Artykuły

Dulska w musicalu

Musical z "Moralności Pani Dulskiej"? Czemu nie? Znacznie wyższego rzędu dzieła przerabiano na musicale i to z prawdziwym sukcesem artystycznym. Czy i w tym wypadku można mówić o takim sukcesie? "Jeszcze Dulska" z librettem (a właściwie tylko tekstami piosenek) Janusza Minkiewicza według komedii Gabrieli Zapolskiej z muzyką Jerzego Gaczka to jedna z prób polskiego musicalu, który na razie znajduje się w powijakach. Bądźmy więc - w miarę - wyrozumiali, zwłaszcza jeżeli mamy - wraz z najszerszą publicznością - dużo serca dla tego gatunku teatralnego.

"Jeszcze Dulska" jest zabawna - to już dużo. Ale jakby mogło być inaczej, kiedy główną rolę gra Irena Kwiatkowska. Dulska - istne cudo! Budzi śmiech każdym wejściem, każdym odezwaniem się, każdą miną: złości, strachu, rozpaczy. A jaką przy tym zachowuje dyscyplinę aktorską nie tracąc nigdy nic z czystości kunsztu. Każda jej kwestia wypracowana do najmniejszego szczegółu działa z niezawodną precyzją - warta utrwalenia w opisie lub zapisie.

Również nieodparcie śmieszny jest EDWARD DZIEWOŃSKI, niepodobny do wszystkich dotychczasowych Panów Dulskich, podstarzały lowelas na sztywnych nóżkach, odbywający swój codzienny spacer dookoła pokoju na Wysoki Zamek, przepraszam: na Kopiec Kościuszki. I jeszcze BARBARA RYLSKA, stylowa Juliasiewiczowa - właściwie ona jedna (poza Kwiatkowską) w przedstawieniu wie, jak zaśpiewać i podać piosenkę w tego rodzaju sztuce.

"Jeszcze Dulska" jest więc zabawna dzięki aktorom i dzięki Zapolskiej. Zapolska o-kazała się jednak znacznie dowcipniejsza niż Minkiewicz. Teksty piosenek (poza może dwiema czy trzema jak solo Rylskiej o nosie, duet Rylska - Kwiatkowska czy "Dulska nie do zdarcia" Kwiatkowskiej) mdłe i banalne zalatują przebojami z okresu międzywojennego. Muzyka także nie budzi zbytniego entuzjazmu. Dodajmy, że wykonawcy na ogół w tym gatunku są nieporadni, a sceny rozbudowujące sztukę jak w knajpie na ślizgawce czy przed domem wypadły bardzo słabo.

Nic dziwnego, że w tej sytuacji dość częste były momenty, kiedy czekało się, by skończył się śpiew i muzykowanie, a wróciła Zapolska, bo wtedy zacznie się z powrotem zabawa. Oczywiście, w dobrym musicalu bywa akurat odwrotnie: czeka się na muzykę, która stanowi unerwienie i całą siłę organizacyjną przedstawienia. Być może zaważył w tym wszystkim błąd zasadniczy. Po prostu sztuka Zapolskiej jest za dobrze w swojej konwencji napisana, by można ją (to znaczy sztukę) bezkarnie przenieść do innej konwencji bez całkowitego przerobienia, tylko z pomocą uzupełnienia muzycznego.

Co powiedziawszy, trzeba z uznaniem podkreślić czujną, nacechowaną smakiem i umiarem reżyserię Aleksandra Bardiniego. Przedstawienie ma ton zdecydowanie komediowy. I dramat Hanki (z aluzjami muzycznymi do Halki) ładnie zagranej przez Teresę Lipowską pokazany został z maksymalną dyskrecją. I smutną Lokatorkę Ewa Berger-Jankowska przedstawiła z nutką humoru. I Melę Jolanta Zykun ujęła z wdziękiem bez sentymentalizmu i rzewności. U Barbary Burskiej znać było jeszcze szwy roboty aktorskiej w postaci Hesi. Nie dał rady Zbyszkowi sympatyczny Krzysztof Wakuliński - nie wierzyło się ani w jego lumpowanie się, ani w cynizm, ani w samoświadomość kołtuńską. W roli Tadrachowej wystąpiła z powodzeniem Irena Jaglarzowa. Poza tym w przedstawieniu wziął udział duży zespół w rolach pomniejszych wprowadzonych przez librecistę. Lidia i Jerzy Skarżyńscy byli autorami udanej scenografii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji