Czas akcji: wieczór 11 listopada 1968.
Miejsce akcji: francuska dzielnica w Nowym Orleanie, USA; bar, ulica, pokój w mieszkaniu.
Obsada: 1 rola męska, 1 rola kobieca oraz epizody: kelnerka, prostytutka, włóczęga, przechodnie.
Druk:
W przededniu swoich osiemnastych urodzin John siedzi sam przy stoliku w barze i popija drinka. Jest nieco przyciężki, niezręczny i nieśmiały, chodzi do dobrej szkoły, należy do korporacji SAE, jest starannie ubrany. W ręku trzyma charakterystyczną czerwoną kartę do burdelu i uważnie się jej przypatruje. Szybko chowa tę kartę do kieszeni, gdy do jego stolika zbliża się Ashbee, kolorowo i wesoło ubrana szesnastolatka, dźwigająca torbę pełną skradzionych rzeczy. Dziewczyna, choć nie zna Johna, przysiada się do jego stolika, chowa torbę pod jego przeciwdeszczowym płaszczem i zwierza się, że właśnie w sąsiednim barze ukradła dwie popielniczki. Ashbee nie jest zwykłą złodziejką "nie kradnie dla własnej korzyści" - popielniczki zabrała dlatego, że właściciel baru czepia się pana Grovesa, który ma problem z alkoholem. John szybko ma dość wścibskiej i gadatliwej Ashbee, ale nie umie przerwać tego spotkania. Zostaje przy stoliku także wtedy, gdy Ashbee porusza temat czerwonej kartki, którą wcześniej u niego zauważyła. Ona doskonale zna adres domu z prostytutkami, bo, jak mówi, "niektóre dziewczyny z mojej szkoły, jak kończą, idą tam do pracy." Johna i Ashbee wyrzuca z baru kelnerka Hilda, która legitymuje chłopaka i kwestionuje jego pobyt w tym miejscu, bo do ukończenia osiemnastu lat została mu jeszcze godzina. Ashbee wylatuje z lokalu również z powodu wieku i nieodpowiedniego wyglądu.
Czerwona kartka Johna jest ważna od północy. Musi więc przeczekać gdzieś godzinę, choćby w tanim barze, aby przed tą wizytą nie wytrzeźwieć. Ashbee zaprasza go do swego mieszkania. Jest ono biedne i po brzegi zagracone lalkami, papierowymi kapeluszami, wypchanymi zwierzętami... Ashbee daje Johnowi zadanie - ma zrobić papierowy kapelusz, sama przyrządza lemoniadę, frytki i kolorowe pianki. Zaczynają ze sobą rozmawiać, a rozmowa ta okazuje się im obojgu potrzebna. Opowiadają o sobie, swoich rozbitych rodzinach, matkach zajętych sztuką, grą w brydża a nie dziećmi.
Za Johna wyborów dokonuje ojciec - w przyszłości chłopak ma pomagać przy uprawie soi, choć jak mówi: "Jak dla mnie, to ta farma może jutro spłonąć." John nie lubi chodzić na randki, denerwują go dziewczyny umawiające się na spotkania tylko po to, by pokazać się w nowych ciuchach, a rozmowa jest dla nich nieważna. Inaczej niż Ashbee, która odkrywa przed Johnem sposoby uprawiania sztuk czarnoksięskich voodoo. Tak jak w swoim "złodziejskim fachu", Ashbee działa łagodnie i rzuca uroki tylko na tych, którzy krzywdzą biedniejsze i słabsze istoty. Drinki, muzyka z radia i swobodna rozmowa wprawiają oboje w dobry nastrój. Psuje go rozmowa telefoniczna Ashbee z ojcem, a wtedy natychmiast przychodzi z pomocą John, podejmując nowy temat rozmowy. Otwiera się przed dziewczyną, przyznaje się do kompleksów i do tego, że kartę do burdelu kupili mu przyjaciele z korporacji na osiemnaste urodziny, lecz wbrew jego woli. Postanawia jednak tam pójść, aby sobie samemu udowodnić, że się nie boi. "Wszystko jest tak popieprzone" - mówi ze smutkiem John. Ashbee proponuje mu, by swój pierwszy sex z dziewczyną przeżył z nią. Dla niej to także będzie pierwszy raz. John odmawia, bo za bardzo ją polubił. Z radia słychać dobrą muzykę. Ashbee proponuje taniec, John broni się, bo przecież nie umie tańczyć. Ale próbuje z coraz lepszym skutkiem. Radiowy spiker zapowiada za pięć minut północ. John już wie, że nie pójdzie do burdelu, że całą noc przetańczy z Ashbee. Z radia słychać Billie Holiday w słynnym, rozdzierającym serca bluesie "Am I Blue?". John bierze Ashbee za rękę. Tańczą.
Ukryj streszczenie