"Miss Saigon"
Helikopter naturalnych rozmiarów stanął na scenie Romy na początku listopada. Lądowanie trwało ostem godzin, i było chyba najdłuższym w historii polskiego lotnictwa... czy raczej - teatru. Dla autorów przedstawienia był to przełomowy moment Do polskiej premiery "Miss Saigon", zostało już tylko kilkanaście dni...
Słynny musical Alaina Boublila i Claude'a Schonberga, zrobił furorę wśród publiczności m.in. Londynu, Nowego Jorku, Tokio, Sztokholmu, Budapesztu, a ostatnio Manili. Jak zostanie odebrany w Warszawie? O tym dowiemy się już 9 grudnia. Tego dnia zaplanowano bowiem polską premierę "Miss Saigon". Światowa prapremiera odbyła się natomiast w 1989 r. w Theatre Royal Drury Lane w Londynie. Od tamtego czasu obejrzało go ponad 28 milionów widzów w 12 krajach świata.
Wojciech Kępczyński, reżyser, wspomina: - "Miss Saigon"... Musical ten zobaczyłem w Londynie na początku lat 90. Nie mogę zapomnieć wrażenia, jakie wtedy na mnie zrobił. Oczarowany, śledziłem z uwagą, ba! chłonąłem akcję. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem o jego prapremierze w naszym kraju. "Z marzenia mego film"... - te słowa śpiewają Gigi i Kim w jednej z pierwszych scen spektaklu. Po dwóch latach od chwili rozpoczęcia rozmów z angielskim producentem musicalu - Cameronem Mackintoshem, spełniło się moje marzenie o polskiej "Miss Saigon". Próby w Romie rozpoczęły się w sierpniu br. W spektaklu wystąpi 50 aktorów. Katarzyna Łaska i Ewa Wlazłowska, które będą występowały w roli Kim, oraz Radosław Elis i Damian Aleksander (Chris) i Tomasz Steciuk i Robert Razmus (Szef) - to młodzi wykonawcy o wyjątkowych głosach, wybrani spośród tysiąca pozostałych.
"Miss Saigon" to wzruszająca opowieść o miłości, rozgrywająca się w Wietnamie, wkrótce po wojnie. To historia o tym, jak dwójkę zagubionych ludzi los zetknął na parę chwil, by mogli przeżyć to, na co inni czekają bezowocnie przez całe życie. - Rzecz jest o tym, że nie wolno igrać z nadziejami ani jednej dziewczyny, ani całych, choć może małych, narodów - twierdzą autorzy przedstawienia w Romie.