Operetka w 3 aktach, libretto (wg komedii Maxa Kempner-Hochstadta): Herman Haller i Rideamus (Fritz Oliven).
Prapremiera: Berlin 15 IV 1921.
Premiera polska: Warszawa 15 XI 1921.
Osoby: Julia de Weert; Hania, jej kuzynka; Józef Kuhbrot, jej wuj; Wilhelmina, jego żona; Egon von Wildenhagen; Obcy I; Obcy II; Karol i Jan - lokaje u Julii de Weert.
Akcja rozgrywa się w willi panny de Weert, w Holandii, w r. 1920.
Akt I. Julia de Weert, ładna i bogata dziewczyna, nie może jeszcze rozporządzać ani swoim majątkiem, ani - sobą. Jest niepełnoletnia; opiekę nad nią sprawuje jej wuj, Józef, który korzystając z tych praw żyje sobie wygodnie wraz z żoną w obszernej willi Julii i troszczy się jedynie o to, aby bogactwa Julii nie wymknęły mu się z rąk także i wtedy, gdy ona sama dojdzie już do pełnoletności. Kuzynka Julii, Hanka, mieszkająca również w willi, pokpiwa wprawdzie często z zachłannego wuja, niemniej - podważyć jego prawa do kierowania Julią na razie, niestety, nie sposób. Wuja Józefa niepokoi tylko, że radca Wildenhagen, drugi opiekun Julii, chciałby ożenić z nią swego syna, Egona. Usiłując pokrzyżować te plany, wuj wezwał do siebie swego bratanka, Augusta. Nie widział go co prawda od trzydziestu lat, nie utrzymywał z nim żadnych stosunków, ale teraz - August może się bardzo przydać: jeśli potrafi rozkochać w sobie Julię, majątek pozostałby na zawsze w rodzinie. August powinien dziś jeszcze stawić się w pobliskiej gospodzie na zaproponowanym przez Józefa spotkaniu.
Julię jednak trudno będzie przekonać i do Egona, i do Augusta. Od siedmiu lat marzy o jednym mężczyźnie - jemu przyrzekła miłość i jemu dochowuje wierności - o towarzyszu zabaw dziecinnych, kuzynku Roderyku de Weert. Przed siedmiu laty wyjechał do Indii Holenderskich, do Batawii - nie napisał co prawda dotąd ani słowa; Julia nie wie, jak mu się tam powodzi, lecz wydaje jej się, że rozmawia z nim co dzień. Umówili się przed jego odjazdem, że co wieczór i ona, i on - tam, daleko, spoglądać będą na księżyc i myśleć o sobie, mówić do siebie. Julia wytrwale dotrzymuje danego słowa ("Księżycu mój, ześlij mi promień swój..."). Wujkowi oświadcza, że jego Augusta nie chce w ogóle widzieć na oczy, interesuje ją tylko Roderyk!
Wieczorem, gdy wujostwo wychodzą na spacer, przychodzi Egon z radosną wiadomością od ojca: dziś w południe sąd opiekuńczy uwłasnowolnił Julię, uznał ją za pełnoprawną właścicielkę majątku, wyłączył spod kurateli wuja. Egon pragnie jednocześnie oświadczyć się Julii, ale ona wybija mu z głowy zaloty, tłumacząc się - jak zawsze - miłością do Roderyka. Egon uprzedza ją, że wkrótce będzie miał dokładne informacje o jej kuzynie. I co powie, kiedy okaże się, że Roderyk został w Indiach biedakiem, że stracił wszystko? Julii to nie przeraża - byle wrócił, może wrócić nawet jako żebrak.
Egon odchodzi, Julia zaś z satysfakcją informuje wujka o przyznaniu jej pełnych praw dojrzałej osoby. Jest z tego powodu szczęśliwa, chce bawić się dzisiaj, szaleć, lecz - jak można szaleć w takiej willi na odludziu? Postanawiają wraz z Hanią przywołać choćby Egona, może nie odszedł jeszcze zbyt daleko. Gdy jednak nawołują go, odpowiada im zupełnie inny głos i zjawia się obcy mężczyzna... Dla żartu postanawiają zaprosić go do willi, przebierają się szybko za pokojówki i starają się - niczym dobre wróżki - spełniać wszystkie życzenia oszołomionego przybysza. Obcy zmierzał właśnie na kolację do gospody, Julia i Hanka stawiają więc przed nim najwspanialsze dania i poją najlepszymi winami. Na koniec - prowadzą do gościnnego pokoju, gdzie ma spędzić noc; uprzedzają tylko, że rano bajka się skończy i będzie musiał opuścić ich dom. Obcy, któremu ogromnie spodobała się Julia, czuje się jak w czarodziejskim śnie; nie może nic z tego zrozumieć, ale przyjmuje wszystko z radością ("Bo jestem ubogim tułaczem wędrownym...").
Akt II. Nazajutrz rano Julia i Hania wesoło przygotowują śniadanie, podniecone wczorajszym żartem. Julia śniła o nieznajomymi podoba jej się ten niezwykły chłopak, choć sama nie chce się przed sobą do tego przyznać. Ciekawi ją ogromnie, kim on właściwie jest, więc Hanka obiecuje chytrze go wybadać. Na razie wiedzą tylko od lokaja, że Obcy otworzył szafę w swym pokoju, dostrzegł stos garniturów nieobecnego brata Julii, stwierdził, że leżą na nim jak ulane, i doszedłszy do wniosku, że to jeszcze jeden czarodziejski dar, włożył najlepszy z nich, swoje podróżne ciuchy dając lokajowi do wyczyszczenia.
Obcy schodzi na śniadanie. Julia dyskretnie umyka, a Hania zaczyna działać. Sytuacja jednak odwraca się: naiwna dziewczyna nie dowiaduje się niczego, natomiast zwierza Obcemu wiele ciekawych wiadomości o Julii. Przede wszystkim to, że kocha swego kuzyna Roderyka, od lat przebywającego w Indiach, a także i to, że wuj chce ją wyswatać ze swym bratankiem Augustem, którego Julia już z góry nienawidzi; zapowiedziała, że przy pierwszej okazji poszczuje go psami.
Nadchodzi wuj z żoną, a potem Julia. Obcy wyznaje im, że... to przecież on jest tym zagubionym kuzynem Roderykiem!... Istotnie, wszystkim się teraz wydaje, że go rozpoznają, również Julia dostrzega podobieństwo i jest przepełniona szczęściem. Obcy tłumaczy, iż wczoraj nie zdradził, kim jest, chcąc po prostu utrzymać się w konwencji zabawy, jaką narzuciły dziewczęta. Dziś, gdy Julia wzruszona rozpamiętuje ich dziecięce spotkania, zaklęcia - on niechętnie wraca do tamtych spraw, chce raczej myślą wybiegać w przyszłość, snuć plany, roić marzenia. Ich czułą rozmowę przerywa Egon. Jego ojciec połączył się z konsulem w Batawii, aby zebrać wiadomości o Roderyku. I właśnie dziś otrzymał telegram stwierdzający, że Roderyk przed sześcioma tygodniami wyjechał do Europy "solo" i "zabagniony", czyli na pewno w niezłych długach. Julia przedstawia mu Obcego. Roderyk już dopłynął - proszę bardzo. I wcale dobrze wygląda! Egon pognębiony odchodzi, a Obcy - na prośbę domowników - opowiada o swych latach tułaczki ("Siedem lat w Batawii").
Powraca Egon. Nadeszła jeszcze jedna depesza do ojca: statek z Batawii przypłynął dopiero dziś do Europy, zatem - Roderyk nie mógł zjawić się tutaj wczoraj, ten obcy podszywa się pod imię Roderyka! Obcy nie zaprzecza. Pyta jedynie Julię, czy kocha jego - czy imię? On jej nie okłamał, bo on - kocha ją naprawdę. Że jednak zaskoczona Julia nie umie mu na to odpowiedzieć, Obcy odchodzi.
Akt III. Obcy opuszcza willę. W zdenerwowaniu zapomina, iż wychodzi w garniturze brata Julii, swoje własne, podróżne ubranie zostawiając u lokaja. Atmosfera w willi staje się nie do zniesienia; Julia z płaczem oznajmia, że wstąpi do klasztoru, wuj wrzeszczy, tym bardziej że podejrzewa groźną aferę. Podobno jego bratanek, August, przyjechał wczorajszym pociągiem, dopytywał się, jak dojść do gospody, ale do gospody nie doszedł. Ubrany był w zielony strój podróżny, a taki strój zostawił właśnie u lokaja Obcy; to na pewno on zamordował gdzieś w lesie Augusta. Okazał się nie tylko kłamcą, ale i złoczyńcą.
Julia staje w obronie Obcego: nie wolno rzucać bezpodstawnych oskarżeń. A w ogóle żałuje, że nie był on Roderykiem... Hanka nie może Julii zrozumieć. Marzy tylko o mitycznym Roderyku, a przecież ten Obcy był całkiem, całkiem - gdyby to jej, Hance, trafił się ktoś taki! I - trafia się. Przed willę zajeżdża samochód, wysiada przystojny młody człowiek i po paru minutach rozmowy, zachwycony urodą Hanki... oświadcza się jej. Zostaje przyjęty, bo i Hance podoba się ogromnie, jednak przedstawia się jako... Roderyk van Weert, księżycowy kuzynek Julii! Hanka wyjaśnia mu więc, że z ich małżeństwa nici, bo przecież on należy do inne; jego narzeczona, Julia, czeka na niego od siedmiu lat.
Roderyk jest zdumiony. Nigdy nie traktował poważnie dziecinnych rojeń, nie myślał o Julii ani przez chwilę, teraz przyjechał po prostu odwiedzić ciotkę i wujka. Zanim zdążył zrozumieć cokolwiek z opowieści Hanki, powraca Obcy, aby oddać garnitur i przebrać się w swoje ubranie. Z niechęcią wita Roderyka, ze zdziwieniem patrzy na jego samochód i pyta, co mogły oznaczać słowa ,,solo" i "zabagniony" w depeszy z konsulatu. Otóż Roderyk istotnie wyjechał z miasta Solo, gdzie część jego plantacji uległa zabagnieniu, niemniej - jeszcze trochę majątku mu pozostało, będzie tego ze 40 milionów guldenów. Hanka, oniemiała z zachwytu, przypomina sobie jednak, że wczorajszy Obcy jest tu przecież podejrzany o morderstwo, ale on uspokaja ją - nie zamordował Augusta, bo byłoby to... samobójstwem. August Kuhbrot - to on. Po prostu słysząc, jak Julia odnosi się do jego nazwiska, wolał zachować incognito. Hanka wpada na pomysł: rano August udawał Roderyka, niech teraz Roderyk udaje Augusta i jako taki niech oświadczy się Julii. Na pewno nie będzie przyjęty i pierwsze wrażenie wywrze jak najgorsze - to jest dla niej szansa! Roderyk nie wie wprawdzie dokładnie, o co chodzi, lecz spełnia jej życzenie i zgodnie z przewidywaniami Hanki, zostaje przez Julię bardzo źle potraktowany. Cierpliwie więc tłumaczy dziewczynie, że jej ukochany Roderyk nie wart jest jej miłości, że zapomniał o niej, że zaręczył się z inną. Julia nie chce w to wierzyć, prosi go, aby nie obrażał jej uczuć, nie oczerniał nieobecnego. Wtedy dopiero Roderyk wyznaje, kim jest. Julia wybucha płaczem! I pomyśleć, że dla obcego jej już dziś człowieka odrzuciła wczoraj szczerze kochającego ją chłopaka! Chłopak oczywiście tylko na to czekał: zjawia się natychmiast, z tremą jednakże wyznając, że to on jest znienawidzonym przez nią ,,w ciemno" Augustem.
Tym razem Julia przyjmuje go z otwartymi ramionami: dla niej jest i pozostanie na zawsze jej Roderykiem.
"Kuzynek z księżyca" (wystawiany u nas także jako "Kuzynek z Honolulu") był jednym z wielkich sukcesów teatrów operetkowych w latach 1920-ych. Libretto, chociaż utrzymane w niefrasobliwym, uwielbianym przez publiczność charakterze salonowej bajki, rozgrywającej się w wytwornych wnętrzach, przy dobrym winie i dobrym jedzeniu (o którym tak wiele mówi się tu w I akcie), nie było jednak elementem decydującym w takim stopniu o powodzeniu "Kuzynka", co muzyka. Kunneke. bardzo zgrabnie zebrał tu i skontrastował niemal wszystkie modne wówczas rytmy taneczne (fokstrot, one-step, tango, walc boston), dorzucił nieco muzycznego humoru (świetna parodia operowego stylu w II akcie) i wszystko bardzo efektownie zinstrumentował.
Łatwo wpadające w ucho melodie z Kuzynka nuciła cała Europa, szczególnie: "Siedem lat w Batawii" ("Sieben Jahre lebt' ich in Batavia"), "Księżycu mój" ("Strahlender Mond"), "Bo jestem ubogim tułaczem" ("Ich bin nur ein armer Wandergessel"). Prapremierę polską "Kuzynka" reżyserował Leon Schiller. Nowego tłumaczenia libretta dokonali Tadeusz Wołowski i Aleksander Sawin.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie