Operetka w 2 aktach; libretto: Hector Cremieux, przy współpracy Ludovica Halevy.
Prapremiera: Paryż 21 X 1858.
Premiera polska: Warszawa 19 II 1862.
Osoby: Orfeusz, dyrektor konserwatorium w Tebach; Eurydyka, jego żona; Pluton (także pszczelarz Arysteusz); Jowisz; Junona, jego żona; Diana, jego córka; Los; Wenus; Kupido; Mars; Merkury; Minerwa; Charon; boginie, bogowie.
Akcja rozgrywa się w starożytności, w Grecji: w Tebach i na Olimpie, a także w piekle...
Akt I. W Tebach mieszka Orfeusz, dyrektor konserwatorium, wraz ze swą piękną żoną, Eurydyką. Oboje są już sobą nad wyraz znudzeni; ona - kocha się w przystojnym pszczelarzu Arysteuszu, on - w ślicznej pasterce Pomponii. "Jedyne, co nas jeszcze łączy, to wzajemna niechęć" - podsumowuje Orfeusz ich wzajemny stosunek. Niestety - rozwód nie wchodzi w rachubę, Orfeusz dowiedział się bowiem w departamencie przeznaczeń, iż przeznaczono im w historii rolę najczulszych kochanków, a dopilnować, aby to przeznaczenie się spełniło, ma specjalny urzędnik, Los... Eurydyka rozmyśla nad tym, jak by tu Los oszukać, i dochodzi do wniosku, iż najprościej będzie, jeśli Aryst ją porwie. Wtedy w ogólnym mniemaniu będą mogli pozostać z Orfeuszem najczulszymi, a jedynie rozdzielonymi wbrew ich woli kochankami.
Arysteusz właśnie nadszedł; on także uznał, że jedynie porwanie zapewni mu Eurydykę na wyłączność. W ferworze rozmowy na ten temat uderza ją w głowę i... ukochana pada martwa na ziemię. Ale miało to swój cel: Aryst bowiem to bóg piekieł, Pluton, który pod postacią pszczelarza uwodził Eurydykę; jej śmierć - to właśnie porwanie do piekieł, do innej - jego - rzeczywistości.
Orfeusz dowiaduje się o przeniesieniu żony w inny świat z krótkiego listu, jaki mu przekazała. Niezmiernie uradowany tak nieoczekiwanym wyzwoleniem z małżeńskich kłopotów, zamierza natychmiast pobiec do ukochanej Pomponii, lecz drogę zastępuje mu Los... W księdze przeznaczeń zapisano, że miłość Orfeusza i Eurydyki ma sięgać poza grób, Los wymaga zatem, aby Orfeusz, nie zwlekając, udał się na Olimp i tam u Jowisza domagał się oddania mu porwanej małżonki. I Orfeusz - choć mu to szalenie nie na rękę - musi spełnić kłopotliwe zrządzenie Losu.
Tymczasem na Olimpie - świt. Bogowie pogrążeni są w głębokim śnie, jedynie Kupido i Wenus, bogowie miłości, powracają na Olimp z "nocnej zmiany". Pozostałych budzi Diana pobudką graną na myśliwskim rogu. Jowisz rozpoczyna codzienne urzędowanie. Junona, jego żona, usłyszała plotkę o uprowadzeniu Eurydyki przez któregoś z bogów i posądza o to Jowisza, znając jego erotyczne przygody i zainteresowania. Ale przybywa Merkury z wizytacji piekieł i wyjaśnia, że porwanie jest winą Plutona; wezwał go już, oczywiście, przed oblicze Jowisza. Pluton niezręcznie wypiera się swej winy; początkowo zresztą sytuacja mu sprzyja, bo jego rozmowa z Jowiszem zakłócona zostaje przez młodych bogów, zbuntowanych przeciw otępiającej nudzie na Olimpie i domagających się radykalnych reform; szybko jednak wszystko powraca do pozornej zgody i pozornego spokoju, i trzeba znów zająć się sprawą Plutona. Zwłaszcza, że przybywa Orfeusz, by upomnieć się o zwrot żony.
Jowisz w zasadzie nakazuje zwrócić Eurydykę Orfeuszowi, postanawia jednak - zaintrygowany opowieściami o jej urodzie - dopilnować tego osobiście i udać się w związku z tym jeszcze dziś z wizytą do piekieł. Wraz z nim pragną zawędrować tam wszyscy bogowie z Olimpu, szczęśliwi, że wreszcie wydarzyło się coś atrakcyjnego, co rozwieje codzienną nudę.
Akt II. Eurydyka, zamknięta w komnacie Plutona, nudzi się potwornie. "A tyle opowiadali o tym piekle, jakie to ono wesołe! Piekielna propaganda..." Jedynym jej towarzyszem jest strażnik Charon, wiecznie pijany i wiecznie wspominający okres swej świetności ("Gdy w Beocji w łaskach żyłem").
Nadchodzi Jowisz, lecz przedtem jeszcze Pluton daje znać Charonowi, aby ukrył Eurydykę za tajemnymi drzwiami jego komnaty. Jowisz domyśla się, gdzie przebywa porwana, dyskretnie wsuwa w dziurkę od klucza swój bilet wizytowy, po czym rzekomo udaje się z Plutonem na ucztę bogów; szybko jednak powraca i pod postacią... muchy wślizguje się przez dziurkę od klucza do Eurydyki ("Bzyk bzyk bzyk bzyk bzyk bzyk..."). Nawet pod tak nieefektowną postacią Jowisz dochodzi z Eurydyką do porozumienia. Wykrada ją Plutonowi, bierze - w przebraniu - na ucztę i postanawia zaraz po tańcach wymknąć się z nią na Olimp. Ale Pluton rozpoznał Eurydykę i przejrzał plany Jowisza. Przeczekuje piekielny galop tańczony przez bogów, po czym przypomina Jowiszowi, iż przyrzekł zwrócić Eurydykę Orfeuszowi i słowa musi dotrzymać! Wszyscy są z tego niezadowoleni - Jowisz, Orfeusz i Eurydyka; na szczęście - Jowisz znajduje kruczek wpisany w księgę przeznaczeń: Orfeusz odzyska swą małżonkę dopiero wtedy, gdy dojdzie - wyprzedzając ją - do rzeki Styks i nie obejrzy się za nią ani razu: "Wystarczy tyci główki skręt - i diabli wezmą happy end!".
I biorą! Bo Jowisz ma w zanadrzu wypróbowany trik. Gdy Orfeusz zbliża się już do barki na Styksie, Jowisz łupie piorunem i Orfeusz odruchowo odwraca się, naturalnie chcąc sprawdzić, co się stało... Eurydyka zostaje na Olimpie jako jedna z Jowiszowych bachantek, a jej małżonek sam powraca na ziemię. I wcale nie jest tym zasmucony, smuci się tylko Los.
Wprawdzie parodie wykpiwające napuszoność świata antycznego nie były dla publiczności już niczym nowym, gdy Offenbach wystawił "Orfeusza", niemniej - premiera tej operetki wywołała w Paryżu spore poruszenie, rozpętała całą wojnę prasową między entuzjastami i przeciwnikami dzieła. Jedno natomiast nie podlegało dyskusji: sukces u publiczności. Zaszokowanej i zachwyconej nie tylko drwinami z tematu, użytego wcześniej do bodaj tuzina dramatycznych i lirycznych oper, nie tylko przejrzystymi aluzjami do współczesnej, paryskiej rzeczywistości, łatwymi do rozszyfrowania, gdy oglądało się tępe, oddane tylko uciechom i mętnym interesom "sfery rządzące" Olimpu, ale i kankanem, i błyskotliwą, wspaniałą muzyką. Każda dowcipna sytuacja, każda zabawna postać to także dowcip muzyczny. Wiele arii i kupletów ma do dziś niezmierną popularności największy sukces odnosi niezmiennie piekielny galop z II aktu, a także "Uwertura". (Nawiasem mówiąc, nie skomponowana przez Offenbacha, lecz zestawiona z najpiękniejszych tematów operetki przez wiedeńskiego kapelmistrza Karla Bindera dla wiedeńskiej premiery "Orfeusza" i - do dziś złączona z tym utworem).
Nasze sławne Eurydyki to Wiktoria Kawecka (1908) i Lucyna Messal (1909), a także Maryla Karwowska (1930). Niezapomnianym Orfeuszem był Bolesław Mierzejewski (1919).
W latach powojennych mieliśmy dwie interesujące adaptacje libretta "Orfeusza". Jedna napisana właściwie tylko na motywach oryginału przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, druga - też odbiegająca w wielu szczegółach od oryginału - napisana przez Stanisława Dygata i Janusza Minkiewicza (na niej opiera się powyższe streszczenie). Kilka fragmentów operetki nagrano u nas na płytę (Muza XL 582) w wykonaniu Barbary Nieman i Ryszarda Tarasewicza.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie