Ciche, prowincjonalne miasteczko. Niedzielne południe, lato. Ktoś wraca z kościoła, ktoś siedzi przy stoliku na tarasie restauracji. Wścibska sklepikarka komentuje przechodzące osoby. Na umówione spotkanie przychodzą dwaj przyjaciele: Jan i Bérenger. Pierwszy to pedant, zawsze punktualny, dobrze zorganizowany, ubrany z przesadną starannością i bardzo z siebie zadowolony. Bérenger - odwrotnie: nie ogolony, rozczochrany, w wymiętym garniturze, spóźniony i z bólem głowy po przepiciu. Rozmowa dotyczy głównie wad Bérengera. Jan strofuje, poucza i radzi. Bérenger, przyznając się do własnej niedoskonałości, nieśmiało usiłuje bronić prawa jednostki do życia po swojemu. Dyskusję o obowiązkach przerywa ryk dzikiego zwierzęcia, a potem na oczach zdumionych mieszkańców przez ulicę ich spokojnego miasteczka przebiega w dzikim pędzie nosorożec.
Jego zaskakujące pojawienie się staje się tematem rozmów różnych osób: Sklepikarza, Sklepikarki, Paniusi z koszykiem, Starszego Pana, Kelnerki, Właściciela Knajpy, wreszcie Logika-racjonalisty oraz Jana i Bérengera. Ten ostatni jako jedyny niespecjalnie zwraca uwagę na całe zajście, zajęty własnym zmęczeniem. Natomiast Jan nie może przyjść do siebie, uważa pojawienie się nosorożca za coś niesłychanego i niezgodnego z prawem. Rozbieżność reakcji prowadzi do kłótni, w której Jan chwali się swoją siłą, fizyczną i psychiczną, a przyjacielowi zarzuca słabość, lekkomyślność i alkoholizm. Bérenger usiłuje się tłumaczyć, mówiąc "Jest mi jakoś nieswojo w życiu, wśród ludzi, i wtedy piję. [...] Nie przyzwyczaiłem się do siebie. Nie wiem, czy jestem sobą." W spór przyjaciół wplata się równoległa dyskusja Logika i Starszego Pana o sylogizmach i hipotezach, sprowadzana co chwila do absurdów.
Przez miasto po raz drugi przebiega nosorożec. Tym razem stratował kotka Paniusi z koszykiem i wokół tego nieszczęścia koncentruje się uwaga wszystkich obecnych. Ponadto namiętną dyskusję wywołuje problem, czy był to ten sam nosorożec co poprzednio i czy miał jeden róg, czy dwa. Najzajadlej kłócą się Jan i Bérenger, co doprowadza do zerwania przyjaźni. Jan odchodzi wściekły, zaś Bérenger szybko zaczyna żałować zajścia. Nie pociesza go nawet obecność Daisy, koleżanki z biura, w której Bérenger kocha się beznadziejnie i która od niedawna dołączyła do towarzystwa.
Drugi akt rozgrywa się w biurze, w którym pracuje Bérenger. Wszyscy urzędnicy komentują pogłoski o pojawieniu się w mieście nosorożca. Większość w ogóle w to nie wierzy, niektórzy wietrzą intrygę polityczną, inni - kaczkę dziennikarską, jeszcze inni - zbiorową halucynację. Oświadczenia naocznych świadków: Daisy i Bérengera nie przekonują niedowiarków. Dyskusja ujawnia skrywane kompleksy, animozje, obsesje. Próba powrotu do pracy zostaje przerwana pojawieniem się Pani Wołowiny, żony nieobecnego z niewiadomych przyczyn pracownika. Kobieta ledwo uciekła przed goniącym ją nosorożcem, który teraz próbuje wedrzeć się na schody i powoduje ich zawalenie się. Wszyscy wątpiący mają teraz okazję przyjrzeć się zwierzęciu. Po chwili, odetchnąwszy, Pani Wołowina rozpoznaje w nosorożcu swojego męża i bohatersko postanawia nie opuszczać go w kłopocie. Zeskakuje z góry na jego grzbiet i odjeżdża. Pozostałe grono, uwięzione na piętrze, czeka na przyjazd straży pożarnej, która - jak się okazuje - ma coraz więcej podobnych zgłoszeń.
Bérenger postanawia odwiedzić Jana i pogodzić się z nim. Zastaje przyjaciela leżącego w łóżku, zaniedbanego, chorego. Jan jest agresywny, drażliwy, niepodobny do siebie. Stopniowo, na oczach Bérengera ulega przemianie: zmienia się jego głos, kolor skóry, rośnie mu guz na czole. W końcu Jan staje się nosorożcem i atakuje kolegę. Bérenger, uciekając, szuka pomocy u sąsiadów i dozorcy, ale i oni w międzyczasie stali się nosorożcami.
Zszokowany i przerażony Bérenger wraca do swojego mieszkania. Tu rozgrywa się trzeci akt sztuki. Przez miasto przebiegają całe gromady nosorożców. Odwiedzający Bérengera kolega z pracy, Dudard, opowiada o kolejnych przemianach - m.in. kierownika Motylka i niedowiarka Botarda. Dudard stara się uspokajać Bérengera, spojrzeć na dziejące się sprawy z dystansu, potraktować je jako przemijającą epidemię "nosorogacizny". Podkreśla, że w zasadzie nosorożce nie atakują ludzi, o ile ci nie znajdą się na ich drodze, że "nie są takie złe", że trzeba się do nich przyzwyczaić, że są "naturalne". Ale Bérenger nie chce się przyzwyczajać, nie chce akceptować zła, uważa, że należy z nim walczyć. Krzyczy przez okno: "Nie pójdę z wami!".
Przychodzi Daisy z torbą jedzenia. Przynosi kolejne informacje o przemianach znajomych, a także różnych dostojników - kardynałów i książąt. Trwa dyskusja o motywach tych przemian. Ktoś stwierdził: "trzeba iść z swoim czasem", ktoś uznał, że należy naśladować zwierzchników, ktoś po prostu przyłączył się do swoich bliskich i przyjaciół. W końcu Dudard stwierdza, że "pójście za swoimi szefami i kolegami na dobre i złe" to jego obowiązek i wybiega, by przyłączyć się do nosorożców.
Daisy i Bérenger zostają sami. Wyznają sobie miłość, wzajemnie się pocieszają i wspierają, usiłują odgrodzić się od reszty świata, uciec od rzeczywistości. Ale rzeczywistość atakuje. Z radia dobiega ryk nosorożców, dom trzęsie się w posadach, przez okno nie widać już żadnych ludzi. Bérenger czepia się ostatniej nadziei, marzy o tym, że będą mieli z Daisy dzieci, że jak Adam i Ewa odrodzą ludzkość i w ten sposób zbawią świat. Ale Daisy nabiera przekonania, że to "oni mają rację", że "wyglądają radośnie", "dobrze się czują w swojej skórze" i "są całkiem naturalni". Ona także odchodzi i Bérenger zostaje zupełnie sam. Przygląda się sobie i stwierdza, że nosorożce są znacznie piękniejsze od ludzi, że już nie może patrzeć na siebie, że chce być nosorożcem i rozpacza, że stać się nim nie może. Ale po chwili heroicznie chwyta za strzelbę i postanawia bronić człowieczeństwa: "Przeciwko całemu światu będę się bronił, przeciwko wszystkim, będę się bronił! Jestem ostatni, do końca będę człowiekiem! Ja nie kapituluję!" i tymi słowami sztuka się kończy.
Ukryj streszczenie