Artykuły

Album

Przeglądam wydany przez TR Warszawa aLbum "Jarzyna: Teatr/ Theatre". Ponieważ uważnie śledziłem i komentowałem twórczość Grzegorza Jarzyny od warszawskiej premiery "Bzika tropikalnego" do pierwszego pokazu "4.48 Psychosis" w Poznaniu, zdjęcia z tych przedstawień wywołują we w mnie mnóstwo reminiscencji. Przypominają mi sytuacje sceniczne i role aktorskie, związane z nimi emocje i refleksje. Są w albumie fotografie wielokrotnie reprodukowane. Lecz moją uwagę przyciągają zwłaszcza dotąd nieznane, ukazujące w zbliżeniu twarze aktorów w stanie wewnętrznego napięcia, choćby Andrzeja Chyrę jako Christiana w "Uroczystości". Działają one na mnie podobnie jak aria z "Napoju miłosnego" Gaetana DonizEttiego, która przypadkowo usłyszana natychmiast uruchamia wspomnienie początkowej sekwencji "Bzika", czyli spotkania Sydneya z Ellinor. A wiadomo, ze w pamięci pozostają wyłącznie spektakle albo przynajmniej sceny poruszające, więc z jakiegoś powodu wybitne.

Potem z różnych przyczyn, często prozaicznych, poza "Giovannim" nie widziałem kolejnych inscenizacji Jarzyny, chociażby dlatego, że powstawały w Berlinie czy w Wiedniu. Ale też narastał we mnie sceptycyzm wobec jego wyborów repertuarowych i kierunków poszukiwań na terenie Rozmaitości. Teraz mam okazję nieco bliżej poznać owe przedstawienia, z których obejrzenia zrezygnowałem może zbyt pochopnie, poprzez fotografie oraz towarzyszące im zwięzłe opisy i egzegezy Maryli Zielińskiej. Jarzyna bynajmniej nie wyrzekł się swych mniej głośnych i cenionych spektakli, bodaj z wyjątkiem najbardziej zdawkowo potraktowanego wrocławskiego "Doktora Faustusa". W albumie nawet najwięcej zdjęć jest z "Zaryzykuj wszystko" i "2007: Macbeth", gdyż udokumentowane są również ich pokazy w Nowym Jorku i innych miastach oraz telewizyjna wersja szkockiej tragedii.

Nigdy nie zwątpiłem jednak w talent Jarzyny, choć niepokoiło mnie jego milczenie i zacząłem dawać wiarę krążącym w środowisku opiniom o przeżywanym przez niego kryzysie bądź zagubieniu. W obliczu rozłamu w zespole Rozmaitości, pisząc "Dyrektora Jarzyny skoki w ciemność", sugerowałem mu rezygnację z radykalnych eksperymentów, powrót do tradycyjnej formuły teatru, estetyzmu pierwszych przedstawień i wystawiania polskich dramatów. Postulowałem też. tworzenie spektakli z wyraźnym przesłaniem do publiczności i bezpośrednie zmierzenie się z rodzimą rzeczywistością społeczną. Obejrzane z opóźnieniem, ale w krótkim odstępie czasu, dwie realizacje Jarzyny, "T.E.O.R.E.M.A.T." i "Między nami dobrze jest", okazały się spełnieniem moich oczekiwań i z odmiennych powodów zachwyciły. Na dodatek, słuchając bądź czytając wypowiedzi Jarzyny, przekonałem się, iż szereg spraw zdołał gruntownie przemyśleć.

Mimowolnie porównuję album poświęcony Jarzynie do wydanego cztery lata wcześniej, również przez TR, podobnego tomu "Warlikowski: Teatr/Theatre". Wizerunek Warlikowskiego był starannie wystudiowany i nieco enigmatyczny za sprawą dwóch hermetycznych esejów opublikowanych w albumie. W przeciwieństwie do Warlikowskiego, który na kartach książki odpowiadał na kilka zasadniczych pytań, Jarzyna dał się namówić na rozmowę o swych dziewiętnastu przedstawieniach dramatycznych. Chociaż często uchyla się od ich komentowania, poprzestając na opowiadaniu związanych z nimi anegdot lub dygresji. W albumie umieścił nie tylko swoje portrety z prób, ale też najbliższych współpracowników: reżyserki świateł Jacqueline Sobiszewski, scenografki Magdaleny Maciejewskiej i kompozytora Jacka Grudnia. Poprzez dobór fotografii wyeksponował sylwetki swych aktorów, o których mówi z uznaniem w wywiadzie: Magdaleny Cieleckiej, Cezarego Kosińskiego czy Aleksandry Koniecznej. Ostatnie w tomie jest prywatne zdjęcie Jarzyny, wykonane przez Sobiszewski na plaży, podczas lektury Cząstek^ elementarnych Michela Houellebecqa. Rozbawił mnie ów szczegół, gdy uprzytomniłem sobie, że w "Między nami dobrze jest" postacie z kręgu warszawskiego show-biznesu powołują się na Houellebecqa pomimo nieznajomości jego powieści.

27 lutego w Essen zaprezentował Jarzyna najnowszy spektakl, "Areteia", przygotowany w ramach projektu nawiązującego do Odysei Homera. Nie widziałem spektaklu, lecz ujęło mnie, iż inspiracji Jarzyna szukał w polskiej literaturze. Swój scenariusz oparł bowiem na "Powrocie Odysa" Stanisława Wyspiańskiego i apokryfach mitologicznych Zbigniewa Herberta. W szczególny sposób, bo tworząc spektakl grany po niemiecku, wpisał się w tradycję interpretacji ostatniego dramatu Wyspiańskiego. Składają się na nią nieliczne inscenizacje, zwłaszcza Tadeusza Kantora i Krystiana Lupy. Ale też dwie trawestacje: "Nigdy tu już nie powrócę" Kantora oraz "On. Drugi Powrót Odysa" Jerzego Grzegorzewskiego. W duchu teatru Wyspiańskiego między ludzi wprowadził Jarzyna greckich bogów ujrzanych oczami Herberta, w tym Hermesa lizanego przez psa. W jakimś reportażu z próby w TR widziałem, jak Jarzynie również towarzyszył pies.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji