tylko Cumulus pozostaje sceptyczny.
Kiedy wreszcie rozlega się dźwięk trąbek i cymbałów wzywający śmiałka na arenę, a Jednooki rusza do wyjścia, Martibus i Tibulus zagradzają mu drogę. To oni chcą wyjść. Razem. Jednooki z uśmiechem im ustępuje, wtedy Cumulus, który stał dotąd bez słowa, chłodno zwraca uwagę, że aby ofiara była większa Jednooki też mógłby wyjść. Dlaczego rezygnuje? Ten twierdzi jednak, że nie jest jeszcze godzien i proponuje Cumulusowi, aby został razem z nim. Po chwili napięcia, Cumulus odmawia. On jeden zdaje się nie wierzyć, że potem czeka go Raj, a mimo to decyduje się wyjść na śmierć razem ze swoimi przyjaciółmi. Kiedy drzwi się otwierają i przyjaciele radośnie ruszają do wyjścia, za radą Jednookiego robiąc głośny rachunek sumienia, jeden Cumulus na rzucone przez Jednookiego na pożegnanie "Może się potem spotkamy" odpowiada sceptycznie, ale pełen spokoju i godności: "Acha! Potem, potem" Kiedy znikają za drzwiami z areny zaczyna dobiegać ogromny wrzask i ryk lwów. Jednooki powoli zdejmuje z oka czarną opaskę i uśmiecha się.
Ukryj streszczenie