50. lądowanie "Miss Saigon"
"Miss Saigon", jeden z największych broadwayowskich przebojów, święci triumfy również w Polsce. Spektakl obejrzało do tej pory prawie 50 tys. widzów. Dziś w teatrze Roma jubileuszowe 50. przedstawienie musicalu Alaina Boubila i Claude'a Michela Schonberga w reżyserii Wojciecha Kępczyńskiego.
Lądowanie prawdziwego helikoptera na scenie teatru działa jak magnes. Musical stał się wydarzeniem na długo przed premierą. Nie było jeszcze w Polsce przedstawienia, które dorównywałoby rozmachem inscenizacyjnym "Miss Saigon", ale też żaden spektakl nie mógł poszczycić się takim budżetem - około 2 mln zł.
Akcja spektaklu opowiadającego o miłości amerykańskiego żołnierza Chrisa i wietnamskiej prostytutki Kim toczy się w zawrotnym tempie w kilku planach czasowych. Błyskawiczne zmiany rzeczywistości scenicznej - z Sajgonu przenosimy się do Atlanty, by przez Bangkok znaleźć się w komunistycznym Hosziminie (obecna nazwa Sajgonu) - przebiegają bardzo płynnie. Popisem perfekcji jest scena ewakuacji ambasady amerykańskiej z Sajgonu. Oczywiście, uwagę widzów przykuwa w niej przede wszystkim lądowanie helikoptera, ale i bez tego, dzięki efektownym zmianom perspektywy i oświetlenia, robiłaby duże wrażenie.
Wielkie powodzenie spektaklu to przede wszystkim zasługa reżysera i dyrektora teatru Roma Wojciecha Kępczyńskiego. Mocną stroną musicalu są znakomicie zagrane role, zarówno pierwszo- jak i drugoplanowe. Imponują zwłaszcza dojrzałe kreacje Tomasza Steciuka w roli odrażającego Szefa i Katarzyny Łaski grającej Kim. Atmosferę niełatwej muzyki Schonberga dobrze oddaje orkiestra pod batutą Macieja Pawłowskiego. Warto też zwrócić na pomysłową grę światłem, choreografię Marka Pałuckiego oraz dekoracje autorstwa Marka Chowańca. Należy się spodziewać, że "Miss Saigon" jeszcze przez wiele miesięcy będzie grana przy komplecie publiczności, ale sukcesu "Metra" raczej nie pobije.
