Artykuły

Po obejrzeniu "Krzeseł" w Teatrze Poezji

1. Dawno nie przeżyłem tak dziwnego wieczoru. Dwa krzesła na środku sceny, para staruszków prowadzi swój codzienny dyskurs (czy bełkot) aby zapełnić straszliwą pustkę zupełnej bezużyteczności. Gdy życie traci sens, pozostają miraże. Jest w nich gorycz zawiedzionych nadziei, niewyżytych tęsknot. "Gdybyś był dzielniejszy, bardziej zaradny, mógłbyś być naczelnym inżynierem, naczelnym generałem, jesteś taki zdolny" - mówi Stara jak wiele naszych matek i on jej wierzy. Słychać dzwonki. Elektronowa muzyka imituje szelest wody roztrącanej wiosłem. W wyobraźni Staruchów zjawiają się goście: jeden, drugi, trzeci, trzydziesty, Pułkownik, Wielkie Panie, Wielcy Panowie; ona znosi krzesła, on robi honory domu, zgorączkowani, szczęśliwi, przerażeni bawią gości, mizdrzą się do pustych krzeseł, tłum zaproszonych napiera, brakuje krzeseł, przybywa sam Cesarz.

Potem Stary, czekając na Mówcę, który się spóźnia, wygłasza sam mowę, aby przekonać gości o swych walorach i posłannictwie, ale się w niej gubi.... Dzwonek, chlupot wody, wchodzi Mówca. On jeden, prócz pary starców, jest z krwi i kości, jest prawdziwy; idzie wśród rzędów pustych krzeseł, wchodzi na trybunę, zaczyna przemówienie... i jest to bełkot niemowy.

Staruchowie rzucają się z okien do wody otaczającej dom, Mówca na tablicy pisze dwa słowa: ANIOŁ i CHLEB. Koniec sztuki. Przypomina ona nieco wariacje na temat polskiej ludowej piosenki o Dziadu, który mówił do obrazu, a obraz do niego ani razu. Dziwna zbieżność, chociaż twórców naszej ballady dziadowskiej niesposób posądzać o uprawianie innej filozofii ponad tę, którą zwiemy zwykle mądrością i humorem ludu.

2. Czy pamiętacie taki obrazek z ostatniego programu gdańskiego Teatru Studenckiego "Bim Bom"? Na scenie siedzą dwaj mężczyźni, jeden z nich czyta dziennik polityczny; jest chudy, blady i smutny. Drugi - czyta "Pszczelarza" - jest tłusty i uśmiechnięty. Koniec obrazka.

3.

Co oznacza para starców, żyjąca w świecie wyobraźni, aby znaleźć tam to, czego im poskąpiono na ziemi? Gdzie koniec ludzkich tęsknot za wielkością, posłannictwem i jaki tego sens? Czy bełkot starczych kabotynów wyznacza tylko ciasny krąg tego co jednostkowe, biologiczne, indywidualne, czy urasta do miary potężnego symbolu niebezpieczeństwa powszechnego?

4.

Pewien młody recenzent krakowski (Olgierd Jędrzejczyk) głęboko poruszony sztuką Ionesco usiłował dostrzec w przemówieniu Starego wizję wielkich mów Hitlera. Wydawało mu się, że umiejscowi ideę sztuki określając ją jako akt walki z faszyzmem. Bodaj by miał rację! Zapomniał jednak o tym, tak mi się wydaje, że w ten sposób ograniczył zasięg i cele działalności pisarzy, którzy jak Camus, Vercors, Beckett, Ionesco i Adamov, mimo wszystkiego co ich różni (a różnice te są nieraz znaczne) wyszli z kręgu Sartre'a. Z kręgu egzystencjalizmu, co mieni się "ideologią" uniwersalistyczną, stojącą naprzeciw wszystkim innym po to, aby im zaprzeczać. To przecież egzystencjaliści wystąpili przeciwko wszelkim normom ograniczającym egzystencję człowieka w dziedzinie filozofii, moralistyki i życia społecznego w imię od nowa sprecyzowanego humanizmu.

O jakiego człowieka i o jaki humanizm tu chodzi?

5.

Średniowiecze zajmowało się człowiekiem po to, aby udowodnić nicość i brzydotę materii i zapełnić mirażami puste niebo. W imię afirmacji życia Renesans zaludnił ziemię i niebo przewrotnym i zmysłowym tłumem istot, utkanych z ciała i namiętności.

Nasze czasy odwróciły się od nieba, po którym śmigają odrzutowce usiłując - ciągle bezskutecznie - ziemię zmienić w miraż. Gdzie szukać wyjścia, gdy filozofia i sztuka, a za nimi polityka, nie umieją wydostać się poza kredowe koło mitów zamienianych na mity?

6.

Poznanie człowieka jako istoty społecznej, obdarzonej namiętnościami silniejszymi od intelektu, zawdzięczamy Szekspirowi, Molier odwrócił proporcje, Encyklopedyści nadali im sens uogólnienia społecznego, formułując prawidła i wzory. J. J. Rousseau był pierwszym, który z całą świeżością czy naiwnością zajrzał w głąb duszy ludzkiej z ekshibicjonizmem, który stał się potem dewizą XX wieku. Ale dopiero po Dostojewskim i Freudzie rozpoczęły się procesy, do perfekcji doprowadzone przez pisarzy, których - słusznie czy niesłusznie - nazywamy popularnie "egzystencjalistami" (chociaż zaliczyć by do nich można także wielu pisarzy amerykańskich, nie mających nic wspólnego z teoriami Sartre'a).

7. Tym razem studia nad człowiekiem przeprowadzono rozkładając go na "czynniki pierwsze" i z nich klecąc w dziełach sztuki to co ma wyrażać jego istotę. Istotę biologiczną wraz z jej tęsknotami, to znaczy z tak zwanym "życiem duchowym". I nie chodzi już teraz o zbawienie, panowanie nad światem, ani o zastąpienie starych mitów nowymi - tylko o fakty. Demaskatorska, poznawcza i twórcza pasja Becketta, Ionesco i Adamova w zamkniętym laboratorium sceny skazuje kilku ludzi na ekshibicjonistyczne odsłanianie własnej jaźni, aby nic nie zostało ukryte i nic niedopowiedziane. Tu się mówi to co się myśli i czuje naprawdę, tu na rzecz prawdy spreparowano istoty (ludzkie z najprymitywniejszych i najbardziej istotnych elementów. Ich myśli są myślami naszymi, których nigdy prawie nie wypowiadamy głośno. Ich uczucia? Tu nie ma uczuć - są odruchy, którymi kierujemy się w rzeczywistości, nie przyznając się do tego. Tu nie ma czynów, bo ich być nie może, są tylko rezultatem, wynikiem - gdy tutaj idzie o przyczyny.

I po raz drugi w historii literatury i teatru - od czasów Średniowiecza - ina scenie wystarczą imiona błaznów lub nazwy nie (mówiące dosłownie nic - jak w moralitetach - bo to nam wystarcza. W każdej z tych postaci jestem ja, jesteś ty, są oni - i to jest przerażające. Dotychczas bowiem teatr i literatura mówiły do ludzi bardziej pośrednio, zostawiając im złudzenie, że mówi się o innych. Teatr Ionesco tak jak teatr Becketta nie zostawia nam tych złudzeń, to teatr bez adresata, bo adresatem są wszyscy. Teatr Ionesco i Becketta to także teatr bez podtekstów i w tym przypomina pewną część tragedii antycznej, część końcową, po katastrofie.

8.

Są tacy co twierdzą, że człowiek składa się z próchna i geniuszu i dopiero te dwa elementy razem stanowią całość. Gdy widzę jak ci co wykrzykując po jarmarkach, że są rzekomo jedynie konsekwentnymi materialistami, pławią się w idealizmie, a ci, których posądzamy o permanentny idealizm, uprawiają z uporem maniaków ścięły materializm - nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jedna z zasad dialektyki heglowskiej, o jedności przeciwieństw, uświęci triumf. I we współczesnej literaturze francuskiej, reprezentującej chyba najbardziej materialistyczny z humamizmów - Camus i Vercors są uzupełnieniem przerażających wiwisekcji, dokonywanych na istocie ludzkiej przez Ionesco, Becketta i Adamova.

9.

Nie! Mówienie o pesymizmie najwybitniejszych dzieł współczesnej literatury jest tym samym co mówienie, że moc nie jest skrzyżowaniem mroku i światła. W ich pesymizmie jest nieraz tyleż światła co mroku. A jeśli nawet szala się przechyla - to, czego nie dopowiadają - wyrównuje ją. Takie są bowiem prawa równowagi na tej nienajlepszej z nienajwiększych gwiazd.

10.

Niektóre dramaty czy tragedie Camusa, Sartre'a, Ionesco i Becketta Czynią czasem wrażenie jakby były samym Katharzis, samym oczyszczeniem. Poddani straszliwemu eksperymentowi wiwisekcji dokonywanej na nas samych - jesteśmy wstrząśnięci i z ulgą wychodzimy z teatru, wracając bez odrazy do spraw żywego, naszego świata. Jesteśmy wyżsi o świadomość absurdu losu ludzkiego, który wymaga protestu. I wtedy po Becketcie z satysfakcją szukamy Vercorsa, aby poznawszy swoją słabość, oczyścić się w tym co jest naszą siłą, Oto jeszcze jedno zwycięstwo nienowych tez bardzo starej filozofii.

11.

Myślę, że to właśnie te dzieła dobijają ostatnie mity, którymi łudziła się jeszcze ludzkość. I to tropiąc je u samych korzeni, w duszy każdego człowieka. Idą w tym, łeb w łeb, ręka w rękę - z życiem i historią, która jest ich niezawodnym inspiratorem. Co zrobimy gdy opadną ostatnie złudzenia? Może stworzymy nowe? Nie ma nic straszliwszego od prawdy! Zabija słabych.

12.

W dufnym, sytym, nie wolnym od nierozwiązanych sprzeczności, świecie Zachodu głos niektórych pisarzy jest ostrzeżeniem. Ale źródła zła są często te same u nich co u nas. Im i nam grozi ten sam cień, który zniszczył Hiroszimę, który zrodził zbrodnie Hitlera, który odrodzić się może każdego dnia, w każdym kraju, w każdym z nas, wszędzie! I dlatego Jędrzejczyk w swojej intuicyjnej recenzji odczuł więcej niż był w stanie wytłumaczyć. Niepokojąca jest dramaturgia Ionesco i Becketta. Część ludzi wychodzi z Teatru po kilkunastu minutach, część siedzi zasłuchana do końca i protestuje dopiero później. To odruch samoobrony? A może wstydu?

13.

Jeśli pójdziecie na Krzesła w Teatrze Poezji w Krakowie, zwróćcie uwagę na scenografię Wojciecha Krakowskiego. Nie jest taka jak jego świetna dekoracja do Dzikiej Kaczki; surowa, oszczędna, celowa i dojrzała, ale jest na pewno przydatna. Muzyka Adama Kaczyńskiego walnie uzupełnia stronę plastyczną spektaklu a niewidzialni, reżyserzy Jerzy Grotowski i Aleksandra Mianowska z taktem nie przeszkadzają aktorom i słusznie, tak mi się zdaje, przyczyniają się do synchronizacji wszystkich elementów sztuki.

14.

Na scenie w ciągu całego spektaklu działa dwóch aktorów (dopiero w finale trzeci) i to co robią jest aktorstwem wysokiej próby. Przede wszystkim Halina Gallowa. Co za potęga środków aktorskich trzymanych w żelaznych ryzach świetnej techniki. W jej Starą, składającą się z mitomanii, próżności, niewyżytych tęsknot, diabolizmu i ludzkiej słabości - zbudowaną według surowych reguł nadrealizmu - wierzymy bez zastrzeżeń. Co za drapieżność, równocześnie demoniczna i ludzka, cóż za piekielne wnętrze, ile mocy w ruchu, jak ona gra nawet wtedy gdy schodzi na drugi plan. W kilku scenach Gallowa jest olśniewająca: na przykład wtedy gdy kokietuje nie istniejącego Pułkownika, albo gdy zawodząc (szalony pomysł) sprzedaje programy, lub kiedy słaniając się znosi ostatnie krzesła. Takich scen można (by wymienić wiele, składa się z nich niemal cała rola; jest w mej wielkość tragedii greckiej i to ona ; uszlachetnia sztukę Ionesco o ten oddech, który przenika 25 wieków naszej cywilizacji.

Daleko trudniejsze zadanie miał Jerzy Nowak, który musiał grać rolę Starego. Wybrnął z niej znakomicie choć nie zawsze równie obronną ręką. Świetny w scenie rozmów z gośćmi i "przemówienia" razi trochę nadmierną krzykliwością i zewnętrznością na początku sztuki, jak gdyby nie zawsze pamiętał o tym, że rozwój jego postaci odbywa się w przeciwnym zgoła kierunku niż rozwój Starej - tam od siły do słabości, tu od słabości do siły. Ale nie łatwo być partnerem Gallowej w Krzesłach Ionesco, sprostać jej potężnej sile dramatycznej i mistrzostwu środków aktorskich. Nowak temu podołał, wykorzystując znakomicie doświadczenia z laboratorium eksperymentalnego teatru Kantora. Jerzy Sopoćko poprawnie wykonał swoje zadanie jako Mówca.

15.

No cóż. Nasi krytycy, znani z samodzielności i niezawisłości sądów, za przykładem swoich kolegów ze Wschodu i Zachodu krzyczą o kryzysie współczesnego teatru i dramatu. Sądzę, że jest to zupełnie przekonywający dowód na kryzys, który trawi krytykę teatralną.

Nie wiem czy dramaturgia Camusa, Becketta i Ionesco przetrwa kilka sezonów, czy nie ustąpi miejsca innym, łatwiejszym formom teatralnym. Ale sądzę, że w historii myśli ludzkiej zostanie dłużej. Przede wszystkim jako dokument tragicznego niepokoju ludzi przełomu drugiej połowy XX wieku, uwikłanych w sprzecznościach własnej cywilizacji. I jako krzyk świadomości, protestu a może rozpaczy - na który nie wolno zatykać uszu.

16.

Wychodzę z Teatru Poezji na ulicę im. Bohaterów Stalingradu, przecinającą stary, tradycyjny Kraków. Słyszę wokół szepty tych co razem ze mną opuszczają salę: "Przerażające". Przerażające? Jak świątynia bez Boga, prawda? Chyba taka jest właśnie dramaturgia Sartre'a, Becketta, Adamova i Ionsco? Ale przecież tragedia antyczna była dla współczesnych równie przerażająca chociaż służyła kultowi Bóstwa. Komu wierzyć? Jak iść? Ludzie odporni, uważający się za zdrowych psychicznie, otrząsają się ze wstrętem, mówią: "To bełkot obłąkanego". Czyżby naprawdę, moi panowie? A może jesteśmy nazbyt cywilizacyjnie młodzi, aby to pojąć?

W naszym zaścianku, gdzie ryk krów często zagłusza głos filozofów - sprawy wielkie i małe czasem pozornie odwracają swoje proporcje.

17.

Potem jestem na dyskusji w Wilkowicach pod Krakowem. Czterdziestu trzech nauczycieli szkół powszechnych i średnich, którzy tu zjechali z całej Polski, przeprowadza samodzielnie, w sposób wydaje mi się bezbłędny, analizę Krzeseł Ionesco. Rozumieją sztukę, traktują ją jako zjawisko, obok którego niesposób przejść mimo, dla wielu była przeżyciem, chociaż podkładano różne treści pod jej symbole i domniemane idee. Dlaczego więc ci ludzie, którzy rano uczą dzieci a wieczorem dorosłych, łamią się teraz jak uczniowie przed egzaminem, gdy trzeba uczciwie powiedzieć sobie i innym: po co? jaki tego sens? czemu to służy? Dlaczego są pełni niepokoju?

Wstaje młoda nauczycielka spod Wrocławia, mówi z trudem głosem łamiącym się od rozterki: - "Przecież to beznadziejne, z tego nie ma wyjścia, to samobójstwo lub droga do niego, sztuka powinna pomagać ludziom żyć..."

18.

"Tabliczka mnożenia" i "reguła trzech" pomagają żyć wszystkim na codzień, "rachunek różniczkowy" jak cala wyższa matematyka czyni to pośrednio; są to już rejony, które (jak sztuki Ionesco, Becketta) niedostępne są dla dzieci i ludzi uczących się abecadła wiedzy, abecadła świadomości, Nie my rozwiążemy problem: co w sferze stopniowania obszarów poznania jest dla kogo potrzebne albo pożyteczne - uczyni to samo życie. Ale głos młodej nauczycielki ze Złotoryi, którą obciążono obowiązkami, przekraczającymi jej siły (ale nie wyobraźnię), słyszę do dziś.

A może przez tę przerażającą dramaturgię beznadziejności, która zmusza do protestu, trzeba przejść aby zrozumieć, że nie tędy droga? A więc którędy? Vercors? A może to my jesteśmy na tropie właściwej drogi?

"Sztuka powinna pomagać ludziom żyć".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji