Artykuły

Ćwiczenia z Mrożka

Przy biurku, odwrócony plecami, siedzi Edward Janaszek. Pisze. Po chwili na scenę wchodzi Violetta i mówi: - A, nieładnie. Nagle z pierwszego rzędu widowni odzywa się Piotr {#os#5868}Szczerski: - Viola, wejdź jeszcze raz - prosi. - Dlaczego się nie przebrałaś? Pani Basiu, co z kostiumami? - pyta inspicjentkę nieco poirytowany. Po kilku minutach irytacja reżysera jest jeszcze większa. - Co się dzieje za tą sceną, ja nie mogę się skoncentrować! - krzyczy. Za kulisami momentalnie robi się cicho.

Tak rozpoczęła się w Teatrze im. S. Żeromskiego 34 próba sztuki Sławomira {#au#87}Mrożka{/#} pt. "Miłość na Krymie".

Jest wieczór, 12 kwietnia. Przed reżyserem i zespołem cztery godziny żmudnej pracy: powtarzania kwestii, ćwiczenia ruchu scenicznego, korygowania sytuacji. Piotr Szczerski powtarza, że nie można się spieszyć, zwłaszcza przy tak trudnej sztuce jak "Miłość na Krymie". Czasu faktycznie jest sporo, premiera odbędzie się 7 maja, ale też trzeba go dobrze wykorzystać. Mrożek postawił inscenizatorom twarde warunki. W tekście nie wolno skreślić ani zmienić jednego słowa, kostiumy i scenografia muszą odpowiadać wyobrażeniom autora. Kostiumy są jeszcze niekompletne, część aktorów występuje więc na próbie w "cywilnych" ubraniach. Również scenografia nie przybrała na razie właściwego kształtu. Tylko stylowe meble sugerują, że akcja dzieje się w saloniku z początku stulecia. Jednak z każdym dniem przybywa tu jakiś element. Dzisiaj jest nowa podłoga, na ścianach wiszą gitara i strzelba. Jutro w lampie, którą wnosi i wynosi Maria Wójcikowska, będzie nafta. Znajdzie się też nabój do strzelby, z której wystrzeli pod stół Andrzej Cempura.

Próby czytane i analityczne odbywały się wcześniej, teraz trwają próby sytuacyjne, na scenie. Przygotowane są już trzy akty, czyli całość "komedii tragicznej", choć naturalnie do dopracowania pozostało dużo szczegółów. Na dzisiejszej próbie ćwiczony jest akt pierwszy, w którym występuje dziewięć postaci. Widownia jest pusta, jeśli nie liczyć trzech osób z zewnątrz. Piotr Szczerski lubi, gdy przynajmniej jedna obca osoba ogląda próbę. To mobilizuje wykonawców do większego wysiłku.

Reżyser jest cierpliwy i dokładny. Każe powtórzyć początkowe sceny, gdyż w jego ocenie grane są za szybko i za nerwowo. - Tu jest dużo ważnych informacji, które widz musi odebrać - mówi. Jego zadowolenie budzi scena przy stoliku. - Sytuacja wyszła nam w 95 procentach - stwierdza i... poleca zagrać ją jeszcze raz. Aktorzy bez sprzeciwu przyjmują uwagi i wskazówki reżyserskie. Chociaż to próba, nie markują, ale grają naprawdę. Znają już w zasadzie swoje kwestie na pamięć i rzadko korzystają z podpowiedzi inspicjentki, Barbary Sobczyk. Po godzinie Edward Kusztal zdejmuje sweter, który ma pod marynarką. Od blasku reflektorów na scenie zrobiło się gorąco, więc Ryszard Zając, oświetleniowiec, przyciemnia światło. Próba jest kontynuowana i dopiero, gdy upłynie następna godzina, reżyser zarządzi przerwę. Piętnaście minut.

- Poprawki będą wprowadzane niemal do ostatniej chwili - mówi Piotr Szczerski dopijając szybko sok grejpfrutowy, gdyż za chwilę wraca do aktorów. - Może przed premierą, w czasie próby generalnej zdołam spojrzeć na tę sztukę jak widz. Wcześniej to niemożliwe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji