Autor: Max Frisch
Prapremiera: 2 maja 1962
Czas akcji: nieokreślony.
Miejsce akcji: nieokreślone.
Obsada: 8 ról męskich, 3 kobiece i osoby milczące.
Druk:
Barblin bieli dom przed nadchodzącym świętem. Zaczepia ją Żołnierz, a ona każe mu się odczepić, bo ma narzeczonego. On kpi, że chyba ducha, bo nigdy jej z nikim nie widział. Nadchodzi Ksiądz. Dziewczyna pyta go, czy to prawda, że napadną na nich ludzie w czarnych mundurach. Ksiądz tłumaczy, że nie mają powodów, bo to biedny kraj. Barblin martwi się, że mimo to mogą przyjść. Podobno zabijają każdego, kto jest Żydem. Przywiązują do słupa i strzelają w kark. Ksiądz pyta o jej ojca - Nauczyciela. Ostatnio dużo pije, wszędzie widzi upiory, opowiada że Andorryjczycy wcale nie są lepsi od czarnych koszul.
W tle robotnicy stawiają słup. Nauczyciel namawia Stolarza, żeby wziął jego syna na naukę. Stolarz chce za to 50 funtów. Nauczyciela na to nie stać, ale zapewnia, że zdobędzie pieniądze. Oberżysta pociesza go, że jeśli chodzi o pieniądze, Andorryjczycy są gorsi niż Żydzi. Nauczyciel się denerwuje - skąd oni wszyscy wiedzą, jacy są Żydzi.
Pijany żołnierz szuka Barblin - spodobała mu się i chce ją rozdziewiczyć. Oberżysta tumaczy mu, że jak dziewczyna nie chce, to lepiej tego nie robić. Żołnierz stwierdza, że to mu jeszcze nigdy nie przeszkodziło. Przewraca siedzącego w karczmie Andriego - niech Żyd wie, kto tu rządzi. Andri śmieje się z niego. Żołnierz zapewnia, że Andorryjczycy to nie tchórze i jak wyląduje czarne wojsko, będą walczyć do ostatniego człowieka, a Andri jest tchórzem, bo jest Żydem.
Oberżysta na proscenium opowiada widzom, że wszyscy myśleli, że Andri jest żydowskim dzieckiem uratowanym przez Nauczyciela przed czarnymi, a to był naprawdę jego syn. Nie pamięta kto podprowadził Andriego do słupa. Uważa, że to nie jego wina, że do tego doszło.
Barblin leży na kolanach Andriego. Andri wyznaje, że ją kocha. Zastanawia się - może rzeczywiście jest tchórzem, inaczej poszedłby do jej ojca i powiedział, że są zaręczeni. Barblin chce, żeby myślał tylko o niej gdy są razem, bo ona bardzo go kocha. Całują się. Andri zastanawia się, dlaczego nie jest taki jak wszyscy, dlaczego jest inny. Są ludzie, nad którymi wisi przekleństwo, wystarczy jedno spojrzenie i stają się tacy, jak o nich mówią. Zastanawia się dalej, skąd się bierze zło - wszyscy mają je w sobie, choć nikt nie chce być zły.
Stolarz na proscenium opowiada widzom, że zażądał tych 50 funtów, bo nie chciał mieć Andriego w swoim warsztacie. Uważał, że to dla niego nieodpowiednie. Nikt nie mógł wiedzieć, że nie jest Żydem. A on nie czuje się winny temu, co stało się później.
Andri w warsztacie stolarskim zrobił pierwsze krzesło. Czeladnik próbuje wyrwać nogę, ale nie daje rady. Podziwia pracę Andriego, tylko majster potrafi tak zrobić krzesło. Wchodzi Stolarz, Andri nieśmiało przypomina mu, że miał się odbyć jego egzamin na czeladnika, pokazuje swoje pierwsze krzesło. Stolarz twierdzi, że on nie może być dobrym stolarzem, bo to trzeba mieć we krwi. Bierze krzesło zrobione przez Czeladnika, wyrywa mu nogi nie słuchając protestów Andriego, że nie on zrobił to krzesło. Pokazuje mu, jak powinno wyglądać krzesło i nie zwraca uwagi, gdy Andri krzyczy, że to jego krzesło, a tamto było Czeladnika. Stolarz oburza się, Czeladnik pracuje u niego 5 lat, to musiał zrobić lepsze krzesło niż przybłęda. Andri krzyczy, że Stolarz jest podły, że wszyscy go lekceważą. Zrozpaczony pyta, dlaczego chcą być mocniejsi niż prawda? Stolarz każe mu przestać pyskować - to nie ściana płaczu. Będzie teraz pracował w innym dziale i pisał obstalunki, tam przyda się jego gadanina. Żydzi mają geszefty we krwi. Andri zostaje sam. Oszołomiony szepcze, że chciał zostać stolarzem.
Czeladnik na proscenium przyznaje się widzom, że to jego krzesło się połamało, chciał nawet powiedzieć o tym Andriemu, ale się nie udało, zresztą on też nie cierpiał Andriego jak wszyscy. Nie żeby tamto mu się należało, ale było też w tym sporo jego winy. Uważa, że on sam nie jest winien temu, że tamci go złapali.
Doktor bada Andriego. Opowiada o Nauczycielu - jak darł podręczniki, a gdy nie dostał innych, kazał dzieciom wykreślać strona po stronie wszystko, co było nieprawdą. Doktor opowiada, że objechał świat, ale wrócił tu, bo Andorra jest najpiękniejsza. Każdy Żyd powinien zapaść się pod ziemię, gdy usłyszy tę nazwę. Andri pyta dlaczego. Doktor mu wyjaśnia, że zna Żydów, oni są wszędzie i wszystko wiedzą lepiej, a najgorsza jest u nich ta ambicja. Andri wychodzi. Nauczyciel, gdy dowiaduje się co się stało, wyrzuca Doktora i wścieka się, że to idiota, który nie potrafi powiedzieć zdania, w którym nie byłoby ojczyzny i Andorry.
Andri pyta, czy może ożenić się z Barblin - on ma 21 lat, ona 19 i bardzo się kochają (Nauczycielowi z wrażenia wypada chleb z ręki). Planują to od dzieciństwa, kiedyś chcieli razem się zabić, gdy dowiedzieli się, że rodzeństwo nie może się pobrać. Wtedy Matka pocieszyła ich. Powiedziała, że nie są rodzeństwem. On jest Żydem, którego Nauczyciel uratował i przeprowadził przez granicę. Nauczyciel milczy skamieniały, w końcu mówi, że to niemożliwe. Barblin płacze, chce się zabić. Ojciec tłumaczy Andriemu, że jest to jedyne "nie", jakie od niego usłyszy. Matka jest zaskoczona, nie rozumie jego oporu. Andri stwierdza, że to na pewno przez to, że jest Żydem, Nauczyciel jest wściekły - słyszy to słowo bez przerwy. Wzburzony wychodzi do karczmy.
Doktor na proscenium opowiada widzom, że przecież nic takiego wtedy nie zrobił, powiedział tylko, co myśli, bo jak każdy Andorryjczyk zwykł mówić to, co myśli. Nigdy nie popierał prześladowań. Nie widział bójki. Uważa, że to nie jego wina, prędzej Andriego, bo miał w sobie coś żydowskiego. A on sam nie miał z tą historią nic wspólnego.
Andri śpi na progu pokoju Barblin. Żołnierz przechodzi nad nim i znika w jej pokoju. Andri budzi się i dziwi, że drzwi są zaryglowane. Opowiada, że zbiera pieniądze i już niebawem będą mogli stąd uciec. Nadchodzi Nauczyciel, chce mu coś powiedzieć, ale jest zbyt pijany. Andri nie chce go słuchać. Słyszy krzyk Barblin, próbuje wyrwać drzwi, ale nagle otwierają się i staje w nich Żołnierz.
Żołnierz na proscenium przyznaje się widzom, że nigdy nie znosił Andriego, nie wiedział, że on nie jest Żydem, zawsze się uważało, że to Żyd, zresztą było w nim coś z Żyda. Zapewnia, że to nie on go zabił, wtedy był tylko na służbie.
Na prośbę Matki Andri odwiedza Księdza. Ksiądz opowiada mu o Nauczycielu i uświadamia, że sprzedał plac, żeby Andri mógł zostać stolarzem. Andri prostuje - nie będzie stolarzem, bo tacy jak on myślą tylko o pieniądzach, dlatego będzie sprzedawcą. Ksiądz stwierdza, że to dobrze. Andri zauważa, że jednak chciał być stolarzem. Wszyscy go nie znoszą, ciągle zastanawia się, czy to prawda, co mówią ludzie, że jest taki albo taki. Ksiądz tłumaczy mu, że jest inny niż wszyscy. Andri się obrusza - nie jest inny, i tak zabije żołnierza, który przystawia się do Barblin, choć tamten jest silniejszy, a on sam nie chce się nikomu przypodobać, musi się bronić, nie jest tchórzem, nie chce wysłuchać Księdza, a ojciec nie chce mu dać córki, bo jest Żydem. Ksiądz zapewnia, że jako chrześcijanin go kocha, ale Andri jak każdy Żyd uważa, że każda przeciwność w życiu zdarza mu się dlatego, że jest Żydem. Tłumaczy mu, że oni go nie lubią, bo jest w nim jakaś iskra, bo umie myśleć. Przyznaje, że za to podziwia Żydów - że mają więcej rozumu niż uczucia.
Ksiądz na proscenium przyznaje się widzom, że on też wtedy zawinił. Chciał Andriego potraktować z miłością, stworzył sobie jego obraz i tym go spętał.
Na Placu Andorryjczycy są oburzeni - Oberżystę, który chce wynająć pokój cudzoziemce, traktują jak zdrajcę. Chodzą plotki, że sytuacja międzynarodowa jest napięta, a nieprzyjacielskie wojska stoją na granicach. Andorryjczycy pocieszają się, że żaden naród nie jest tak lubiany jak oni, choć mało kto wie, gdzie ten kraj leży. Wszyscy wiedzą, że jest to ostoja pokoju, wolności i poszanowania praw człowieka. Tłumaczą sobie, że czarni nie odważą się napaść Andorry, ten kraj jest przecież symbolem. Bronią Andorryjczyka jest niewinność. Pocieszają się że najazd byłby krzyczącą niesprawiedliwością i cały świat stanąłby wtedy w obronie Andorry. Obawiają się, że cudzoziemka to "szpiclówa", Doktor każe im, żeby byli dla niej uprzejmi, żeby Andorry nie można było oskarżyć o napad na cudzoziemca, który mógłby być pretekstem do wojny.
Cudzoziemka pyta o Nauczyciela. Gdy Andri zaczyna bójkę z Żołnierzem, inni żołnierze przytrzymują go, żeby ich kolega mógł go bić. Andri widzi Czeladnika, pyta dlaczego go zdradził. Czeladnik pomaga im bić Andriego. Przerywa to Cudzoziemka, dziwiąc się, że pięciu bije jednego. Zostawiają go zawstydzeni, bo coś takiego może ośmieszyć Andorryjczyków w oczach świata. Cudzoziemka przemywa Andriemu rany, prosi Oberżystę, żeby wezwał lekarza. On nie chce, uważa, że chłopak sam jest sobie winien. Andri stwierdza, że teraz już wszyscy są przeciw niemu. Cudzoziemka prosi go, żeby zaprowadził ją do swojego ojca. Doktor, zapewnia słuchających, że nie ma nic przeciwko Żydom, ale nie czuje się dobrze, gdy widzi Żyda - bo oni mają taką taktykę, chcą wzbudzać wyrzuty sumienia, chcą, żeby inni byli wobec nich niesprawiedliwi.
Nauczyciel i Cudzoziemka rozmawiają na proscenium. Ona pyta, dlaczego puścił w świat kłamstwo, że ich syn jest Żydem. Sama też czuje się winna, bo bała się opinii innych gdy dziecko przyszło na świat, ale i on postąpił tchórzliwie - bał się przyznać w domu, że to jego dziecko, bo też bał się opinii innych. Nauczyciel obiecuje, że jeszcze dziś powie wszystkim, że to ich syn. W tym czasie żołnierze przybijają do słupa tabliczkę z napisem "Żyd".
Cudzoziemka rozmawia z Andrim. Zapewnia go, że wszystko wkrótce się zmieni i prawda wyjdzie na jaw. On nic nie rozumie. Ona żałuje, że nie może z nim dłużej porozmawiać. Nauczyciel każe mu ją odprowadzić, ale nie przez Plac, bokiem.
Nauczyciel prosi Matkę, żeby go o nic nie pytała. Ona zapewnia go, że rozumie więcej, niż mu się wydaje - kochał tamtą, ale ożenił się z nią, bo jest Andorryjką, jest taki sam jak inni Andorryjczycy.
Wchodzi Ksiądz. Próbował coś tłumaczyć tłumowi na Placu, ale oni go nie słuchają. Wraca Andri, Cudzoziemka nie chciała, żeby ją dalej odprowadzał, dała mu pierścionek. Nauczyciel wychodzi - sam ją odprowadzi. Ksiądz wyznaje Andriemu, że Cudzoziemka to jego matka, a on nie jest Żydem. Andri mu nie wierzy, uważa, że bycie Żydem, to kwestia samopoczucia, a on się nim czuje. Ksiądz zapewnia go, że jest Andorryjczykiem i o żydostwie nie ma mowy. Andri stwierdza, że za to wcześniej wiele było o tym mowy, zawsze mówiono mu, że jest inny i tak było. Mówiono mu, że tacy jak on poruszają się tak i tak i on się tak poruszał. Obserwowali go i mówili, że tacy jak on myślą tylko o pieniądzach i tak jest. Andri czuje się Żydem, stracił ufność i wszelkie nadzieje, czuje się stary, chciałby już nie żyć, ale boi się śmierci. Pokazuje Księdzu tłum na Placu - wiadomo już, co się stanie. Wie, że Ksiądz będzie się modlił, ale to i tak nic nie pomoże. Ksiądz i tak okaże się zdrajcą.
Wraca Nauczyciel. Jest załamany. Dwaj mężczyźni wnoszą martwą Cudzoziemkę. Ktoś rzucił w nią kamieniem. Na mieście mówią, że to Andri.
Oberżysta na proscenium twierdzi, że to nieprawda, jakoby on wtedy rzucił kamieniem. Nie jest winny. To czarni wtedy najechali Andorrę.
Wbiega żołnierz, krzyczy że wrogie czołgi już jadą przez kraj, podobno witane są kwiatami, a czarni nie plądrują. Każdy Andorryjczyk dostanie broń, rozkaz brzmi: nie wolno strzelać, zanim nie zacznie strzelać wojsko.
W mieście zamknięte są wszystkie drzwi i okiennice. Andri siedzi od godziny na pustym Placu, chce, żeby przyszli ci, którzy widzieli, że rzucił kamieniem. Nadchodzi Nauczyciel z karabinem, całą noc szukał Andriego, chce go zabrać z Placu - czarni są już w mieście. Przejeżdża samochód z megafonem, słychać zapewnienie, że żaden Andorryjczyk nie ma powodu do obaw. Andri stwierdza, że stało się tak, jak przewidywał - Andorryjczycy kapitulują zamiast walczyć. Jedyną osobą, która nie złożyła broni jest Nauczyciel. Mieszkańcy na domach wywieszają czarne chorągwie. Andri stwierdza, że teraz jest im jeszcze potrzebny kozioł ofiarny.
Andri nie chce, żeby nazywał go synem, Nauczyciel nie wie, jak ma go przekonać, że to prawda. Powiedział już to wszystkim w Andorze, czy ma się powiesić, żeby Andri mu uwierzył? Przyznaje, że był tchórzem. Bał się Andorry. Andorryjczykowi nie wolno mieć dziecka z kobietą stamtąd. Chlubniej było przygarnąć żydowskie dziecko, Andorryjczycy zachwycali się, że są lepsi niż tamci.
Andorryjczycy rzucają broń na stos (dotychczas nie padł żaden strzał). Po proscenium przechadza się patrol czarnych żołnierzy.
Andri pyta Barblin, czy wiele razy spała z Żołnierzem. Ona płacze, mówi, że jest niesprawiedliwy, boi się o niego, chce go schować. On nie chce. Czuje w sobie pustkę. (Słychać tłum, który otacza dom.) Andri prosi Barblin, żeby się rozebrała, żeby go pocałowała. (Słychać brzęk tłuczonej szyby.) On krzyczy, że ona jest żołnierską dziewką, ona nazywa go bratem. Andri rozbiera ją. (Słychać dobijanie się do drzwi.) Andri zastanawia się, dlaczego nie zabili się razem w dzieciństwie, teraz jest już za późno. Słychać trzask wyłamywanych drzwi. On każe jej uciekać, ona staje żołnierzom na drodze, zapewnia, że tu nie ma żadnego Żyda, tylko jej brat. Żołnierze nazywają ją żydowską kurwą.
Ksiądz na proscenium wyznaje, że nic nie mógł zrobić. Modlił się tylko.
Plac otoczony czarnymi żołnierzami. Andorryjczycy stoją cicho i pokornie. Doktor przypomina wszystkim, żeby nie stawiali oporu. Wszystko będzie tak, jak przedtem, tylko oni zrobią przegląd Żydów. Okupanci rozdają czarne chustki. Wśród czarnych jest tropiciel Żydów - poznaje ich bezbłędnie po chodzie. Rozlegają się werble. Wszyscy zakładają na głowy chustki (za niewykonanie rozkazu grozi bicie albo lagier - jak obwieściły żółte plakaty). Wchodzi Nauczyciel z Matką. Wskazuje Oberżystę mówiąc: tyś jest ten, który rzucił kamieniem. Oberżysta znika wśród zakapturzonych. Rozlega się gwizdek - trzeba zdjąć buty. Nauczyciel, Matka i Barblin próbują przekonać innych, że Andri nie jest Żydem. Nikt ich nie słucha, zmuszają ich do założenia chustek. Nauczyciel z obrzydzeniem patrzy na pokornych i obłudnych Andorryjczyków. Żołnierz czyta obwieszczenie - przegląd Żydów ma na celu obronę ludności na oswobodzonych obszarach, a zwłaszcza utrwalenie pokoju.
Tropiciel Żydów siada na środku Placu, wszyscy po kolei muszą przed nim przemaszerować. Barblin rzuca chustkę, twierdzi, że żaden Andorryjczyk nie przejdzie przez Plac. Żołnierze ją wywlekają. Wszyscy po kolei przechodzą. Tropiciel zatrzymuje kogoś, każe mu się śmiać, bo jak nie, to go zastrzeli (poznaje bezbłędnie Żydów po śmiechu). Nauczyciel i Matka próbują bronić Andriego. Przysięgają, że to syn Nauczyciela. Tropiciel wywraca mu kieszenie. Wypadają pieniądze. Teraz nikt nie ma wątpliwości - Żyd. Nauczyciel protestuje - wszyscy mają w kieszeniach to samo - andorryjskie pieniądze. Tropiciel każe mu zatrzeć ręce. Zauważa pierścionek. Każe go oddać, bo odrąbią mu palce. Andri nie chce. Żołnierze otaczają go, odrąbują palec.
Andorryjczycy się rozchodzą. Na Placu zostają czarni żołnierze, Nauczyciel i omdlały Andri. Ojciec chce go podnieść, ale go odpychają i zabierają bosego Andriego kpiąc, że buty nie będą już Żydowi potrzebne.
W oddali przywiązują go do słupa. Oszalała Barblin bieli dom, bo wszędzie jest krew. Wie czego szukają wszyscy - palca. Ma ogoloną głowę. Nauczyciel powiesił się w szkole. Ksiądz chce zaprowadzić Barblin do domu, ona pyta gdzie był, gdy jej brata ciągnęli na rzeź. Zauważa, że jest czarny jak oni, wszyscy zrobili się czarni, trzeba wszystkich pobielić. W oddali czarni żołnierze strzelają w kark więźniom przy słupach. Barblin zabrania komukolwiek dotknąć butów Andriego. Niech stoją na Placu. Jeśli wróci, znajdzie je tu.
- Andorra premiera: 2 maja 1962 reż. Warmiński Janusz Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza, Warszawa
- Andorra premiera: 10 stycznia 1964 reż. Braun Kazimierz Teatr Wybrzeże, Gdańsk
- Andorra premiera: 3 kwietnia 1964 reż. Żukowska Teresa Teatr Polski, Bydgoszcz
- Kiedy wróci premiera: 18 stycznia 1992 reż. Fikus Sebastian Teatr im. Jana Kochanowskiego, Opole