Operetka w 3 aktach z prologiem; libretto: Emmerich Foldes, Alfred Grunwald i Fritz Lohner-Beda.
Prapremiera: Wiedeń 23 XII 1930.
Premiera polska: Warszawa 23 IV 1931.
Osoby: John Cunlight, ambasador amerykański; Wiktoria, jego żona; Ferri Hegedus, jej brat; O Lia San, jego narzeczona, później żona; Riquette, pokojówka Wiktorii; Stefan Koltay, rotmistrz huzarów węgierskich; Janczi, jego ordynans; Bela Perkelty, burmistrz Doroszmy; Tokeramo Jagoni, japoński dyplomata; Tao Jagom, jego żona; Omiki, pokojowiec Wiktorii; James, sekretarz ambasady; Oficer rosyjski; Kozak; dyplomaci, żołnierze, służba, wieśniacy. Akcja rozgrywa się na Syberii, w Tokio, w Petersburgu i na Węgrzech, ok. r. 1917.
Prolog. W obozie internowanych na dalekiej Syberii oczekuje wykonania wyroku skazany na śmierć rotmistrz węgierskich huzarów, Stefan Koltay. Wraz z nim pozostaje jego ordynans, Janczi. Wydaje się, że dla Koltaya nie ma już ratunku, ostatnie chwile poświęca wspominaniu dni spędzonych na Węgrzech. Janczi wyjmuje swój największy skarb - ocalałe skrzypce, a Koltay śpiewa tęskną pieśń o ukochanej, którą zostawił w ojczyźnie ("Jedną tylko mi przeznaczył los...").
Strażnik, Kozak, bardzo kocha muzykę: za skrzypce gotów ułatwić im ucieczkę; granica japońska niedaleko - zdążą umknąć przed pościgiem!
Akt I. W salonie ambasady amerykańskiej w Tokio odbywa się uroczyste pożegnanie ambasadora Cunlighta, odjeżdżającego nazajutrz na nową placówkę do Petersburga. Wraz z nim odjeżdża jego piękna żona Wiktoria, i to przede wszystkim wydaje się martwić zebranych. Wiktoria obiecuje powrót, ale tak naprawdę, to Wiktoria marzy o powrocie - na Węgry, do małej, pięknej miejscowości Doroszma, skąd pochodzi. Z Japonii ambasadorostwo zabierają nie tylko wspomnienia: brat Wiktorii, Ferri, żeni się ze śliczną Japonką Lia San; dzień pożegnania z Tokio to jednocześnie dzień ich zaślubin.
Cunlight z niepokojem obserwuje żonę. Wczoraj podczas przejażdżki po mieście Wiktoria zobaczyła kogoś lub coś, co zburzyło jej spokój. Jest zdenerwowana, lecz nie chce się do tego przyznać; twierdzi, że to tylko podniecenie przed zbliżającą się podróżą. Teraz - by ukoić nerwy - razem z mężem wspomina moment ich poznania się w Wiedniu, na balu ("Pardon, madame").
Tymczasem do ogrodów ambasady dostają się Koltay i Janczi, wprowadzeni przez pokojówkę Riquette. Po ucieczce z niewoli znaleźli się w Tokio, i oto wczoraj w przejeżdżającym samochodzie Koltay dostrzegł - jak mu się zdawało - swą dawną narzeczoną z Węgier, Wiktorię. Samochód zatrzymał się przed ambasadą, więc przyszli sprawdzić, czy to rzeczywiście była Wiktoria. Co może robić tutaj, w Tokio?
Nadchodzi Cunlight. Koltay na wszelki wypadek przedstawia się innym nazwiskiem, jako rotmistrz Czaky, i opowiada o swych dramatycznych przygodach wojennych w Rosji. Ambasador zapewnia mu azyl, tym bardziej że - jak wyznaje - jego żona jest Węgierką, ucieszy ją zatem na pewno możliwość rozmowy z rodakami. Ambasador proponuje wspólny wyjazd do Petersburga; stamtąd rotmistrza z ordynansem wyśle do kraju jako... kurierów dyplomatycznych. Gwarantuje im pełne bezpieczeństwo.
Do ogrodu wchodzi Ferri, obładowany prezentami ślubnymi, a wkrótce potem - Lia San, jego narzeczona. Ferri nie może się nadziwić, skąd u tej małej Japonki tak wiele wdzięku, Lia tłumaczy więc, że Japonką jest tylko w połowie, w połowie zaś - paryżanką ("Moja mama z miasta Jokohama, tato zaś z Paryża jest!")... I jeszcze jedna zakochana para zjawia się w ogrodzie: to Janczi, który oczarował pokojówkę Riquette i zapewnia, że zabierze ją z sobą na Węgry.
Rozpoczyna się uroczystość zaślubin Ferriego i Lia San. Cunlight zamierza zaprosić też swego gościa, rotmistrza. Wiktorię przeraża wiadomość, że mąż pragnie jej przedstawić węgierskiego huzara, lecz nazwisko Czaky uspokaja ją. To nie on... Więc to jednak nie był on!
Akt II. I znowu pożegnalne przyjęcie w ambasadzie amerykańskiej - tym razem w Petersburgu. Żegna się dawny ambasador, urzędowanie obejmuje Cunlight. Przyjęcie nie przebiega jednak w miłej atmosferze: przestraszony Ferri widzi, że cały gmach otoczony jest policją; stwierdzono podobno, że w ambasadzie ukrywa się dwu jeńców, w tym jeden - z wyrokiem śmierci.
Janczi, równie przerażony, nakłania Koltaya do jak najszybszej ucieczki, ale rotmistrz postanawia zostać tutaj dopóty, dopóki Wiktoria nie zgodzi się odjechać razem z nim. Nie dochowała mu wierności, nie czekała, wyszła za innego, niemniej on kocha ją nadal i nie chce z niej zrezygnować. Pragnie przynajmniej porozmawiać z nią, tymczasem Wiktoria go unika; od chwili krótkiego spotkania w Tokio nie udało mu się zamienić z nią ani słowa.
Ferri i Riquette przyrzekają namówić Wiktorię na rozmowę z rotmistrzem, okazuje się zresztą, że dzisiaj ona sama go szuka. Dotarła do niej wiadomość o niebezpieczeństwie, jakie grozi Koltayowi; błaga, aby jeszcze dziś wyjechał. Uda się go przemycić wraz z ekipą ustępującego ambasadora, to jedyna szansa ucieczki. Koltay jednak przede wszystkim domaga się wyjaśnień, więc Wiktoria wyznaje mu wreszcie, jak czekała na niego, jak tęskniła, jak otrzymała wiadomość o jego śmierci, jak czekała nadal, jak wreszcie wiadomość tę potwierdził przybyły z rosyjskiego frontu jego przyjaciel... Wtedy dopiero, aby nie być samą ze swym smutkiem, wyszła za Cunlighta, szlachetnego przyjaciela, który wiedział o jej tragedii i pomagał szukać zaginionego. Teraz nie może od niego odejść. I wprawdzie bez przekonania, lecz mówi Koltayowi, że kocha Cunlighta: jej miejsce jest obecnie przy nim.
Ich rozmowę przerywa Cunlight, prosząc Wiktorię do tańca, a do salonu wbiega Ferri ze swą żoną. Lia San szczerze przyznaje, że jest nieco rozczarowana co do temperamentu swego młodego męża, Ferri musi się gęsto tłumaczyć ("Myszko, przyjdzie noc taka znów...").
W chwilę później nadchodzą Wiktoria i Stefan. Jego namowy, aby Wiktoria wyjechała z nim, spełzły na niczym: ona musi dochować wierności mężowi ("Dobranoc, dobranoc, dobranoc..."). Koltay - zawiedziony, oszukany - decyduje się ostatecznie odjechać samotnie, ale oto do Cunlighta podchodzi sekretarz i przekazuje życzenie policji, aby ambasador wydał ukrywającego się tutaj rotmistrza Koltaya... Teraz dopiero orientuje się Cunlight w sytuacji, teraz już wie, że rzekomy Czaky to dawny narzeczony jego żony. Czuje się okłamany, lecz Wiktoria zapewnia go, że nic już jej ze Stefanem nie łączy, a on potwierdza jej słowa.
Ambasador odmawia wydania rotmistrza, zapewnia mu azyl na eksterytorialnym terenie ambasady, jednak Koltay, dla którego życie straciło już sens, sam oddaje się w ręce policji. "Nie chcę być dla nikogo ciężarem. I nie chcę ratunku od człowieka, który zabrał mi wszystko..."
Akt III. Rok później, w Doroszmie na Węgrzech, święto winobrania. Zgodnie ze starą tradycją trzy młode pary powinny wziąć tego dnia ślub, ale - dokładnie trzy, inaczej małżeństwa nie będą szczęśliwe... Pierwsza para to Janczi z Riquette (która zresztą okazała się także Węgierką, Mariką), druga - Ferri z Lia San, jako że ich japoński ślub jest na Węgrzech nieważny, a trzecia?... Do Doroszmy powróciła po latach hrabina Wiktoria. I dla niej planowane jest małżeństwo, w dodatku - aż z dwoma mężami!
Janczi czeka na przybycie Koltaya. Rotmistrz został zwolniony z niewoli i znowu służy w huzarach; Janczi wysłał mu zaproszenie na dzisiejsze święto. Ferri natomiast zaprosił na dziś Cunlighta, będącego obecnie ambasadorem w Budapeszcie. Ferri liczy na to, że Wiktoria i jej mąż, chociaż rozeszli się przed rokiem, dzisiaj połączą się ponownie.
Sama Wiktoria o niczym nie wie, gdy jednak przybywa niespodziewanie dla niej Cunlight, godzi się na powtórne z nim małżeństwo. Uczciwy Cunlight tajemniczo uprzedza ją, aby nie decydowała zbyt pochopnie... I słusznie radzi, bo kiedy tradycyjnym pocałunkiem Wiktoria ma już przypieczętować ich ponowny ślub, rozbrzmiewa marsz Honwedów, a na czele huzarów wkracza do Doroszmy Stefan...
I Wiktoria, która była pewna, że Koltay jest już dla niej stracony na zawsze, natychmiast rzuca mu się na szyję. Z nim bierze dzisiaj ślub Koltay, wiedząc, że swe szczęście zawdzięcza Cunlightowi - on bowiem wystarał się o zwolnienie go z niewoli - ściska mu serdecznie dłoń, dziękując z całego serca. No i - "piękna ta baśń już skończyła się właśnie i czas już powiedzieć dobranoc..."
"Wiktoria" była pierwszym wielkim sukcesem Abrahama i jednym z największych sukcesów operetki lat trzydziestych. Atrakcyjna zmienność scenerii i związane z nią zmiany muzycznego klimatu (Japonia, Rosja, Węgry), melodramatyczna treść, melodie utrzymane jeszcze w duchu Kalmana i Lehara, lecz już korzystające z rytmów modnych wówczas tańców, arie i duety niezmiernie łatwo wpadające w ucho - to niezawodne atuty "Wiktorii".
Wielką popularnością cieszy się piosenka Lia San "Moja mama z miasta Jokohama", "kalmanowska" pieśń Koltaya "Jedną tylko mi przeznaczył los", slow-fox Ferriego i Lia San "Myszko...", ale przebojami na światową skalę stały się przede wszystkim dwa walce angielskie: "Dobranoc" i "Pardon, madame". Z nowych adaptacji libretta grywa się u nas najczęściej wersję Władysława Krzemińskiego. Najpiękniejsze arie i duety znalazły się na płycie Muzy (XL 317), w wykonaniu Haliny Słonickiej, Agnieszki Kossakowskiej, Mieczysława Wojnickiego, Lesława Wacławika i Józefa Wojtana.
Pierwszą polską - znakomitą - Wiktorią była osiedlona u nas Szwedka Elna Gistedt (1931). We wznowieniu warszawskim (1937) Wiktorię śpiewała Mary Didur, Stefana - Witold Conti, Riquette - Loda Halama, Jancziego - Władysław Walter. Z wersji filmowych, największym powodzeniem cieszyła się pierwsza, nakręcona w 1932 przez Richarda Oswalda z Ivanem Petrovichem w roli Koltaya.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie