Artykuły

Gdzie jest ten wic?

Z Peterem Steinem rozmawia Michał Mizera

MICHAŁ MIZERA W Teatrze Wielkim w Warszawie mogliśmy wysłuchać "Fusta Fantazję", melorecytację na głos i fortepian. Przy instrumencie zasiadł Giovanni Vitaletii, Pan recytował fragmenty dramatu Goethego. Tytułowa "Fantazja" zakłada dowolność i swobodę interpretacji. A przecież w swoim ponaddwudziestogodzinnym "Fauście" sprzed ośmiu lat bardzo rygorystycznie pilnował Pan tekstu, precyzyjnie podkreślał chęć "wierności autorowi".

PETER STEIN Ten tytuł nie jest moim pomysłem, został nadany przez kompozytora. To fantazja w znaczeniu muzycznym, połączenie różnych elementów w jedną całość. Arturo Annecchino, który stworzył muzykę do tamtego przedstawienia, wykorzystał niektóre jej elementy, łącząc na nowo. Ale muzycy często tak robią z ulubionymi tematami, Mozart na przykład... I to on, Arturo, pierwszy wybrał fragmenty "Fausta" czytane przeze mnie, układając nową dramaturgię tego tekstu. Ze szczególnym naciskiem na "Noc Walpurgii" i scenę obłąkania Małgosi. Ważne jest tu współistnienie literatury z muzyką. Akompaniament i monologi, ułożone z początku naprzemiennie, z czasem coraz bardziej się łączą, uzupełniają, przechodzą w melodramat...

MIZERA Czy to swoiste postscriptum do "Fausta" ma charakter osobistej lektury, osobistego spotkania z tą postacią i tym mitem?

STEIN Tak bym tego nie określił. Zrobiłem "Fantazję faustowską", bo po prostu lubię obcować z muzykami. To właśnie dlatego ostatnio reżyseruję prawie wyłącznie opery. A Giovanni Vitaletti jest wspaniałym pianistą, świetnie nam się współpracuje. Poza tym jestem starszym, postawnym panem, w dodatku trochę próżnym: zawsze stoję na dole, przy scenie - wreszcie mogę się pokazać! Zresztą ten projekt, ta fantazja, nie jest całkiem na serio. To bardziej impresja.

MIZERA Poruszająca impresja, zważywszy że podjął się Pan tej melorecytacji osobiście... A przecież często powtarzał Pan, że to aktor jest głównym budulcem Pana teatru i że jest Pan całkowicie od niego zależny. Czy nie lepiej było poprosić któregoś z Pańskich aktorów?

STEIN Na pewno, na pewno dałoby się kogoś znaleźć. Ale ja tak naprawdę od piętnastu lat występuję jako czytający artysta. Dziesięć lat walczyłem, żeby zrobić całego "Fausta". I przez te dziesięć lat czytałem publicznie całą drugą część dramatu Goethego. W wielu miastach: niemieckich, włoskich, angielskich, francuskich... Jestem chyba jedynym niemieckim reżyserem teatralnym, który się jeszcze interesuje mową i pismem. I który potrafi używać języka Goethego tak, jak obecnie już niewielu Niemców potrafi. To jest także mój główny cel do osiągnięcia tu, w Warszawie: przeczytać te teksty jak najlepiej, tak, żeby polska publiczność mogła docenić piękno tego języka. Niemiecka mowa nie jest ładna, ale potrafi być bardzo piękna, jeśli ktoś się nią dobrze posługuje. Jak Goethe. To samo zresztą robiłem z "Wallensteinem" Friedricha Schillera. Czytałem go przez wiele lat, cztery wieczory z rzędu. Wspomniany "Faust II" zajmował mi pięć wieczorów. Ale mam też inne utwory w repertuarze. "Oniegin" Puszkina (w niemieckim tłumaczeniu) - trzy wieczory. "Kuszenie św. Antoniego" Flauberta - dwa wieczory. Z tego jasno wynika, że zawsze czytam całość. Staram się czytać tak, żeby nie stracić zainteresowania słuchacza, żeby rozumiał wszystko. Czytam tak, jak reżyser aktorowi, żeby ten mógł po nim powtórzyć słowo w słowo. I wiedział potem, jak grać.

MIZERA Podobny projekt stworzył Robert Wilson, który na podstawie "Hamleta" stworzył monodram pod tytułem "Hamlet - monolog". Pokazał go zresztą dziesięć lat temu w Warszawie.

STEIN No tak, ale główny problem polega na tym, że Bob słabo mówi po angielsku, on jest Amerykaninem. Poza tym lepiej się rusza, niż mówi... Wilsona znam bardzo dobrze, należy do moich "nauczycieli", ale to było we wczesnych latach siedemdziesiątych. Odkąd zaczął robić opery, przestał mnie interesować jako reżyser. Dużo pracował w moim teatrze, jego pierwsze niemieckie spektakle powstały u mnie. Ale o tym projekcie nie słyszałem.

MIZERA Jakie znaczenie w Pana obecnej interpretacji "Fausta" ma doświadczenie życiowe czy dojrzałość artystyczna?

STEIN To naturalne, z wiekiem zawsze to lepiej wychodzi. Kiedy byłem młody, najbardziej interesowała mnie historia Małgosi i Fausta. Goethe jest wyrazisty w opisach i bardzo plastycznie przedstawia tę relację... W ogóle cała część pierwsza jest bardzo efektownie napisana. Scena w karczmie, te wszystkie świństwa w "Nocy Walpurgii" - to się młodym ludziom może podobać. Ale już te długie monologi Fausta są dla nich za ciężkie. Jeszcze trudniej jest z drugą częścią. A im człowiek starszy, zwłaszcza jeśli badał to samo co Faust, tym podstawa do zrozumienia jest większa. Miałem czterdzieści osiem lat, kiedy po raz pierwszy mogłem ze zrozumieniem i lubością czytać "Fausta". A nie jestem ani ponadprzeciętnie inteligentny, ani też głupi. Czytałem mnóstwo komentarzy, nic nie pomagało. Bo tu przecież nie chodzi tylko o to, żeby zrozumieć, co oznacza to słowo, a co - tamto. Są poważniejsze pytania. O co chodzi w całym tekście? Gdzie jest ten wic?

MIZERA Jakie inne teksty naznaczone są dla Pana takimi zaskakującymi powrotami?

STEIN Wszyscy Rosjanie! Oczywiście, czasami ciężko się ich czyta. Ale Czechowa można czytać zawsze. Nie chodzi nawet o nowe doświadczenie czytelnicze, ale o głębsze zrozumienie. Pracuję właśnie nad "Biesami" Dostojewskiego dla Teatro Stabile w Turynie. Nie jestem wielkim fanem tego pisarza, ale teraz jestem tym bardzo przejęty, to jest coś fenomenalnego! Chyba dopiero po siedemdziesiątce będę mógł pojąć to wszystko... Na szczęście te lekturowe powroty dotyczą kilku, kilkunastu pozycji. Jak sobie uzmysłowię, że musiałbym teraz wszystkie znane mi książki przeczytać jeszcze raz... Koszmar!

MIZERA Czy w swoim myśleniu o przygotowanym spektaklu uwzględnia Pan dokonania, interpretacje innych reżyserów? Szczególnie pytam o Klausa Michaela Grübera i jego paryskiego "Fausta" z 1975 roku.

STEIN Jestem ze starej szkoły, która mówi, że jeżeli ktoś wykorzystał to, co widział, bo to było dobre, to znaczy, że to ukradł. "Super efekt, też chcę taki mieć!"... Wspomniał Pan o Grüberze, jego spektakl nie ma nic wspólnego z moją inscenizacją, w żadnym detalu. Zrobił on wprawdzie niemal całościową inscenizację, jednak tekst nie grał w niej tak znaczącej roli. Ale... Ale przeprowadzał widownię przez wszystkie sceny, przez obrazy, które sobie wymyślił. Zmusił ją do chodzenia. To przejąłem. Ten pomysł był znakomity. Jak Pan wie, zbudowałem dwie sceny. Tu się grało, tam przebudowywało, i wtedy proszono widownię o przejście do drugiej sali. Niektóre sceny grano podczas tych przejść, jak scenę karnawału. I dlatego tę inscenizację poświęciłem Grüberowi. Ale wcześniej też próbowałem kopiować Wilsona czy Fritza Kortnera, mojego bodaj największego mentora. Teatr składa się przecież z wielu rzeczy: tego co było, co będzie, tego co dzisiaj... Teraz reżyserzy mają błędne pojęcie, że są autorami. Aktorzy zresztą też tak myślą. Dzisiaj to jest problem. A to jest złożona sprawa...

MIZERA Zdaje się, że pije Pan do swoich młodszych kolegów...

STEIN Tak naprawdę oni mnie nie interesują. Jeden, dwa razy można to obejrzeć. To są ich osobiste obsesje i fantazje, które chcą przedstawić. OK, raz wystarczy! Niektórzy to robią po jakichś narkotykach, ten Castorf to jest bardzo chory człowiek... Stawiają na prowokację, za wszelką cenę chcą być niekonwencjonalni. To jest mordercza pułapka. Co zrobimy, kiedy ta niekonwencjonalność stanie się obowiązująca, stanie się konwencją? Jeszcze więcej będziemy się onanizować? Jeszcze więcej krwi wylewać na scenę? Co jeszcze można wymyślić? To jest totalna głupota. To, co jest naprawdę interesujące, na co dawane są subwencje, to interpretacja tekstu, który ma trzydzieści lat, sto lat, trzysta lat... Tam jest wszystko zapisane. Wspólną pracą można do tego dojść. Zaczyna się dyskusja. Co tam jest w tekście? Jeden mówi, że to i to, drugi się z tym nie zgadza. Przekonują się więc i dochodzą do jakiegoś wspólnego wniosku. Jest więc jakaś kontrola nad tekstem. I wtedy każdy może coś od siebie dołożyć. Aktorzy Castorfa i Percevala to są lalki, to nie są prawdziwi ludzie. Laleczki w koncepcie reżysera.

MIZERA Niektórzy, jak niemiecki krytyk Thomas Irmer, twierdzą, że ci młodzi reżyserzy przypominają Pana początki...

STEIN Nie, na pewno nie. To się bardzo myli. Coś innego może być prawidłowe w jego wypowiedzi. Myśmy - my, czyli tacy reżyserzy jak Grüber, Zadek, Bondy, Stein - rzeczywiście rozwijali pewne elementy, które do dziś są używane w teatrze. Ale zawsze ciężko się zastanawialiśmy nad tekstami, pracowaliśmy razem, byliśmy krytyczni wobec siebie, wymienialiśmy poglądy. Interesowaliśmy się przede wszystkim autorami. Castorf nie interesuje się literaturą, tylko swoimi odruchami. Dlaczego oni nie próbują konkurować na wolnym rynku? Dlaczego ci tzw. rewolucjoniści siedzą sobie na ciepłych posadkach i państwowych subwencjach po dwadzieścia milionów euro? Co to jest?! To jest problem Ostermeiera, który niedawno przejął mój teatr. Ja zaczynałem od trzystu tysięcy marek i dochodziłem aż do pięćdziesięciu pięciu milionów, ale ciężko o to walczyłem. A on nagle, pach!, od razu dostaje dwadzieścia pięć milionów euro! Chciałbym doczekać reżyserów i dramaturgów, którzy będą chcieli się dowiedzieć, jak coś było zrobione przed nimi. Bo tak się rozwija teatr - przez ciągłe powroty do źródeł i zaczynanie od nowa.

Peter Stein - jeden z najwybitniejszych niemieckich reżyserów. W latach 1970-1985 dyrektor berlińskiej Schaubühne am Halleschen Uffer. Szef programu teatralnego Salzburger Festspiele w latach 1991-1997. Szerokim echem odbiła się jego inscenizacja całości "Fausta" Goethego przygotowana na Expo 2000 w Hanowerze. Ostatnio w Berliner Ensamble wyreżyserował "Rozbity dzban" Heinricha von Kleista (premiera 13 września 2008).

Michał Mizera - doktorant Instytutu Europeistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, przygotowuje rozprawę doktorską poświęconą idei teatru arodowego. Współpracuje z Krajowym Funduszem na rzecz Dzieci, Centrum Myśli Jana Pawła II, wydawnictwem Raabe i "Pulsem Biznesu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji