8 czerwca 1975
Diabły z Loudun Pendereckiego w reż. Kazimierza Dejmka
Warszawa, Teatr Wielki: polska prapremiera Diabłów z Loudun „opery w trzech aktach” Krzysztofa Pendereckiego z librettem w przekładzie Ludwika Erhardta, reżyserii Kazimierza Dejmka i scenografii Andrzeja Majewskiego; Andrzej Hiolski jako Urban Grandier.
Pisał Zygmunt Mycielski:
„Stronę muzyczną oceniam bardzo wysoko. Chóry, śpiewające często za sceną, były znakomicie przygotowane przez Henryka Wojnarskiego. A nad bardzo trudną równowagą i proporcjami muzyki i śpiewu solistów Mieczysław Nowakowski panował w sposób, który nigdy nie krył partii wokalnych, wiązał znakomicie kameralne wejścia orkiestry, solowe partie instrumentów i tutti, dochodzące tylko niekiedy do pełnej, dynamicznej potęgi. Mam wrażenie, że jest to najwłaściwsze odczytanie tej partytury, która mogłaby – przy innym ujęciu – grozić szeregiem częstych „wybuchów” i sprawiać wrażenie chaosu.
Takie ujęcie muzyczne wiąże się ściśle z reżyserskim ujęciem Kazimierza Dejmka. W stosunku do tego co czytam w scenariuszu, stuszował on szereg miejsc „drapieżnych”, bezwzględnie okrutnych i realistycznych. Uważam, że podniosło to głęboki sens sztuki, odebrało jej doraźny moment zaskoczenia i szoku, który zawsze osłabia działanie obrazu, skłania wykonawców do „zgrywy”, bezsilnej, gdy mamy w teatrze krzyczeć, płakać czy śmiać się naprawdę, torturować i umierać naprawdę, czy realistycznie przedstawiać seksualne wyczyny, czy histeryczne religijne, diabelskie czy wręcz fizjologiczne opętania. Obraz sceniczny nie znosi tego, sztuka nie naśladuje okropieństw ani tak zwanej prawdy, dosyć ich jest i w życiu, i w historii. Dlatego rezultat pracy Dejmka i pełne dostojeństwa prowadzenie muzyki przez Nowakowskiego – nie polegające na wydobywaniu gwałtownych kontrastów, ale stopniujące szlachetną, kameralistykę, dynamikę „szczytów”, szanującą interpunkcję tej muzyki – bardzo mi odpowiadało. Diabły nic na tym nie straciły, bo to co wstrząsające, zostało przeniesione w jakaś wyższą sferę, ogólnoludzką i duchową." (Zygmunt Mycielski, „Diabły z Loudun” Pendereckiego w Warszawie, „Tygodnik Powszechny” 1975 nr 28).
Prapremiera niemieckojęzycznej opery Pendereckiego w trzech aktach Die Teufel von Laudun, z librettem opartym na powieści Aldousa Huxleya Diabły z Loudun i dramacie Johna Whitinga Demony, odbyła się w Staatsoper w Hamburgu w reżyserii Konrada Swinarskiego oraz scenografii Lidii i Jerzego Skarżyńskich (20 czerwca 1969). Kompozytor nie był z niej zadowolony, bo inscenizacja i dekoracja powstały przed ukończeniem partytury i na scenie nie było miejsca dla chóru. Przy okazji polskiej prapremiery również doszło do konfliktu Pendereckiego z Dejmkiem. Powodem była symboliczno-ekspresjonistyczna scenografia Majewskiego zacierająca historyczne realia opery dziejącej się w siedemnastowiecznej Francji.
Rafał Węgrzyniak