Artykuły

Wyzwolenie

W ubiegły poniedziałek oglądaliśmy w telewizji przedstawienie "Wyzwolenia" Wyspiańskiego w reżyserii Konrada Swinarskiego w Starym Teatrze w Krakowie, a właściwie telewizyjną wersję tego przedstawienia. Przed kilkoma laty było o tym przedstawieniu bardzo głośno, zachwycano się nim jako jeszcze jedną wybitną realizacją wybitnego reżysera.

Konrad Swinarski zmarły przed trzema laty, był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych współczesnych polskich reżyserów i ani mi w głowie kwestionować jego pozycję w panteonie polskiego teatru. Nie widziałem jego "Wyzwolenia" w teatrze i trudno mi powiedzieć jak się ma to, co oglądaliśmy na małym ekranie, do oryginału, bo czymże, jak nie oryginałem jest przedstawienie przeniesione do telewizji. To, co w teatrze jest wspaniałe, żywe, w telewizji może się okazać bez wyrazu, mierne.

Zdarzają się takie przypadki, ale wszystko zdaje się wskazywać, że telewizyjnego "Wyzwolenia" nie można raczej do nich zakwalifikować. To był rzeczywiście ciekawy, dobry teatr. Ale nie wybitny. Poza jedną kreacją aktorską, Jerzego Treli w roli Konrada. To był wspaniały Konrad, w każdym razie w bardzo licznych momentach.

Wspominam zaś o tym przedstawieniu, bo mam jeszcze przed oczami "Wyzwolenie" w szczecińskim Teatrze Współczesnym w reżyserii Macieja Englerta. To było niespełna dwa lata temu. W moim przekonaniu znakomite przedstawienie. Z tą opinią nie mają nic wspólnego żadne osobiste sympatie, ani tak zwany lokalny patriotyzm. Zresztą Englerta nie ma już w Szczecinie, Swinarski nie żyje, nie ma mowy o żadnej rywalizacji, ani tym bardziej podstaw do występowania w roli stronnika jednego z nich.

Sądzę więc, że znakomite szczecińskie "Wyzwolenie" było pod wieloma względami lepsze, bardziej czytelne i współczesne, niż przedstawienie w Starym Teatrze i mam nadzieję, że twierdząc tak nie uchybiam w niczym jego twórcy.

Chodzi zresztą nie o porównanie, a o zjawisko, którego mechanizmy trudne są do wyjaśnienia. Jak kształtują się i jaką siłę oddziaływania mają opinie o faktach artystycznych, jakie uboczne względy i zależności sprawiają, że niektóre z tych faktów mają w tak zwanych kręgach opiniotwórczych większą "siłę przebicia", łatwiej zdobywają uznanie, dla innych jest ono dawkowane z dużymi oporami? Przypadek "Wyzwolenia" jest tylko jednym z przykładów tego zjawiska.

Byłbym niesprawiedliwy, twierdząc, że "Wyzwolenie" Englerta w ogóle nie zostało docenione. Owszem, na XX Festiwalu Teatrów Polski Północnej w 1978 r. była główna nagroda, były inne nagrody i wyróżnienia, między innymi dla reżysera i Mirosława Gruszczyńskiego za rolę Konrada, ale równocześnie, zwłaszcza w prasie centralnej, próbowano ten sukces umniejszyć przy pomocy różnego rodzaju zastrzeżeń. Potem zaproszono to przedstawienie do Warszawy i tam już o sukcesie nie było mowy. Bynajmniej nie u publiczności. W ocenach prasy warszawskiej przeważały oceny negatywne. A to reżyser okazał się zanadto bezceremonialny wobec Wyspiańskiego, rezygnując z niektórych scen, a to aktorzy rzekomo nie dopisali, czegoś tam było za dużo, czegoś za mało, a wynikało z tego, że za wszelką cenę należało teatrowi coś wytknąć. Kto, jak kto, ale jakiś tam teatr t terenu nie będzie nam tu imponował - zdawały się głosić między wierszami te oceny.

No i w każdym razie krytyce stołecznej nie zaimponował. Czy rzeczywiście dlatego, że przedstawienie na to nie zasługiwało? Podejrzewam, że z innych przyczyn, w jakiejś mierze na pewno za sprawą pewnych stereotypów myślowych w tych kręgach, a być może również dlatego, że Englert nie zabiegał o zapewnienie sobie korzystnych układów na tej linii? Jak powiadam mechanizmy powstawania, a następnie ciążenia opinii o faktach artystycznych są trudne do uchwycenia. Nie ulega wątpliwości, że każde autentyczne osiągnięcie może natychmiast liczyć na publiczny poklask. Zależy jeszcze kto jest jego autorem, na ile sam autor się liczy.

W rezultacie, w tak zwanej krajowej opinii "Wyzwolenie" w szczecińskim Teatrze Współczesnym przeszło do historii jako przedstawienie raczej nieudane. Tak to prawdopodobnie zostanie kiedyś odnotowane w annałach teatralnych. Gorsze zaś, jeszcze raz powtarzam, przedstawienie krakowskie umieszczone tam zostanie w rzędzie pozycji najświetniejszych.

Cóż, życie często bywa niesprawiedliwe, ale trudno nad każdym takim przypadkiem przechodzić wzruszając ramionami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji