Artykuły

Brecht czyli teatr

Łomnicki w pierwszej scenie jest przewieszony przez balustradę. Jest cały sflaczały. Jak balonik, z którego wypuszczono powietrze. Odwraca się, jest mały, niepozorny, miękki. Ma twarz trójkątną, upudrowaną, śmieszne, nastroszone brwi. Znam tę twarz. To twarz klauna. Czerwona kreska ust, biegające oczy. Charakteryzacja jest nieomylna i nie jest przypadkowa. To jest maska Marcela Marceau. A więc na początku jest tylko błazen odstawiony do kąta, sama powłoka, bezrobotny pajac. Ale pajac rusza rękami i nogami, kiedy go pociągnąć za sznurek. Stopniowo ten sflaczały balonik wypełnia powietrze. Arturo Ui podryguje, wścieka się, pieni. Ruchy jego są ciągle mechaniczne, ograniczone, błazeńskie. Tyle tylko, że błazen ten ma obstawę. Naokoło stoją faceci w długich płaszczach z rewolwerami w kieszeniach. Błazen jest do wynajęcia i mordercy są także do wynajęcia.

Łomnicki jest ciągle jeszcze pusty w środku. Jakby go naprawdę nie było. Jakby ciągle był tylko mechaniczną zabawką. Ale pajac nagle zaczyna sobie zdawać sprawę, że się go boją. Że jego podrygiwanie przeraża. Że jest kimś, że może rządzić; że rządzi. Więcej, że rządzi, bo pajacowanie fascynuje. Pajac uczy się gestów, bo uwierzył w skuteczność błazenady. Pajac woła do siebie aktora. Mordercy do wynajęcia rozwaleni na krzesłach będą asystować w tej wielkiej lekcji małpiarstwa. Bo to małpiarstwo nie jest bezinteresowne. Stary aktor uczy Artura U i wielkich ról szekspirowskich. Marek Antoniusz przemawia nad ciałem zamordowanego Cezara. Mordercy do wynajęcia dalej siedzą rozparci na krzesłach.

Szekspir w najbardziej szmirowatym wydaniu staje się nagle współczesnym teatrem parteitagów.

Łomnicki znowu się zmienia. Podrygujący pajac urasta, już poraża, nie tylko handlarzy kalafiorami. Łomnicki nagle zamienia się w Hitlera. Od pierwszej sceny ani przez chwilę nie był śmieszny. Ale teraz jest przerażający. Dalej ma twarz klauna i śmiesznie nastroszone brwi. Nie przestał być pajacem, ale już jest Hitlerem, już złapał jego gesty, już podpala świat. Jest to jedna z największych scen teatralnych, jakie widziałem w życiu. I może najbardziej przerażających. Łomnicki przestał wrzeszczeć, zabrakło mu głosu, tokuje w milczeniu. Zszedł z imaginacyjnej trybuny, znowu sflaczał, wyszło z niego powietrze, jest znowu tylko błaznem. I znowu próbuje raz jeszcze, siada, chodzi, mówi, znowu jest Hitlerem, znowu przeraża.

Po Ifigenii i po Arturze Ui Łomnicki dowiódł, że jest aktorem o możliwościach technicznych właściwie nieograniczonych. Jest to aktorstwo największej miary i najtrudniejsze. Wyobraźcie sobie tylko aktora, który zaczyna rolę od sflaczałego klauna i doprowadza ją w tej samej charakteryzacji bez żadnych ułatwień zewnętrznych, do ponurej grozy miotającego się na trybunie Hitlera. I od pierwszej do ostatniej sceny jest pajacem. I ani przez chwilę nie wywołuje śmiechu. I to jest w tej roli największe. Bo Hitler nie był śmieszny. Mordercy nigdy nie są śmieszni. Nawet kiedy są pajacami.

Arturo Ui jest sztuką bardzo dziwną. Na pewno nie jest to najlepszy Brecht. Ta gangsterska historia, jeśli ją traktować dosłownie, wydaje się płaska, przegadana, nawet trywialna. Jako parabola historyczna irytuje swoimi uproszczeniami, natrętną dydaktyką, drażni nawet naiwnością. Nie ma w niej ani jednego zdania, które by olśniewało, jest ciągnięta za włosy, na siłę. To wszystko prawda. A jednak kryje się w tym tekście jakaś piekielna inwencja teatralna. Bo w końcu z tego złego tekstu trzy teatry stworzyły w ciągu ostatnich dwóch lat trzy wielkie teatralne widowiska. Arturo Ui w inscenizacji Berliner Ensemble był jednym z największych wydarzeń teatralnych, Arturo Ui w inscenizacji TNP w Paryżu był przedstawieniem wstrząsającym, Arturo Ui w Teatrze Współczesnym jest najwybitniejszym spektaklem warszawskim obecnego sezonu.

Codziennie rano, na małej paryskiej uliczce, o parę kroków od mego hotelu, znajdowałem wypisany wielkimi literami czarną farbą na murze napis: "OAS - ASSAS1NS". "OAS - mordercy" - skandował tłum w czasie wielkich demonstracji paryskich. Artura Ui zaczął pisać Brecht w roku 1940. Niewątpliwie parabola o gangsterach nie wyjaśnia hitleryzmu i zagarnięcie Austrii nie da się wyjaśnić historyjką o walce konkurencyjnej dwóch trustów handlarzy kalafiorami. A jednak w tym napisie i w tym Krzyku mordercy jest najprostsza, najbardziej wiarygodna, najbardziej sprawdzalna prawda o OAS i o hitlerowcach. "Należy obalić szacunek dla morderców" - pisał Brecht w Uwagach do Kariery Artura Ui. I w tym jest niewątpliwa wielkość tej sztuki. W końcu Szekspir w Ryszardzie Ul nie zrobił nic innego. Obalał szacunek dla mordercy w koronie. Woszczerowicz odegrał Ryszarda III jako błazna. Łomnicki dokonał rzeczy jeszcze trudniejszej aktorsko. Pokazał, że sflaczały pajac, kiedy opanuje sztukę podrygiwania, może być Hitlerem. Jedyną godnością współczesnej sztuki jest demistyfikacja. Erwin Axer to zrozumiał. I dlatego jego Arturo Ui jest nie tylko teatralnie bezbłędny. Ma współczesną jadowitość. Właśnie w aktorstwie. I to jest największe osiągnięcie teatru i reżysera. I zespołu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji