Z duchem sztuki
"Łysa śpiewaczka" Ionesco to wymarzony tekst dla teatru. W tej jednoaktówce tkwią całe pokłady wspaniałego absurdalnego humoru. We wrocławskiej inscenizacji Feliksa Falka na deskach Współczesnego teatr Ionesco naprawdę zaczyna się wówczas, gdy na scenę wchodzą państwo Martin - Małgorzata Ząbkowska i Zbigniew Lesień.
Kreacja Lesienia jest najlepsza w przedstawieniu Falka i najbliższa duchowi sztuki. Aktor z dyskretnym, finezyjnym humorem wypowiada swoje nonsensowne kwestie. Lesień jest artystą obdarzonym naturalnym talentem komicznym, który sprawia, że kreowana postać bawi nas już w chwili, gdy się pojawia.
Absurdalnemu dialogowi towarzyszy absurdalna równoczesność gestów - pierwsza scena z udziałem państwa Martin jest jedną z najcelniejszych w spektaklu.
Nieco słabiej wypadła druga para Krzesisława Dubielówna i Eugeniusz Kujawski Dubielówna, znakomita aktorka dramatyczna, tu zagrała zbyt dosłownie, z nadmierną ekspresją. Widać to już w pierwszych momentach sztuki, w zabawnym monologu pani Smith na temat zjedzonego wcześniej obiadu. Tyrada kobiety jest przerywana monosylabami pana Smitha, pogrążonego w lekturze gazety.
Bohaterowie Ionesco nie mogą się porozumieć i nie chcą nawiązać ze sobą autentycznego kontaktu, prawdziwą rozmowę zastępuje bełkot, zlepek banałów, konwencjonalnych zwrotów. Nonsensowny język nie będąca odzwierciedleniem rzeczywistości kreuje nierzeczywiste sytuacje.
W tym sezonie to już trzecia realizacja w Teatrze Współczesnym. Po dobrej inscenizacji "Czarownic z Salem" Millera w reżyserii Jacka Bunscha, nieudanej "Piaf" do repertuaru dołączył zupełnie niezły spektakl oparty na znakomitej sztuce.