Komedia muzyczna w 3 aktach; libretto (wg komedii Emila Sauttera "Der schwarze Hecht"): Eric Charell i Jurg Amstein; teksty piosenek: Robert Gilbert i Jurg Amstein.
Prapremiera: Monachium 16 V 1950.
Premiera polska: Warszawa 7 III 1958.
Osoby: Albert Oberholzer, przemysłowiec; Karolina, jego żona; Anna, jego córka; Kasia, kucharka; Józef, kamerdyner; Fryc Oberholzer, ziemianin; Berta, jego żona; Gustaw Oberholzer, radca rządowy; Paula, jego żona; Henryk Oberholzer, oficer kawalerii; Liza, jego żona; Aleksander Oberholzer-Obolski, dyrektor cyrku; Iduna, jego żona; Robert, młody ogrodnik; cyrkowcy.
Akcja rozgrywa się w latach dwudziestych naszego wieku, w środowiskumieszczańskim nieokreślonego kraju.
Akt I. W salonie willi państwa Oberholzerów ostatnie przygotowania do uroczystego przyjęcia z okazji 60-lecia seniora rodu, bogatego przemysłowca, Alberta. Żona Alberta i jego córka, Anna, planują rozmieszczenie gości przy stole - rodzina będzie w komplecie, oczywiście z wyjątkiem wuja Aleksandra, ten bowiem przed dwudziestu laty wyfrunął w świat i słuch o nim zaginął; uważany jest odtąd za kompromitującą zakałę rodziny... Kucharka Kasia kończy przyrządzanie wspaniałej kolacji, a ogrodnik Robert przynosi świeże kwiaty. Robert kocha się w Ani z ogromną wzajemnością - ale zdaje sobie sprawę, że ciężko będzie zwalczyć przesądy jej rodziców; małżeństwo z ogrodnikiem to przecież mezalians!
Kucharka radzi mu, aby przestał wzdychać i walczył o swe szczęście; pod wpływem jej słów Robert wymusza na Ani spotkanie wieczorem w ogrodzie. Na razie Ania ćwiczy wraz z Kasią i kamerdynerem Józefem duet na dwa głosy żeńskie z fortepianem, który sama napisała na urodziny papy. Schodzą się już goście: ciocia Berta z mężem, nad wyraz żarłocznym Frycem, ciocia Paula z mężem, bez przerwy kaszlącym Gustawem, wreszcie ciocia Liza z mężem, oficerem kawalerii, Henrykiem. Na uroczystość urodzin Henryk przygotował specjalną niespodziankę: wspaniały fajerwerk wystrzelić ma w ogrodzie tuż po kolacji, punkt o dziewiątej.
Na koniec pojawia się czcigodny jubilat. Wjechał na wózku; Albert Oberholzer jest już od dawna sparaliżowany, bezradni lekarze twierdzą, że tylko silny wstrząs psychiczny mógłby przywrócić mu władzę w nogach... Zaczyna się uroczysta kolacja; Kasia serwuje zupę, po czym wraz z Anną zabierają się do odśpiewania duetu, gdy wchodzi gość, którego nikt tu nie oczekiwał: wuj Aleks, wyrodny brat Alberta, a wraz z nim jego żona... woltyżerka Iduna. "Bogini trapezu, na koniu zjawisko, cud, Paryża kwiat! Korona mego powodzenia!" - tak przedstawia ją Aleks; on sam, pod nazwiskiem Obolski, jest obecnie... dyrektorem cyrku. Przybycie tej pary, a także opowieść Obolskiego o tym, jak ciężką pracą ze zwykłego klowna stał się - przy pomocy Iduny - właścicielem wspaniałego cyrku, stanowi szok dla towarzystwa zebranego przy stole. Ciotki są oburzone, wujowie zachwyceni Iduną, Ania zaś - chłonie to wszystko jak najpiękniejszą bajkę: "Ach, ten wujek przeżył cuda! Co też mnie się przeżyć uda?". Ania nawiązuje rozmowę z Iduną, która kalecząc język, pomagając sobie stale słowami francuskimi, obsypuje ją komplementami, a jednocześnie roztacza przed nią uroki cyrkowego życia. Opowiada o swym największym w cyrku przyjacielu - małym kucyku ("Ja mam maleńkie, słodkie pony").
Iduna coraz bardziej naraża się ciotkom, lecz coraz mocniej ekscytuje mężczyzn...
Akt II. Wspaniała kolacja stygnie, całe towarzystwo podążyło za Iduną do ogrodu, nawet Albert wytoczył się za nią na swym wózku. Panowie nadskakują pięknej woltyżerce - Gustaw zapomniał zupełnie o kaszlu, Fryc o jedzeniu... Ciotki ze zgrozą stwierdzają, że nie mogą opanować sytuacji. Iduna, na poły po francusku, snuje coraz barwniejsze opowieści, opowiada zebranym także o swym ojcu, cyrkowcu ("Oh, mon papa").
Tymczasem Anna, podniecona wydarzeniami wieczoru, spotyka się w ogrodzie z Robertem. Zwierza mu się z chęci podążenia śladami wuja i Iduny - do cyrku. Gdy jednak Robert roztacza w jej wyobraźni wizję spokojnego, cichego życia rodzinnego, a może nawet i nagrody, jaką otrzyma za wyhodowanie pierwszej błękitnej róży - Ania znowu się waha i nie wie właściwie, jakiej pragnie przyszłości. Całują się gorąco, ale wtedy właśnie zapalają się w ogrodzie światła i zakochaną parę dostrzegają ciotki. "Nas chwyta gniew, to straszny grzech!" - wykrzykują w oburzeniu. Skandal zażegnuje Obolski; słyszał rozmowę Anny z Robertem i teraz obiecuje rodzicom i ciotkom wybić dziewczynie z głowy małżeństwo z ogrodnikiem. Kiedy zostają sami, Obolski istotnie wybija jej z głowy Roberta, natomiast jednocześnie namawia ją na cyrk... Słuchając długiej opowieści wuja o cyrkowych atrakcjach, Ania widzi niemal na własne oczy wszystkie te cuda: "Tancerek lot, atletów splot", kobietę-węża, klownów, nawet stare ciotki miotające się w charakterze dzikich bestii, na koniec - clou programu - Idunę...
Obolski bierze siostrzenicę w objęcia, lecz wbiega Robert wymyślając mu od oszustów i blagierów. Przysięga, że go zabije, Ani zaś - jeśli pójdzie do cyrku - grozi zerwaniem. Odchodzi, a wuj nadal mami oszołomioną Annę cyrkową karierą i wreszcie, ku przerażeniu całej rodzinki, oświadcza wszystkim: Ania ma krew cyrkowej artystki, wyjeżdża wraz z nim po sukcesy na arenie. Ania zaś potwierdza jego słowa.
Ogólny skandal i zgorszenie! Nawet jubilat Albert obudził się w wózku i zadziwiony pyta, co się dzieje. Słysząc, ze Anna idzie do cyrku, zrzuca z nóg pled i - wstaje! Kasia z wrażenia upuszcza półmisek pełen jadła, fajerwerk przygotowany przez Henryka wystrzela z oszałamiającą barwnością i siłą, ogromne poruszenie, Albert zaś stwierdza: "Jestem zdrów", i rozpoczyna radosną gimnastykę.
Akt III. Psychiczny wstrząs uzdrowił sparaliżowanego sześćdziesięciolatka. Albert, wzbudzając obawy ciotek, bez przerwy tańczy z Iduną i domaga się coraz szybszych rytmów: "Józefie! Polkę! Albo oberka!".
Wszystkich panów ożywił i odmłodził czar pięknej woltyżerki, Iduna jednak - przerywa tańce. Gdy wchodzi Anna, postanawia z nią i z Obolskim poważnie porozmawiać. Ona z kolei opowiada Ani o mniej efektownych stronach cyrkowego życia, o samotności, tęsknocie za własnym domem, rodziną, dziećmi. O ciągłych miłostkach Aleksa, o stałej obawie, niepewności, co przyniesie jutro... Ania zaczyna pojmować, że jej zapał do cyrku był nieprzemyślany, wywołany wrażeniem chwili, że nade wszystko jednak kocha swojego Roberta. Postanawia pozostać przy nim, tylko - jak wymóc na rodzinie zezwolenie na ślub?
Aleks widzi już, że musi zrezygnować z Ani, że musi raczej pocieszać nostalgicznie nastrojoną Idunę, i na prośbę Iduny pomaga dwojgu młodym - stawia rodzinie Oberholzerów ultimatum: albo ślub z Robertem, albo zabiera Anię z sobą, do cyrku. W tej sytuacji rodzina wybiera to pierwsze - chyba trochę mniejsze zło...
Obolscy odjeżdżają, żegnani przez ciotki westchnieniem ulgi i podziękowaniami Ani i Roberta; Robert wchodzi zatem do rodziny! Po pierwsze, ku przerażeniu zastraszonej jego obcesowością cioci Pauli, pije z nią bruderszaft, po drugie - każe wreszcie podawać kolację.. I jeszcze tylko pijany Gustaw wtacza się do pokoju (obecność Obolskich na dobre zamieszała w rodzinnych stosunkach wujów i cioć), a potem już Anna i Robert mogą spokojnie śpiewać o swym wielkim szczęściu i wielkim uczuciu.
W czasie, gdy tradycyjna operetka praktycznie skończyła się już jako gatunek, gdy od "Krainy uśmiechu" nic właściwie nie wzbogaciło już repertuaru tradycyjnych teatrów muzycznych (może tylko niektóre utwory Abrahama), nagle wszystkie operetkowe konwencje odżyły z ogromnym sukcesem w "Fajerwerku". Siła tego utworu leży nie w odkryciu jakiejś nowej formuły, ale przeciwnie, w niezmiernie udatnym wskrzeszeniu tradycyjnych elementów klasycznej operetki - zarówno w tekście libretta, jak w muzyce.
A więc znowu zderzenie mieszczańskiego świata ze światkiem cyganerii (w tym wypadku z cyrkiem), znowu problem mezaliansu i szczęśliwe jego rozwiązanie, znowu salony, kamerdynerzy, uroczystości rodzinne... Do tego muzyka, pod którą na dobrą sprawę mógłby się śmiało podpisać Kalman czy Abraham, nawet mimo tego, że nie porywa czardaszem, lecz czerpie raczej ze źródeł tradycyjnej piosenki francuskiej.
"Fajerwerk" wystawiany był na całym świecie, został sfilmowany (1954 w RFN; z Lili Palmer, Romy Schneider, Wernerem Hinzem i Karlem Schonbeckiem), a jego najlepsza melodia, piosenka Iduny "Oh, mon papa" stała się wielkim światowym przebojem. Sporą popularność zyskała także druga piosenka Iduny - o kucyku.
Polskie libretto opracowali Józef Słotwiński i Zbigniew Skowroński.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie